"Paranormal Activity 4" - recenzja
Dodane: 01-11-2012 19:15 ()
Niewiele jest serii filmowych, które potrafią utrzymać równy poziom przez więcej niż dwie części. A jeśli w tytule pojawia się "czwórka", to każdemu przed pójściem do kina powinny zaświecić się ostrzegawcze światła. Może i trochę nie fair jest zakładać z góry, że będziemy mieli do czynienia z nieoglądalną kiłą, ale doświadczenie nakazuje stosować ostrożne założenia co do oczekiwań. Jednak na czwartą część "Paranormal Activity" wybrałem się do kina nie z samego dziennikarskiego obowiązku. W moim wypadku swoją nadrzędną funkcję naganiacza widzów skutecznie spełnił zwiastun filmu.
Zwiastun wypadł dobrze, bo wskazywał na rozwój i wprowadzanie nowych pomysłów. Tak, nadal stylistyka found footage, nadal statyczne ujęcia i półamatorskie aktorstwo, dalej użeramy się z gasnącymi światłami, skrzypiącymi drzwiami i innymi prozaicznymi sytuacjami wskazującymi na obecność niematerialnego, upierdliwego współlokatora. Co więc się zmieniło? Jeden szczegół - akcja ukazana została z perspektywy zamontowanej w laptopie kamerki internetowej, podczas prowadzonej przez Skype rozmowy. Takie podejście pozwala na zachowanie ciągłości formy w ramach serii, ale jednocześnie umożliwia zastosowanie zupełnie nowych zabiegów dramaturgicznych, które w ciekawy sposób wpływałyby na relacje pomiędzy postaciami. Nie stoimy w miejscu, ale też nie odcinamy się od przeszłości - bardzo dobrze.
Tylko ten jeden pomysł jednak nie wystarczył, szczególnie, że zabrakło ciekawej historii. Nawiedzony dom, który rozpalał emocje parę lat temu już całkiem spowszedniał. Wtedy poruszające się drzwi i zmieniające położenie prześcieradło sprawiały, że siadało się na brzegu fotela, teraz przez cały czas nie można pozbyć się wrażenia, że to już było. I na dodatek było zrobione lepiej. Twórcy wpadli na minę, na którą bardzo łatwo nadepnąć przy kręceniu sequela. Żeby uniknąć powtórzeń musieli pokazać więcej, dosadniej i bardziej widowiskowo. Przekraczają więc tę cienką granicę, po której często stąpają horrory. Trzeba sporego wyczucia, żeby nakręcona scena wydawała się straszna, a stopniowanie napięcia jest w tym kluczowe. W "Paranormal Activity 4" całkiem szybko pokazane zostają lewitujące przedmioty, bezpośrednia ingerencja ducha w życie domowników, a nawet jego sylwetka uchwycona przez obiektyw kamery. Kiedy więc coś zaczyna się dziać na dobre w końcówce filmu, nie robi już żadnego wrażenia.
Największym grzechem tego filmu jest jednak co innego. "Paranormal Activity" to bardzo prosta historia, nie potrzebuje wiele. Mamy nawiedzony dom i dwie mieszkające w nim osoby. Koniec, więcej nie trzeba. Kolejne części zaczęły rozwijać "mitologię" serii spoglądając w przeszłość rodziny bohaterów i tam szukając przyczyn przedstawionych w pierwszym filmie wydarzeń. Obeszlibyśmy się bez tego. Czwarta część zaczyna wypływać na wody absurdu. Zdradzę tylko tyle, że pojawia się pewien kult, grupa wyznawców i coś, co od biedy, złośliwie można nazwać rozplanowanym na wiele pokoleń spiskiem. Fabuła jest dużo bardziej skomplikowana, niż ktokolwiek by od niej tego wymagał. I przez to popada w śmieszność.
Jedyne, co w czwartej części "Paranormal Activity" jest przerażające, to nuda towarzysząca projekcji. Na koniec można dodać jeszcze malutki plusik za kreatywne wykorzystanie Xbox Kinect i kamery na podczerwień. Na tym niestety zalety się kończą.
3/10
Tytuł: "Paranormal Activity 4"
Reżyseria: Henry Joost, Ariel Schulman
Scenariusz: Christopher B. Landon
Obsada:
- Kathryn Newton
- Katie Featherston
- Brady Allen
- Matt Shively
- Tommy Miranda
Zdjęcia: Doug Emmett
Montaż: Gregory Plotkin
Scenografia: Jennifer Spence
Kostiumy: Leah Butler
Czas trwania: 88 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus