"Mroczne cienie" - recenzja druga
Dodane: 24-05-2012 04:56 ()
Czego można się spodziewać, gdy autor kultowych produkcji pokroju "Soku z żuka" czy "Edwarda Nożycorękiego" postanowi zająć się tematem wampirów? Jak możemy się przekonać, otrzymamy kolorową, nieco surrealistyczną, ale na swój sposób piękną opowieść.
Ta barwna historia rozpoczyna się w XVIII wieku, wtedy to właśnie poznajemy małego Barnabasa Collinsa i jego rodziców. Państwo Collins z biegiem czasu stają się niesamowicie bogaci, dorabiając się na sprzedaży ryb. O ich bogactwie świadczyć może fakt, że na ich cześć nazwano miasto. Kilka lat później Barnabas wyrasta na przystojnego mężczyznę, który łamie serca kobietom. Niestety, pochopnie lokując uczucia, ściągnie na siebie zemstę czarownicy Angelique Bouchard, która postanowi odegrać się zamieniając go w wampira, a jego prawdziwą ukochaną skłoni do popełnienia samobójstwa. Czarownica dopełnia swej zemsty zamykając wampira w trumnie na wieczny sen. Sen jednak zostaje niespodziewanie przerwany, a bohater budzi się nieco oszołomiony w latach 70-tych, czasie dzieci kwiatów i wolnej miłości.
Barnabas próbuje odnaleźć się w zupełnie dla siebie obcych realiach. Jakby tego było mało dawna świetność rodziny zupełnie przepadła, a jego dom zamieszkują - grana przez Michelle Pfeiffer - daleka kuzynka Elizabeth Collins Stoddard, która wydaje się najnormalniejsza osobą w tym domu, jej buntownicza córka Carolyn, zasłuchująca się w muzyce, kuzyn oszust - Roger, jego synek David, który widzi duchy oraz ciągle skacowana doktor Hoffman, czyli wspaniała Helena Bonham Carter. Zestawienie wprost idealne. Warto wspomnieć, że dawna miłość bohatera, Angelique, nadal żyje i ma się dobrze, zbijając majątek na stratach Collinsów. Ciekawe postaci to jeden z większych plusów tego filmu. Inne walory to oczywiście dość specyficzny sposób ujęcia tematu.
Przyznaje, że obraz zrobił na mnie naprawdę ogromne wrażenie. Po pierwsze przepadam za Burtonem, a wampiry to w zasadzie mój ulubiony temat. Byłam bardzo ciekawa co wyjdzie z tego połączenia, a poślizgnąć się na takim temacie można bardzo łatwo. Pierwsze, co mnie urzekło, to klimat filmu. Niby lata siedemdziesiąte, sprawnie oddane przez reżysera, ale to też czas, że w tle wciąż odbijają się echa wojny. Co dodatkowo dodaje pewnego rodzaju mroku całej oprawie. Tak czy inaczej zdaje mi się to być czymś zwyczajnym u Burtona, tu w zasadzie nic nie jest takie jak być powinno, gdzieś zawsze czai się magia. Warto również zwrócić uwagę na muzykę lat ‘70 - to w końcu tryumf rocka. Nie zabrakło samego Alice Coopera, który zagrał krótki koncert w domostwie Collinsów.
Film może bawić, choć zawiera i znamiona horroru. Moim zdaniem fani Burtona dostaną to czego sie spodziewają, choć przyznaje, zwiastun obrazu zawiera w zasadzie całą jego esencję. Na swój sposób „Mroczne Cienie” to nieco surrealistyczna wersja Addamsów. Burton raz jeszcze zabiera nas w swój kolorowy świat pełen magii, a zarazem ironii. Jeśli macie dosyć wampirów pokroju Edwarda, to pora na Barnabasa, na pewno przywróci blask świetności eksploatowanemu ostatnio gatunkowi.
7/10
- Przeczytaj także pierwszą recenzję "Mrocznych cieni"
Tytuł: "Mroczne cienie"
Reżyseria: Tim Burton
Scenariusz: Seth Grahame-Smith
Obsada:
- Johnny Depp
- Michelle Pfeiffer
- Helena Bonham Carter
- Eva Green
- Jackie Earle Haley
- Jonny Lee Miller
- Bella Heathcote
- Chloë Grace Moretz
- Gulliver McGrath
- Ray Shirley
- Christopher Lee
Muzyka: Danny Elfman
Zdjęcia: Bruno Delbonnel
Montaż: Chris Lebenzon
Scenografia: Rick Heinrichs
Kostiumy: Colleen Atwood
Czas trwania: 113 minut
comments powered by Disqus