"Anna Karenina" - recenzja
Dodane: 01-12-2012 23:53 ()
Z niecierpliwością czekałam na „Annę Kareninę”, ponieważ uwielbiam filmy kostiumowe. Zwiastun zapowiadał ciekawe widowisko, ale jak wiadomo, lepiej mieć do nich ograniczone zaufanie. Film Joe Wrighta to już kolejna ekranizacja jednego z najsłynniejszych romansów wszech czasów, powieści Lwa Tołstoja. Czy reżyser „Dumy i uprzedzenia” oraz „Pokuty” pokazał widzom coś odmiennego od swoich poprzedników? Po części tak.
Zacznę jednak od początku. Anna Karenina (Keira Knightley) to żona Aleksieja (Jude Law), wysoko postawionego urzędnika carskiej Rosji. Jadąc pociągiem w odwiedziny do swojego brata, piękna Anna poznaje młodego hrabiego Wrońskiego (Aaron Taylor-Johnson). Szybko zakochują się w sobie, jednak cenę za to uczucie zapłaci tylko Karenina.
Jak pokazać coś, co już przerabialiśmy wiele razy, w ciekawy, intrygujący sposób? Reżyser podołał temu zadaniu - przekształcił film w spektakl teatralny. Wiele scen odgrywanych jest „na deskach”. Czyżby słynna metafora życia jako teatru? Może się to wydawać oklepane, jednak to co możemy zobaczyć idąc na prawdziwą sztukę nie oddaje tego, co pokazał nam Wright. Ta cała symbolika, która góruje w „Annie Kareninie” pozbawiona jest nadęcia oraz przesadnego dramatyzmu. Wręcz przeciwnie, niektóre sceny pokazane są w dość ironicznej formie. Na przykład taniec Anny i Wrońskiego, z dziwnym wymachiwaniem rąk, który przynajmniej dla mnie wyglądał śmiesznie.
Mało tej Kareniny w samej Kareninie. Nie rozumiem zachwytów nad rolą Keiry Knightley. Aktorka śmiało może konkurować w pojedynku na miny ze swoją koleżanką po fachu Kristen Stewart. Sama uroda, którą Brytyjka niewątpliwie posiada, nie wystarczyła. Patrząc na jej grę, w pewnym momencie wydawało mi się, że oglądam Georgianę z „Księżnej” albo Elizabeth z „Dumy i uprzedzenia”. W koło ten sam grymas twarzy, to samo znudzenie. Wroński też jakiś niewyraźny. Za to Jude Law w roli Karenina oraz Matthew Macfadyen jako Stiepan Obłoński fantastyczni. Nie wiem czy takie było założenie twórców, ale co dziwne, teoretycznie negatywni bohaterowie w owej ekranizacji wzbudzili we mnie więcej sympatii, niż nieszczęśliwa para zakochanych. Aczkolwiek skłaniam się ku temu, że żadnych takich założeń nie było. A o moich odczuciach zadecydował po prostu nierówny poziom gry aktorskiej.
Historia tragicznej miłości przeplatana jest z wątkiem Lewina (Domhnall Gleeson), uczciwego rolnika, który pała miłością do Jekateriny Szczerbackiej (Alicia Vikander) i pragnie ją poślubić. Ta na początku odrzuca jego zaręczyny, jednak później ich znajomość ewoluuje. Lewin był jedną z głównych postaci w powieści Tołstoja. Jego uczciwa postawa, zamiłowanie do pracy na roli i prostego, wiejskiego egzystowania, stanowią istny kontrast dla arystokratycznego, pełnego przepychu życia. Tak jak w lekturze, tak i w jej ekranizacji Lewin jest jedną z bardziej charakterystycznych postaci. Plusem na pewno jest fakt, iż fabuła nie odbiega drastycznie od treści dzieła literackiego.
Muzyka skomponowana przez Dario Marianelliego jest urzekająca, a rytm jest istotnym elementem akcji. Na przykład urzędnicy stemplujący dokumenty w odpowiednim tempie, czy odgłosy wydawane przez wachlarz Anny, który odzwierciedla bicie jej serca. Natomiast kostiumy i scenografia zdecydowanie zasługują na Oskara. Wiem, że to mocne stwierdzenie, ale w tej kwestii obraz robi ogromne wrażenie.
Joe Wright nie ukrywał, że najlepszym sposobem na przedstawienie świata, w którym rządziła fałszywa grzeczność będzie teatr. Dużo w tej historii symboli. Może się wydawać, że twórcy mieli komplet: ciekawy koncept na ukazanie losów bohaterów, świetną oprawę muzyczną i stroje, a także scenografię oddającą klimat epoki. Niestety to wszystko wymieszane przyćmiło coś najważniejszego – tytułową bohaterkę. Film ogląda się przyjemnie, nie nudziłam się, jednak jeśli mam do wyboru „Annę Kareninę” w wersji papierowej oraz na ekranie, to w tym przypadku pozostanę przy tej pierwszej.
Tytuł: "Anna Karenina"
Reżyseria: Joe Wright
Scenariusz: Tom Stoppard
Na podstawie powieści Lwa Tołstoja "Anna Karenina"
Obsada:
- Keira Knightley
- Jude Law
- Aaron Taylor-Johnson
- Kelly MacDonald
- Matthew Macfadyen
- Domhnall Gleeson
- Ruth Wilson
- Alicia Vikander
- Olivia Williams
- Emily Watson
Muzyka: Dario Marianelli
Zdjęcia: Seamus McGarvey
Montaż: Melanie Oliver
Scenografia: Sarah Greenwood
Kostiumy: Jacqueline Durran
Czas trwania 130 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus