"Cosmopolis" - recenzja
Dodane: 07-07-2012 10:43 ()
Jeden dzień z życia multimiliardera. Jeden, ale decydujący o całym jego dotychczasowym bycie. Tak w skrócie można opisać „Cosmopolis”. Jednak byłoby to zbyt łatwe. W filmie nie zobaczymy wielkich jachtów, złotych łańcuchów i wypasionych bryk. Reżyser stawia na aspekt psychologiczny. Zadaje pytanie: gdzie leży granica odwiecznych żądz, kiedy się zatrzymać w świecie, w którym liczy się tylko jutro.
Główny bohater - Eric Parker - właśnie znalazł się w takim momencie. Ma dopiero 28 lat, a ze swojej limuzyny jednym kliknięciem w ekran monitora potrafi zmienić bieg całej gospodarki i dołożyć kolejny milion na swoje konto. Nie potrafi dogadać się ze swoją żoną, z którą jest tylko ze względów finansowych. Sprawy interesantek, a zarazem kochanek załatwia albo w limuzynie, albo w hotelach. Ciągle spotyka nowych ludzi, którzy podsuwają mu pomysły bądź przynoszą najnowsze wieści ze sfery ekonomicznej. Jedzenie, spanie, potrzeby fizjologiczne - może się wydawać, że auto przygotowane jest na każdą okoliczność.
Akcja filmu jest mało dynamiczna, wręcz statyczna. Parkera obserwujemy głównie z miejsca jego pracy, czyli wspomnianej już limuzyny. Przez przeważająca część obrazu z ekranu nie znika Eric, w którego postać wcielił się Robert Pattinson. Artysta kojarzony głównie ze znaną na całym świecie sagą „Zmierzch” niczym mnie nie zaskoczył. Może jedynie tym, iż nie wiedziałam, że jest w stanie zagrać z jeszcze bardziej zastygłą i pozbawioną emocji twarzą niż dotychczas. Pewnie jest w tym jakiś rodzaj sztuki. Reszta obsady pojawia się epizodycznie, a jedną z osób bardziej wyróżniających się jest Paul Giamatti, który zagrał zdesperowanego Bena, byłego pracownika w firmie multimiliardera.
Film oparty na powieści Dona DeLillo pokazuje świat pozbawiony jakiejkolwiek komunikacji. Wartość ludzką wyznacza pieniądz. Każdy dostosowuje się do zasad twardego kapitalizmu, a kto nie dotrzymuje tempa i nie rozwija się, zgodnie z prawem natury odpada, zostaje wykluczony ze stada. Obraz otwiera cytat z „Raportu oblężonego miasta” Zbigniewa Herberta: „Jednostką obiegową stał się szczur”. Owe zwierzę jeszcze parę razy „wystąpi” w projekcji jako symbol upadku wolnego rynku.
David Cronenberg podjął się przeniesienia na celuloid trudnego materiału. Czy wyszło mu to na dobre? Nie do końca. Główna postać jest drętwa. Dialogi, a czasem monologi przydługie i rozwleczone. Przy tym wydaje się jakby każdy z aktorów odklepywał wyuczoną formułkę na pamięć, albo nie rozumiał po prostu o czym tak naprawdę mówi. Kolejne sekwencje filmu nie łączą się ze sobą. Mamy pomieszanie z poplątaniem. Suche rozmowy o ekonomii, a za chwilę symboliczne gesty, metafory, jak na przykład ta z konfesjonałem w finałowej scenie.
Plusem „Cosmopolis” jest niezwykle aktualne przesłanie. Dla części wciąż pędzącego społeczeństwa film ten może być zaczątkiem do zmiany swojego postępowania. Jednak śmiem twierdzić, że większość uzna go za zwykły banał. Wydaje się, że David Cronenberg tym razem zawiódł, a jego dzieło w świecie, który nieustannie goni za pieniądzem nie jest warte wydania kilkunastu złotych na bilet.
Tytuł: "Cosmopolis"
Reżyseria: David Cronenberg
Scenariusz: David Cronenberg
Na podstawie powieści Dona DeLillo "Cosmopolis"
Obsada:
- Robert Pattinson
- Juliette Binoche
- Paul Giamatti
- Samantha Morton
- Sarah Gadon
- Kevin Durand
- Mathieu Amalric
- Jay Baruchel
Muzyka: Howard Shore
Zdjęcia: Peter Suschitzky
Montaż: Ronald Sanders
Scenografia: Arvinder Grewal
Kostiumy: Denise Cronenberg
Czas trwania: 108 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji
comments powered by Disqus