„Avengers” - recenzja

Autor: Michał "Saladyn" Misztal Redaktor: Motyl

Dodane: 30-04-2012 20:32 ()


  • THOR: To Asgardczyk i mój brat, nie pozwolę go obrażać.
  • CZARNA WDOWA: W ciągu dwóch dni zabił osiemdziesięciu ludzi.
  • THOR: ...jest adoptowany...

Długo czekałem na "Avengers", więc pora rozmasować nos katowany przez dwie i pół godziny dwoma zestawami okularów (korekcyjne i "trzyde") i napisać, jak udało się przedstawić przygody kolejnej grupy marvelowskich superbohaterów (po X-Men). Oj udało się!

Od jakiegoś czasu możemy oglądać coraz więcej adaptacji komiksowych w kinach (i na DVD). Marvel zdecydował się na dwa ciekawe zabiegi - uwspółcześnienie historii oraz ciekawą, wirusową formę autoreklamy (mam tu na myśli sławne sceny po napisach końcowych, będące zapowiedzią kolejnych kinowych odsłon przygód Mścicieli, na razie solo). Uwspółcześnienie, moim zdaniem, wyszło filmom na dobre. Podobały mi się bardzo dwie odsłony Iron Mana, a Kapitan Ameryka oraz Thor były w porządku. Hulk miał pecha, bo pomimo dwóch produkcji czuło się pewien zawód i niedosyt. Dlatego też z pewną obawą oczekiwałem obrazu o przygodach całego składu Avengers. Powód był prosty - skoro dało się zrobić ciekawy film o (prawie) każdym z herosów, kogo można wystawić przeciw nim, aby wszystko miało "ręce i nogi". Czy silne osobowości nie będą się wzajemnie "gryźć", sprawiając, że obraz będzie wyglądał jak potwór Frankensteina pozszywany z różnych, nie do końca pasujących elementów? Mogę was uspokoić - wszystko się udało.

Dzieło Jossa Whedona jest długie, ale moim zdaniem nieprzegadane. Zrobione zostało w sposób, który umożliwia oglądanie go jako ukoronowania całej serii, niemniej osoba udająca się na seans bez jakiejkolwiek znajomości komiksów czy wspomnianych adaptacji nie będzie zagubiona (testowane na kuzynce). Efektów trójwymiarowych autorzy użyli z wyczuciem i umiarem, stosując częściej taktykę głębi ekranowej, a nie elementów z ekranu „wypadających". Co do samej fabuły - być może część z was jest już na tyle zorientowana, by wiedzieć, że powraca znany z „Thora” Loki. Tym razem nie jest sam, a siły, z którymi przyjdzie się zmierzyć Avengersom to już nie armia Nazistów czy szaleni konstruktorzy. W centrum uwagi znajduje się kostka znana z „Kapitana Ameryki” oraz końcówki „Thora”. Rzekomo niewyczerpane źródło energii ma jeszcze jedną funkcję, o której dowiadujemy się już na początku filmu.

Pomimo dość szeroko zakrojonej akcji reklamowej czeka was wiele, wiele zaskoczeń. Dodam, że pozytywnych. Kto interesuje się komiksami i zna postać Hulka może, podobnie jak ja, zachodzić w głowę jak zbalansować obecność takiej postaci z resztą herosów. Wielokrotnie podkreślano, że zielony olbrzym swoją potęgą wychodzi wysoko poza skalę - można by rzec, że limit jego mocy nie został jeszcze osiągnięty. Siłacz, pieszczotliwie zwany przez fanów "Sałatą Marvela", odgrywa w filmie dużą rolę i mogę dodać, że kradnie końcówkę obrazu. Mark Ruffalo dał popis swoich umiejętności, a sceny z Hulkiem zapamiętacie na długo.

Dużo miejsca poświecono też TARCZY (S.H.I.E.L.D.), która od dawna monitorowała działania tak zwanych superistot i to ona jest odpowiedzialna za próbę stworzenia zespołu zwanego Mścicielami. Czy się to udało? Kapitan Ameryka, Iron Man, Hulk, Thor, Black Widow oraz Hawkeye to postaci o zupełnie odmiennych charakterach, poglądach i przeszłości. Nie będzie łatwo. Dużo uwagi poświęcono tym wątkom i uważam, że dość dobrze je poprowadzono. Każdy z Mścicieli ma swoją motywację do działania, rzeczy nie dzieją się "na zawołanie", ale mają swoją genezę. Cieszy więc, że poważnie potraktowano widza. Nawet finałowa, epicka (mam tu na myśli wygląd, ale także i skalę batalii) bitwa nareszcie ma sens. Bo przecież w tak wielu filmach nasuwa się jeden komentarz: nie wyjeżdżać nigdy do Stanów. Amerykę zawsze atakują potwory, kosmici i superłotrzy. Wielkie brawa dla składu aktorskiego (Robert Downey Jr. jak zwykle jest czarującym narcyzem), dla reżysera, dla kompozytora nienachalnej, dopasowanej muzyki. Obowiązkowo w filmie znalazły się sceny mające wywoływać śmiech - i śmiała się cała sala, więc z tego zadania również wywiązano się na piątkę z plusem. Po prostu świetne widowisko!

 W „Avengers” znalazło się miejsce również dla stareńkiego Stana Lee, puszczającego oko do fanów komiksu swoją krótką wypowiedzią. Reasumując, film jest niesamowity, dla fanów komiksów Marvela jest to absolutnie pozycja do obejrzenia w kinie i doskonała odtrutka po zupełnie nietrafionym drugim „Ghost Riderze”. Zaopatrzcie się dobrze na ten długi seans.

9/10

Tytuł: "Avengers"

Reżyseria: Joss Whedon

Scenariusz: Joss Whedon, Zak Penn

Obsada:

  • Robert Downey Jr.
  • Chris Evans
  • Mark Ruffalo
  • Chris Hemsworth
  • Scarlett Johansson
  • Jeremy Renner
  • Tom Hiddleston
  • Samuel L. Jackson
  • Gwyneth Paltrow
  • Clark Gregg
  • Cobie Smulders
  • Stellan Skarsgard
  • Paul Bettany

Muzyka: Alan Silvestri

Zdjęcia: Seamus McGarvey

Montaż: Lisa Lassek, Jeffrey Ford

Scenografia: James Chinlund

Kostiumy: Alexandra Byrne

Czas trwania: 142 minuty 


comments powered by Disqus