"Połów szczęścia w Jemenie" - recenzja

Autor: Paulina Adamczyk Redaktor: Motyl

Dodane: 03-05-2012 20:10 ()


Kto oglądał „Czekoladę” mniej więcej wie, czego może się spodziewać po najnowszym dziele Lasse Hallströma. „Połów szczęścia w Jemenie” jest jednym z tych filmów, którego zakończenia możemy się domyślać już po paru minutach seansu.

Mimo że sam pomysł ze sprowadzeniem ławicy łososi na arabską pustynię można nazwać oryginalnym, to fabuła jest raczej banalna i niczym szczególnym nie zaskakuje. Ten prosty obraz skupia się na dwóch postaciach: Fredzie, pracowniku urzędowym w departamencie rybołówstwa oraz odnoszącej sukcesy menadżerce korporacji o imieniu Harriet. Ich drogi połączą się za sprawą niebotycznie bogatego szejka Muhammeda, który ma dość wyjazdów do Anglii tylko po to, by zarzucić wędkę. Pragnie łowić szlachetne ryby u siebie - na piaszczystych (jak na razie) terenach. Projekt na początku wydaje się szalony i niemożliwy do zrealizowania, jednak okazuje się, że dla chcącego nic trudnego. Warto dodać, że ten szaleńczy plan zostaje wdrażany w życie także dzięki napiętym stosunkom brytyjsko – arabskim. Otóż sztab pijarowców premiera europejskiej monarchii wpada na genialny pomysł ocieplenia wizerunku krajów muzułmańskich poprzez łososiową przyjaźń. Muhammed sprowadza do Jemenu Freda i Harriet i tak na naszych oczach buduje się nie tylko nowe środowisko dla ryb, ale też uczucie między dwojgiem ludzi.

Brzmi bajkowo, trochę nierealnie i tak właśnie jest. Na szczęście oszczędzono na lukrze i dzięki temu w filmie ironiczny humor stoi na całkiem niezłym poziomie (choć z pochwałami nie przesadzajmy). Tyczy się to nie tylko dialogów, ale też ukazania braku profesjonalizmu oraz nierzetelności angielskiego rządu. Jedną z jego najważniejszych reprezentantek jest rzeczniczka, Patricia, świetnie zagrana przez Kristin Scott Thomas. Jej bohaterka pokazuje, że istotną rzeczą jest ogłupianie wyborców poprzez wymyślanie coraz to lepszych strategii i tym zajmuje się przez większość swojego czasu w pracy (choć nie wiem czy ma jakiś inny). Thomas bije na głowę resztę obsady, jest niezwykle barwną postacią i dominuje na ekranie. Fred grany przez Ewana McGregora czy Emily Blunt jako Hariett wypadają już nieco bladziej, ale być może dlatego, że ich kreacje są spokojne i wyważone.

Nieco bardziej uważni widzowie, a szczególnie koneserzy norweskiego przysmaku mogą dostrzec pewną symbolikę, na której reżyser oparł całą fabułę. Nie jest ona szczególnie wyszukana, zapewne aby nie komplikować sobie scenariusza. Twórca filmu porównał głównego bohatera do łososia, który tak jak owa ryba płynąca pod prąd w końcu zmienia swoje dotychczasowe życie i podejmuje się rzeczy, o których jeszcze parę miesięcy temu nie odważyłby się nawet mówić. Godną zauważenia jest symboliczna scena, ukazująca Freda przedzierającego się pomiędzy ludźmi idącymi w przeciwnym kierunku.

„Połów szczęścia w Jemenie” to jak sama nazwa sugeruje obraz lekki, łatwy i przyjemny. W pewnym sensie nawet edukuje. O łososiu można się dowiedzieć dużo więcej niż podczas oglądania niejednego z programów, w których lektorem jest Krystyna Czubówna. Pozbawiony skomplikowanych treści idealnie nadaje się na odprężający seans po stresującym dniu. Niesie ze sobą też przesłanie, napawające widza optymizmem i nadzieją - mianowicie „nie ma rzeczy niemożliwych”.

 

Tytuł: "Połów szczęścia w Jemenie"

Reżyseria: Lasse Hallström

Scenariusz: Simon Beaufoy

Na podstawie powieści Paula Tordaya "Połów łososia w Jemenie"

Obsada:

  • Ewan McGregor
  • Emily Blunt
  • Kristin Scott Thomas
  • Amr Waked
  • Tom Mison
  • Mary Jones

Muzyka: Dario Marianelli

Zdjęcia: Terry Stacey

Montaż: Lisa Gunning

Scenografia: Michael Carlin

Czas trwania: 112 minut

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.

 


comments powered by Disqus