"Rewolucje" tom 7: "We mgle" - recenzja

Autor: Anna Stańczyk Redaktor: Motyl

Dodane: 03-12-2012 06:06 ()


Mgła nie jest jedynie masą wody unoszącej się w powietrzu. Mgła sprawia, że nie możemy już dłużej ufać swojemu wzrokowi – a co za tym idzie, samym sobie. Odcina nas od bezpośredniego poznania świata, zabiera naszym krokom pewność, a postawom – niewzruszoność. Jest dziwnym stanem zawieszenia realności, w którym z bezmiernej masy białych obłoków wyłaniają się niespodziewanie kolejne przedmioty, podobne do projekcji wywoływanych przez śpiący umysł. Prosta zmiana postrzegania skutkuje szczególnym, niemal tragicznym napięciem pomiędzy tym, co pewne, a tym, co tylko domniemane, które stają się niemal tożsame.

Autorzy eksploatują motyw mgły na rozmaite sposoby. Sięgają do utartych wzorców literatury grozy – by przypomnieć choćby „Mgłę” Kinga – jednak w ostatecznym rozrachunku  ich praca jest niezwykle oryginalna, o wielopoziomowej fabule. Prosta z pozoru konstrukcja – oto w małym miasteczku od wielu dni utrzymuje się niezwykły stan atmosferyczny, a co dziwniejsze, dochodzi do kolejnych śmierci – w rękach Mateusza Skutnika i Jerzego Szyłaka zamienia się w alchemię słowa i obrazu. Otrzymany amalgamat składa się między innymi z klasycznego wątku śledztwa, szczypty fantastyki, wiktoriańskich obyczajów zgodnych z ideałem „politeness” czy niepokojących występów pewnego sztukmistrza. Na uwagę zasługuje włączenie w główną narrację symultanicznej mikroopowieści, toczącej się u dołu każdej planszy. Prosty z pozoru zabieg graficzny dodaje smaczku całości. Nie sposób zapomnieć o udziale tajemniczego cyrku, którego dyrektor ma w sobie coś z bułhakowskiego Wolanda i konferansjera z „Kabaretu”.  Podobna „teatralność” przenika cały album, zacierając granice pomiędzy kolejnymi epizodami i pozwalając na płynne przejście pomiędzy tym, co realne, a tym, co tylko urojone.

Oprawa graficzna albumu  nie odbiega jakościowo od poprzednich edycji. Mateusz Skutnik przyzwyczaił już czytelników do swego specyficznego stylu, łączącego grafikę z akwarelą i pewną sumaryczność w traktowaniu postaci ze skrupulatnym oddaniem detali otoczenia. Tym razem dominującymi barwami stały się brązy i czerwienie w nieskończonych odcieniach – od pastelowych beży po ciemne ugry, od jaskrawego karminu po głębokie bordo. Ilustracje, choć utrzymane w tak konsekwentnej kolorystyce, nie są monotonne. Mało kto na polskiej scenie komiksowej równie dobrze opanował podstawową umiejętność malarstwa, jaką jest budowanie nastroju za pomocą koloru, jak autor „Rewolucji”. Szczególnie widoczne jest to w zakończeniu albumu, w którym stosowany do tej pory koloryt zostaje zastąpiony przez jaskrawe barwy lokalne, powodując swego rodzaju estetyczny szok. Jednocześnie można mówić o swoistym spełnieniu zasady „ut pictura poesis” - kadry nie istnieją samodzielnie, jako zbiór przypadkowych estetycznych obrazeczków, ale są w całości podporządkowane tekstowi i narracji, także pozawerbalnej.

„Rewolucje” ugruntowały już swoją pozycję na polskim rynku wydawniczym. Album „We mgle” kontynuuje nastrój niepokoju, który towarzyszył czytelnikowi w „Na morzu”, jednocześnie będąc całkowicie nową i odrębną historią. Liczę na to, że autorzy już wkrótce uraczą nas kolejną opowieścią z „rewolucyjnego” uniwersum. Gorąco polecam.

 

Tytuł: "Rewolucje" tom 7: "We mgle"

  • Scenariusz: Jerzy Szyłak
  • Rysunki: Mateusz Skutnik
  • Wydawca: Timof i cisi wspólnicy 
  • Data publikacji: 09.2012 r.
  • Oprawa: twarda   
  • Format:  210x280 mm  
  • Papier: kredowy
  • Stron: 48
  • Druk: kolor
  • Cena: 49 zł  

 


comments powered by Disqus