"Dredd 3D" - recenzja

Autor: Maciek Poleszak Redaktor: Motyl

Dodane: 03-10-2012 21:17 ()


Można na "Sędziego Dredda" z 1995 roku narzekać długo i mocno, ale trudno zaprzeczyć, że kwadratowa szczęka Sylvestra Stallone'a, wystająca spod przyciemnianej szyby jego hełmu, dowodzi słuszności tej konkretnej decyzji obsadowej. Karl Urban, czyli Dredd AD 2012, widziany na pierwszych fotkach promocyjnych wypadał w tym porównaniu raczej blado - taki sobie, "zwyczajny" mundur i mina zdająca się mówić "chcę wyglądać groźnie". Niestety, stary Dredd w trakcie filmu nie tylko pozbywa się swojego kasku, ale również jest  uczestnikiem wątku romantycznego, żartuje sobie z Robem Schneiderem i bardziej przypomina standardowego superbohatera, niż działającą skrupulatnie, metodycznie bezdusznie personifikację Prawa. A Urban? Udowadnia, że nawet bez podobieństwa z wyglądu oraz piętnastokilogramowego, złotego orła na naramienniku jest w stanie stworzyć jedną z najlepszych postaci kina akcji ostatnich lat.

Dredd nie uznaje kompromisów, on wyznaje zasady. Zasady podyktowane mu przez Prawo, których bronić będzie własnym życiem. Jednocześnie jest też cynikiem. Nie walczy z przestępczością dlatego, że chce naprawiać świat. Według jego słów w Mega City One dziennie jest popełnianych kilkanaście tysięcy przestępstw, a Sędziowie są w stanie odpowiedzieć jedynie na jakieś 6% wezwań. I robią to, bo tak trzeba, bez kwestionowania. Nie ma tu skomplikowanej filozofii i głębi postaci, wszystko jest proste: kto łamie prawo trafia do pierdla. A jeśli stawia opór, szybko znajduje się po tej niewłaściwej stronie broni głównego bohatera.

Scenariusz również jest nieskomplikowany. Można powiedzieć wręcz, że jest prosty jak tor lotu kuli wystrzelonej z pistoletu automatycznego Lawgiver, przedstawiając dzień z życia Dredda, który mógłby uznać go za nie odstający od normy, gdyby nie postać dziewczyny - żółtodzioba, dla której najbliższa akcja ma być egzaminem na Sędziego. Para bohaterów opuszcza posterunek, przyjmuje wezwanie, wchodzi do kontrolowanego przez gang megabloku, będącego miejscem zamieszkania dla 75 tysięcy ludzi, zostaje uwięziona w środku i przez 90 minut walczy o życie pnąc się w górę po kolejnych piętrach, zostawiając za sobą sterty trupów. Czy to wada? W tym wypadku - nie. Z każdego ujęcia, każdego zapyziałego zaułka, brudnego korytarza i z każdej surowo wykonanej klatki schodowej wylewa się klimat.

"Dredd" to film szorstki, brutalny oraz bezkompromisowy. Twórcy nie oszczędzają nam widoku krwi, rozrywanych wystrzałami ciał przeciwników i rozsmarowanych na ziemi po upadku z ogromnej wysokości trucheł jakichś nieszczęśników. Jednak nie ma tu (może z kilkoma wyjątkami) przesady, jest natomiast naturalizm. I szczerze mówiąc już pierwszy zgon w filmie robi spore wrażenie. Potrącenie pieszego przez furgonetkę jest nakręcone niezwykle realistycznie i boleśnie sugestywnie zarazem, dając przedsmak tego, z czym widz zetknie się wraz z biegiem akcji. Nie ma mowy o infantylnym podejściu i reakcji "ale fajnie rozsmarowało go na masce", ktoś prędzej syknie z bólu, jak gdyby sam miał znaleźć się pod kołami. Czy film trywializuje przemoc? Pewnie można wysnuć w jego kierunku taki zarzut, ale wydaje mi się, że w 90% przypadków nikt nie stara się sprzedać pacyfikacji bezimiennych przestępców jako czegoś lekkiego i fajnego. Jest to pokazane w sposób satysfakcjonujący, bo w końcu widz kibicuje znajdującym się w opłakanej sytuacji Sędziom, ale jednocześnie na tyle nieprzyjemny, żeby nie mieć wyrzutów sumienia i nie zacząć podejrzewać się o psychopatyczne skłonności.

Czyli, w telegraficznym skrócie: "Dredd" to przepełniony świetnymi kadrami akcyjniak (to ujęcie odwróconego plecami sędziego, który bez słowa znika w spowitym dymem korytarzu!), w którym atmosfera gęstnieje z minuty na minutę. Rewelacyjnie obsadzony, świetnie zagrany, z bardzo dobrze dobraną muzyką (ciężkie, industrialne brzmienia). Jeden z najlepszych filmów akcji od naprawdę bardzo dawna. Z potencjałem na film kultowy. Szkoda, że kasety VHS wyszły już z użycia, to film stworzony specjalnie dla tego formatu.

 

8/10

 

Tytuł:  „Dredd 3D”

Reżyseria: Pete Travis

Scenariusz:  Alex Garland

Na podstawie komiksu Carlosa Ezquerry i Johna Wagnera

Obsada:

  • Karl Urban
  • Lena Headey
  • Olivia Thirlby
  • Wood Harris
  • Deobia Oparei
  • Domhnall Gleeson

Muzyka: Paul Leonard-Morgan

Zdjęcia: Anthony Dod Mantle

Montaż: Mark Eckersley

Kostiumy: Michael O'Connor, Dianna Cilliers

Scenografia: Mark Digby

Czas trwania: 95 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus