"Tylko on zdążył" - III miejsce w konkursie "Paradoksalny prozaik"

Autor: Paulina Malarczyk Redaktor: Kilm

Dodane: 02-05-2012 17:12 ()


 

TYLKO ON ZDĄŻYŁ

 

 

 

I

- … dobrze… co nam szkodzi…

- Świetnie! Myślałam, że już nigdy się nie przekonasz. Wprowadźcie ją – radość narastała głosie inspektorki.

Dwóch młodych mężczyzn wybiegło z sali dowodzeniowej. Powrócili po niespełna minucie, prowadząc ze sobą młodą dziewczynę.

Wyglądała na może siedemnaście lat, nie była zbyt wysoka. Postrzępiona grzywka opadała na jej bladą trójkątną twarz, reszta włosów zebrana była w gruby warkocz sięgający połowy pleców. Jej prawe oko lśniło ciemnoniebieską tęczą w blasku sztucznych świateł oświetlających pomieszczenie, lewe zasłonięte było czarną przepaską.

- To właśnie ona, jeśli jej pomożemy, bardzo szybko dostarczy nam informacji. Nie możemy zapominać, że pozostało nam 14 dni – to nie była już radość, to była czysta ekscytacja.

- Dobrze o tym wiem, ale… czy ona wie? Tak właściwie jak masz na imię dziewczyno?

- Kyre – odparła, a jej trójkątna twarz nie przejawiała żadnych emocji - doskonale wiem w czym rzecz. Niedługo Słońce zostanie zniszczone, po ośmiu minutach na Ziemi zapanuje ciemność. Nawet obecnie rozwijająca się technologia nie pozwoli na przeprowadzanie fotosyntezy bez światła. Nie wiem ile to potrwa, ale po pewnym czasie wszyscy umrzemy. Przechodząc do sedna sprawy: może uratować nas jedynie legendarny diament, jego historii chyba nie musze przytaczać, zna ją każde dziecko. Naszym problemem jest to, że nie wiemy, gdzie się znajduje… i pozostaje jeszcze kwestia przepowiedni.

- Kyre, tutaj bajki odkładamy na bok – Akrot nie spodziewał się, że mogła wierzyć w stare podania – Kepsni udostępni Ci wszystko, czego będziesz potrzebowała. Potrzebujesz trochę czasu? Za chwilę pojedziecie do Sektora C.

- Nie, jestem gotowa…

- Dobrze, bardzo dobrze. Możesz już iść.

Dziewczyna, ponownie pod eskortą mężczyzn, udała się na korytarz. Jak na przejście do sali w ukrytym skrzydle budynku, był bardzo przestronny i jasny, pewnie dlatego, że ściany, sufit, a nawet podłogę pokrywały ogromne ekrany. Po niektórych przebiegały długie ciągi cyfr, w innych dostrzec można było, prawdopodobnie podgląd na przeróżne miejsca w kwaterze dowodzeniowej i nie tylko. Nie zdążyła uchwycić żadnych szczegółów, Kepsni czekała na końcu korytarza.

- Myślałam, że z sali było tylko jedno wyjście? – Kyre zapytała z grzeczności, nic nie mogło jej zdziwić, zważając na to kim była. W Tajnej Akademii Rozwoju Kontroli Energii widziała już niejedno, ale nie była przyzwyczajona do magii poza szkołą.

- Jesteś bardzo bystra, ale musisz pamiętać, że nie tylko ty posiadasz umiejętności pozwalające Ci wpływać na otaczający Cię świat. Co prawda nie jestem tak silna jak…

- Jestem tego świadoma, ale powiedziano mi, że nie mogę używać tu mocy.

- Ja mam na to pozwolenie, ale myślę, że też dałabyś radę. Emanujesz ogromnie. Początkowo myśleliśmy, że tylko diament otacza taka energia. Nie wyobrażasz sob… - kobieta nie zdążyła dokończyć, Kyre przeteleportowała je na ulicę przed kwaterą – …nie musiałaś!

- Wydostanie się stamtąd zajęłoby nam co najmniej 20 minut, a chyba nie mamy zbyt wiele czasu.

- To prawda, ale teraz najważniejsze jest abyś pozyskała jak najwięcej mocy. Do Sektora C udamy się japońskim Shinkansenem, damy radę w dwie godziny. Twoje lewe oko? Możesz go używać?

- Nie pytaj, dam radę.

- W porządku, wiesz co masz robić?

Nie odpowiedziała, po prostu rozszerzyła prawą źrenicę do granic możliwości, tak aby dostało się do niej jak najwięcej światła. Było samo południe, mimo tego, na ulicach panował półmrok. Olbrzymie drapacze chmur zasłaniały niebo. Dopiero podczas podróży nadziemną koleją Kyre miała szansę na poważniejsze ładowanie akumulatorów.

 

 

II

Laboratorium w Sektorze C nie różniło się znacząco od kwatery głównej. Korytarze były jasne  

i niemiłosiernie długie. Na końcu jednego z nich znajdowała się ogromna hala wyposażona w  nowoczesną aparaturę. W centrum Sali stała niewielka kabina, kształtem przypominająca oszkloną trumnę.

- To tu będziesz pracowała. Jeśli Ci się uda, możesz być spokojna o dobrobyt własnych wnucząt! – wyjaśniła Kepsni.

- Świetnie! Co tak właściwie mam robić? Jak go znajdę? Mam czekać na proroczy sen? Obawiam się, że mogę się nie doczekać…

- Będziesz skanowała. W tej kabinie odizolujemy cię od środowiska zewnętrznego, podamy ci jedynie trochę światła. Przygotuj się, że może to potrwać nawet kilka dni, wielu już próbowało…

- Postaram się, w końcu to leży także w moim interesie. Jeszcze tylko jedno pytanie…

- Pytaj o co chcesz.

-Diament wydziela olbrzymie pokłady energii, a tak trudno jest go zlokalizować. Czy to nie paradoks?

- Być może… to nie czas i miejsce na dyskusje – kobieta ucięła rozmowę, ale jej mina wskazywała no to, że zastanawiała się nad słowami Kyre.

- Mogę już wchodzić?

- Jasne – Kepsni otworzyła kapsułę gestem zapraszając dziewczynę, do której rzucił się sztab laborantów przyczepiających do jej ciała elektrody.

Razem z kapsułą otworzyło się sklepienie. Szklane zadaszenie zapewniało maksymalny dostęp promieni słonecznych. Kyre położyła się na wznak. Ponownie rozszerzyła źrenicę i po chwili wpadła  w trans.

 

 

III

- Kepsni! Nareszcie jesteś. Ta burza to wasza sprawka? Jeszcze nigdy takiej nie widziałem, zazwyczaj pioruny walą nie dłużej niż godzinę, a to trwa już tydzień – w jego głosie słychać było przerażenie.

- Akrot, tylko się nie denerwuj... młoda wyrwała nam się spod kontroli, nie możemy jej monitorować, przepaliła wszystkie czujniki już po godzinie transu. Całe szczęście, że jest w kapsule, bo pewnie cały Sektor już dawno poszedłby z dymem.

- Jak mam się nie martwić? Wśród ludzi panuje panika!

- Nie narzekaj, w laboratorium rozgorzało prawdziwe piekło. Pioruny walą w Kyre, zresztą wydaje mi się, że ona robi to specjalnie. Nigdy wcześniej tego nie wiedziałam, ale może to jej sposób ładowania…

- Nie możecie jej wybudzić? Elektryczność za chwilę padnie, komunikacja jest sparaliżowana, ludzie boją się wychodzić z domu…

- Nie rozumiesz, że to nasza ostatnia szansa!? Teraz albo nigdy. Nie przeszukamy całej Ziemi  

w tydzień, skoro nie udało nam się to w przeciągu 10 lat! Nawet nie wiemy jak ten diament wygląda… z resztą to bez znaczenia. Nie dysponujemy taką mocą, która pozwoliłaby przerwać trans!

- Wracaj do Sektora C i postaraj się chronić miasto. Wygląda na to, że zostało nam jeszcze tylko kilka dni życia, zapewnijmy mieszkańcom jak najlepsze warunki do śmierci.

- Nawet tak nie myśl Akrot! Przecież jest jeszcze cień szansy…

- No właśnie: Cień! Idź już.

 

 

IV

Minął kolejny tydzień, niebo przejaśniało, a radość powróciła na ulice miasta. Tylko na ulice, w Sektorze C atmosfera była bardzo napięta. Kiedy szklana konstrukcja rozpadła się na miliony kawałeczków pod przeciążeniem elektrycznym wszyscy spodziewali się najgorszego, jednak ciało Kyre, nękane przez dwa tygodnie konwulsjami uspokoiło się i zawisło w powietrzu. Źrenica powróciła do normalnych rozmiarów, także wyraz twarzy dziewczyny wskazywał na pełnię władzy umysłowej. Lewitowała w powietrzu jeszcze przez kilka sekund, po chwili opadła i zatoczyła się lekko. Sztab naukowców pomógł jej złapać równowagę.

- Słyszysz nas?

- … tak… jak długo to trwało? Ile mamy jeszcze czasu?

- Zostało jeszcze kilka godzin. Jesteś w samą porę, namierzyłaś go? – rozemocjonowana Kepsni wyglądał jak gdyby miała zemdleć.

- Tak, spokojnie… myślałam, że minęło kilka, może kilkanaście sekund…

- Kyre! Przejdź do rzeczy! Gdzie on jest?!

- W Peru, musimy się udać do Machu Picchu – słowa te nie dodały otuchy nikomu – trudno będzie zdążyć, podobno panują tam silne prądy energetyczne…

- To niewykonalne! Tam nie można się teleportować! W tradycyjny sposób sama podróż zajmie nam kilka godzin, nasi ludzie z Andów nie poradzą sobie sami. Chyba już pora powiadomić Akrota o porażce…

- Nawet nie próbuj mi mówić, że zamierzasz się teraz poddać! Lećmy, trzeba chociaż spróbować.

- Masz rację, zrobię wszystko aby ocalić nas przed zagładą. Laboranci – Kepsni zwróciła się do  ludzi w białych fartuchach - powiadomcie ludzi ze stacji w Peru i przygotujcie odrzutowiec ze szklanym dachem, Kyre – ponownie spojrzała na dziewczynę - wiem, że jesteś pewnie zmęczona, ale musisz się jeszcze podładować.

Nie minęła nawet sekunda, a hala opustoszała, wszyscy rzucili się do pracy, zostały tam jedynie dwie kobiety.

- Świetnie to rozumiem, może to być moje ostatnie pobieranie energii… wszystko rozstrzygnie za kilka godzin, chodźmy już – na hali w sektorze C nie było już żywego ducha.

 

 

V

Miasto wybudowane ponad pół tysiąca lat temu kąpało się w ostrym świetle południowego słońca. Jasne, granitowe budowle wznosiły się pewnie na stoku góry sprawiając wrażenie, jak gdyby miały tu pozostać do końca świata. Rzadkie powietrze otrzeźwiało umysł po długiej wędrówce na szczyt. Było to jedno z niewielu miejsc na świecie do których nie docierała sieć komunikacji. Tutaj poruszać można było się jedynie po schodach, podobno naliczono ich ponad 1200.

Ekipa pokierowała się do Świątyni Słońca. Miało to być bardzo symboliczne miejsce, ludzie od dawna obserwowali energię i składali jej ofiary. Świątynia była zbudowana - jak wszystkie obiekty w mieście - ze skalnych bloków. Tylna ściana była prosta, a reszta zataczała niepełny krąg. W najniższej części ruin znajdował się ołtarz.

- Spodziewałam się czegoś innego… - głos Kepsni wskazywał na rozczarowanie.

- Spodziewałaś się, że diament będzie czekał właśnie na Ciebie?! Będzie leżał jak na dłoni? Gotowy do oddania się w niewolę pospolitej kobiecie?

- Kyre coś przegapiłam? Mówiłaś, że jest właśnie tu?

- Nawet nie wiesz jak bardzo się myliłaś, sądząc, że będę Ci służyć, tak jak Ty służyłaś Aktorowi. Przejrzałam go już kilka lat temu. Najpierw przejmie diament, potem będąc panem życia i śmierci zapanuje nad światem, wszystko pod przykrywką dobrodzieja ludzkości.

- O czym Ty…

- Co? Nawet Tobie o tym nie powiedział? Myślałaś, że zasługuje na zaufanie… biedna Kepsni. Pozostało kilka minut. Cała drżysz. Boisz się? Niepotrzebnie, o nic nie musisz się martwić, ja także Cię oszukałam – Kyre z miną pełną tryumfu zdjęła opaskę, jej lewe oko iskrzyło się w dziwny sposób. Nie posiadało tęczówki ani źrenicy, zastępował je czarny, migoczący diament – miałam go przez cały czas. Zdziwi Cię to, ale zdobyłam go w wieku…

Nikt z obecnych w Machu Picchu nie dowiedział się ile lat miała dziewczyna gdy przejęła diament, albowiem jej głos zagłuszył dobiegający z oddali ryk. Już po chwili oczom wszystkich ukazał się melanistyczny wielki kot. Zaryczał ponownie obnażając kły. Tym razem to Kyre wyglądała na  przerażoną. Jej drżący głos wydawał się pobudzać czarnego drapieżnika do zbliżenia.

- Jednak przepowiednia była prawdziwa – zwierze potwierdziło słowa rykiem, dziewczyna zareagowała na wibrujący dźwięk transem – oto jaguar, strażnik światła, wróg ciemności pojawi się przed końcem, zabierze swoją siostrę, Diament, powstały z jego łez na początku. Zagłada  będzie karą   i nauczką, z której nikt nie będzie miał prawa skorzystać. Aż do kolejnego początku.

Legendarna istota nie potrzebowała większej zachęty. Rzuciła się na Kyre, która nawet nie próbowała się bronić. Jednak bestia nie zabiła dziewczyny. Po co uprzedzać, to co nieuniknione? Jaguar precyzyjnie wygryzł diament znajdujący się w jej oku…   i zniknął w szaleńczej ucieczce przed ciemnością. Tylko on zdążył.

 

Autor: Paulina Malarczyk

Opiekun: Paweł Ciechan

III LO im. Unii Lubelskiej w Lublinie

 

Powiązane artykuły:

"Szafirowe liście" - I miejsce w konkursie "Paradoksalny prozaik"

"Ta, na której opiera się świat" - II miejsce w konkursie "Paradoksalny prozaik"

 

 


comments powered by Disqus