Fabryka Słów serwuje "Truciznę". Bez recepty!

Autor: Fabryka Słów Redaktor: Kilm

Dodane: 17-09-2012 13:26 ()


Już 5 listopada Fabryka Słów rzuca na rynek specyfik o wyjątkowym działaniu powalającym. Uczciwie ostrzegamy - to "Trucizna"!

 

Andrzej Pilipiuk, sztandarowy pisarz wydawnictwa Fabryka Słów powraca z kolejną, siódmą odsłoną cyklu, który odmienił postrzeganie współczesnej, polskiej literatury. Oto najnowszy tom opowiadań o Jakubie Wędrowyczu.  Superbohaterze typu „zrób to sam”. Zagładzie, która przyszła z Wojsławic.

 

Bezczelny dziadyga, terminator napędzany samogonem, człowiek, który nie przepuści ni martwemu, ni żywemu – znowu tu jest.

 

Z „Trucizną” Andrzej Pilipiuk powraca do korzeni najsłynniejszej serii książkowej w swoim dorobku. Po eksperymencie z dłuższymi formami (w tomie „Homobimbrownikus”), znów mamy dosadne, krótkie i ostre jak strzał z bicza teksty, naszpikowane ciętym, nieoszczędzającym nikogo humorem. Oto Polska widziana z perspektywy „chłopa do kości”. Kto nie z nami, przeciw nam – komuchy, wampiry, zombiaki, unijni urzędnicy i inny wraży element ograniczający radosne spożywanie samogonu.

Zapewne zastanawiacie się, czy to dobra książka. Już z punktu widzenia mentalności Jakuba Wędrowycza, takie pytanie wydaje się być wyjątkowo nieroztropnym. Mimo to spróbujemy na nie odpowiedzieć.

Czy książka z postacią, która uczyniła Andrzeja Pilipiuka jednym z najpopularniejszych pisarzy popkulturowych może być słaba? Czy seria, dzięki której Fabryka Słów wyrosła na czołowe wydawnictwo rozrywkowe w Polsce może nie intrygować? Czy jest w Polsce bohater książkowy z krwi i kości, który bawi już od 11 lat i posiada własny festiwal fanowski – „Dni Jakuba Wędrowycza”? Czy jest niegodnym poznania tenże Jakub, któremu właśnie wystawia się pomnik? Którego podobizna zdobi kolekcjonerską grę karcianą?

Wreszcie, czy legion 200 tysięcy zagorzałych fanów – skłonnych do przebierania się w uszanki i gumofilce – może się mylić?

Zatem oficjalnie prezentujemy – oto „Trucizna”, którą osobiście destylował Andrzej Pilipiuk. W opakowanie ubierał Andrzej Łaski, człek który nadał Jakubowi formę graficzną. Specyfik nie posiada atestu PZH. Spożywany w dowolnej ilości silnie uzależnia. Powoduje wizje, omamy oraz ataki niekontrolowanego śmiechu.

To nie jest wizja z krzywego zwierciadła – zwierciadła nie mogą być aż tak krzywe. Polecamy, bo będzie naprawdę ostro - zginie sztuczna szczęka, gorzałkę wychleją zombiaki, a diabeł zaproponuje partyjkę pokera. Chodzą też słuchy, że pojawi się bohater lektur z dzieciństwa. W wyjątkowo mrocznym wydaniu.

 

Być może to ostatnia jesień ludzkości, w końcu nie wiadomo, co tam Majowie w ten swój kalendarz wpisali. Jedno jest jednak pewne - Jakub Wędrowycz zadba o to, by była to jesień wyjątkowo huczna.

 

Nie znacie go?

 

Oto Andrzej Pilipiuk seryjny grafoman, jeden z najbardziej aktywnych w kraju. Od ponad 15 lat trawiony gorączką tworzenia. Przyznaje się do popełnienia co najmniej 26 wyjątkowo bezwzględnych czynów grafomańskich, w zdecydowanej większości noszących znamiona bestsellerowych.

Prawomocnym wyrokiem skazany w 2009 r. za „Najpiękniejszą książkę wydaną na papierze Ecco-book”, napiętnowany nagrodą im. Janusza Zajdla 2002 (plus 9 nominacji) oraz „As EMPiK-u 2009”, a także naznaczony laurami w plebiscycie Nautilus 2009, Nautilus 2010.

Znany z umiejętności maskowania – może nosić brodę! Odwołuje się do kozackich przodków.

 


comments powered by Disqus