"Sesje" - recenzja
Dodane: 02-03-2013 18:04 ()
Reżyser "Sesji" pokusił się o podjęcie dwóch tematów, które w potocznej świadomości nie tylko nie współgrają ze sobą, ale i wzajemnie się wykluczają – seksualności i niepełnosprawności. Marc O’Brien w wyniku ciężkiego przebiegu polio w dzieciństwie stracił władzę nad ciałem. Na szczęście zawsze może ruszyć głową – dosłownie i w przenośni, bowiem choć jego codzienna egzystencja wymaga nieustannej pomocy opiekunek, to posiada wyjątkowo samodzielne życie wewnętrzne.
Bohatera poznajemy jako człowieka niemal czterdziestoletniego, o ugruntowanej pozycji zawodowej oraz intelektualnej. Jednak czuje on, że choroba pozbawiła go możliwości rozwoju w najbardziej intymnej sferze. Trzydziestoośmioletni prawiczek, mający napisać artykuł o seksie wśród niepełnosprawnych, postanawia wziąć sprawy we własne, bezwładne ręce i zatrudnia uroczą seks-terapeutkę – Cheryl.
Choć Ben Lewin nie ucieka od przedstawienia wszystkich etapów inicjacji Marca, robi to z dużą dozą humoru i wyczuciem. W efekcie powstał film ciepły, opowiadający raczej o uczuciach, niż o technicznych szczegółach tej sfery aktywności. Na uwagę zasługują zwłaszcza dialogi – główny bohater zawsze ma w przygotowaniu ciętą ripostę, przypominającą otoczeniu o tym, że w niezbyt sprawnym ciele czai się niezwykle sprawny umysł, nie wahający się nawet przed uderzającą wręcz szczerością.
Pomimo małych możliwości manewru, Johnowi Hawkesowi udało się wykreować wiarygodną i wielowymiarową postać. Za pomocą jedynie mimiki i głosu potrafił ukazać nie tylko różne stany emocjonalne głównego bohatera, ale również obdarzyć go specyficznym urokiem. Aktor pokazał, że nawet z tak trudnej do zilustrowania roli można, dzięki warsztatowi i wyobraźni, wyjść – dosłownie – z twarzą. Opowieść urozmaica ojciec Brendan, brawurowo zagrany przez Williama H. Macy'ego, który nie tylko niesie O’Brienowi pociechę religijną, ale również sam jest interesującą osobowością. Krótkie epizody z jego udziałem są ciekawe nie tylko ze względu na dowcip, który wnoszą do opowieści, ale również ze względu na delikatnie zaakcentowane wątpliwości duchownego. Czym różni się terapia Marca od korzystania z usług prostytutki? Czy ksiądz może pozwolić, by jego podopieczny rozwinął się także w sferze intymnej? A może powinien namawiać go do pokuty i odwrócenia się od spraw cielesnych?
Kolejną postacią, na którą warto zwrócić uwagę, jest Cheryl – kobieta dojrzała oraz świadoma swojej kobiecości, matka, żona i… seks-terapeutka. Tu również aktorstwo wydobyło z postaci coś więcej niż tylko widok nagiego ciała. Widzimy na ekranie osobę, która jest po trosze lekarzem, zawsze przygotowaną i skrupulatnie podchodzącą do swojej pracy, po trosze psychologiem, jednocześnie niezwykle silną i wrażliwą. Z pewnością przyjęcie roli Cheryl było dla Helen Hunt wyborem niełatwym, zwłaszcza że przez sporą część obrazu widzimy ją w stroju Ewy. Jednak decyzja była w pełni trafna, a jej wynikiem nie jest wbrew pozorom „porno dla ubogich”, lecz bardzo ciekawa kreacja, doceniona nominacją oscarową.
„Sesje” są filmem, który nie tylko podejmuje trudny i ważny temat, ale również opowiada go z lekkością, bez zbędnego moralizatorstwa. Pokazują – choć w nieco idealistyczny sposób – że każdy może zaznać w życiu miłości, zarówno tej wzniosłej, jak i tej stricte fizycznej, nie popadając przy tym w mdły schemat komedii romantycznych. Siłą produkcji jest scenariusz oraz znakomite kreacje aktorskie, które czynią tę historię nie tylko pogodną, ale momentami również refleksyjną.
8/10
Tytuł: "Sesje"
Reżyseria: Ben Lewin
Scenariusz: Ben Lewin
Obsada:
- John Hawkes
- Helen Hunt
- William H. Macy
- Moon Bloodgood
- Annika Marks
- Adam Arkin
Muzyka: Marco Beltrami
Zdjęcia: Geoffrey Simpson
Montaż: Lisa Bromwell
Scenografia: John Mott
Kostiumy: Justine Seymourz
Czas trwania: 95 minut
comments powered by Disqus