"Gangster" - recenzja

Autor: Maciek Poleszak Redaktor: Motyl

Dodane: 04-12-2012 21:57 ()


Od czasu do czasu do kin wchodzi film, który ma potencjał. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że możemy mieć do czynienia z filmem ponadprzeciętnym. W końcu za kamerą stoi reżyser z głową na karku, przed kamerą kilku kompetentnych aktorów (to znaczy... Shia LaBeouf też tam jest, ale o nim później), a scenariusz umiejscawia akcję w samym środku amerykańskiej prohibicji. A filmy o prohibicji są jak pizza - nawet te słabe są w zasadzie całkiem niezłe. Jaki jest "Gangster"? Uczciwie w porządku - trzyma pewien poziom, ale nie wybija się niczym szczególnym. Czy warto go obejrzeć? O tak.

Tak naprawdę tę historię widzieliśmy już na ekranie wiele razy. Nieważne czy chodzi o alkohol, narkotyki czy dowolny inny, niezbyt legalny towar, na który lokalna społeczność zgłasza popyt. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał zapewnić podaż. Za działaniami w tym kierunku idą oczywiście pieniądze, początkowo małe, ale z czasem coraz większe. A gdzie pieniądze w dużej ilości, tam też znajdzie się coraz więcej osób, które będą chciały odkroić sobie własny kawałek tortu, niezależnie od tego, czy roszczą sobie prawa do udziałów za pomocą odznaki czy pistoletów maszynowych Thompsona. Następnie mamy konflikt, dumę, zbrodnię, zemstę i jeszcze kilka elementów, które w teorii składają się na film kultowy. Czego więc zabrakło?

Odpowiedziałem na to w pierwszym zdaniu poprzedniego akapitu - już to widzieliśmy. Nieważne jak dobry byłby film Hillcoata, bardzo trudno byłoby mu kogokolwiek zachwycić, bo opowiedziana w filmie historia zbudowana jest na dobrze znanym stelażu. Jedynym szczegółem wyróżniającym "Gangstera" z tłumu jest fakt, że akcja nie dzieje się w jednym z wielkich miast kojarzonych z przestępczością i mafiozami, a na amerykańskiej prowincji, na której każdy zna każdego z imienia i nazwiska dwa pokolenia wstecz, a bandyci i policjanci wolą pogadać na spokojnie po znajomości, zanim którakolwiek ze stron zrobi coś, czego wszyscy później by żałowali.

Szczerze mówiąc na tym znaczące wady tego filmu się kończą. Jest jeszcze parę mniej istotnych szczegółów, które mogą zaboleć widza tu i ówdzie, ale żaden z nich nie sprawia, że chciałby się rwać włosy z głowy. A do tego znajdzie się jeszcze całkiem sporo zalet, więc do końca będę się skupiał już wyłącznie na nich.

Po pierwsze i najważniejsze - "Gangster" ma styl. Łatwo byłoby ubrać aktorów w stroje z epoki, kazać im grać i zastosować reżyserię typu "zero", czyli "jakoś to będzie", bez przywiązywania uwagi do szczegółów. Film bywa szorstki i brutalny. Nie chodzi o to, że reżyser bawi się przemocą na pokaz - po prostu stara się nie oszukiwać widza, że jedynym następstwem uderzenia kogoś ciężkim kawałkiem metalu w twarz jest podłożony w postprodukcji tępy odgłos. Krwi na ekranie jest dużo, jest ona zawsze gęsta i ciemna. A także uzasadniona.

Obsada również broni się świetnie. W dwóch przypadkach aktorzy ślizgają się po granicy przerysowania: dialogi Toma Hardy'ego składają się w 40% z niewyraźnych mruknięć i burknięć pozbawionych głębszej treści, a Guy Pearce wciela się w postać stróża prawa tak do szpiku kości złego, że każdemu jego wejściu w kadr powinny towarzyszyć płomienie i dymiąca siarka sypiąca się z nieba. Na obie role patrzy się z przyjemnością, ale nie zdziwi mnie, jeśli ktoś wskaże te elementy jako przeszarżowane i utrudniające "kupienie" przedstawionej akcji. Szkoda też, że Gary Oldman gra postać, której rola nie ma zbyt wielkiego znaczenia, ograniczając jego występ do kilku krótkich scen.

Na koniec jest jeszcze Shia LaBeouf, który według mnie... sprawdził się świetnie. Mógłbym złośliwie napisać, że został obsadzony w takiej, a nie innej roli ze względu na swoją wrodzoną aparycję płaczliwego nastolatka, ale zgodnie ze scenariuszem mięczak w pewnym momencie zaczyna brać sprawy w swoje ręce. I nie odnosi się wtedy wrażenia, że ktoś stara się wcisnąć widzowi kit, a groźne marszczenie czoła i nastawienie "roznosi mnie gniew" głównego bohatera wypadają komicznie, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze zachowanie.

"Gangster" ma swoje problemy, ale trudno ganić niezły (a nawet całkiem dobry) film za to, że nie jest arcydziełem. I nie jestem w stanie napisać w tym miejscu nic ponad to, co zawarłem w podsumowaniu, przewrotnie umieszczonym na samym początku tekstu.

7/10

 

Tytuł: "Gangster"

Reżyseria:  John Hillcoat

Scenariusz: Nick Cave

Obsada: 

  • Shia LaBeouf
  • Tom Hardy
  • Jason Clarke
  • Guy Pearce
  • Jessica Chastain
  • Mia Wasikowska
  • Dane DeHaan
  • Gary Oldman
  • Chris McGarry

Muzyka: Nick Cave, Warren Ellis

Zdjęcia: Benoît Delhomme

Montaż: Dylan Tichenor

Scenografia:  Chris Kennedy

Kostiumy: Margot Wilson

Czas trwania: 116 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.

 


comments powered by Disqus