„Raj na ziemi” - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 20-04-2012 21:01 ()


Ach, zostać hipisem! Wpleść we włosy kwiaty, odziać zwiewne ciuszki, nawlec na siebie tonę terkoczących na wietrze koralików i biec boso przez łąkę z półnagimi dziewczętami chętnymi do praktykowania wolnej miłości. Sielanka. Któż z nas nie zamieniłby swojego znerwicowanego, pędzącego w zabójczym tempie i wykańczającego życia na ponowne zjednoczenie się z wszechświatem w gronie pozytywnie nastawionych ludzi? Czy jednak właśnie takie życie jest tym, czego wszyscy pragniemy? Na to pytanie starają się odpowiedzieć George i Linda, bohaterowie nowej komedii Davida Waina.

Zacznijmy jednak od początku. Para bohaterów rozpoczyna swoją drogę ku mentalno-socjalnemu oświeceniu w Nowym Jorku. On to znerwicowany, zaharowany oraz niecierpiący swojej pracy urzędas. Ona nie zajmuje się w zasadzie niczym konkretnym, trwoniąc pieniądze męża na rozmaite pasje i projekty zawodowe. Gdy nie udaje się jej sprzedać filmu stacji HBO, a on traci pracę, zmuszeni zostają do opuszczenia Wielkiego Jabłka. W drodze do mieszkającego w Atlancie brata Georga trafiają do nietypowego pensjonatu o wdzięcznej nazwie Elizjum, który okazuje się hipisowską komuną, żywcem wyciągniętą z lat 60. Zmęczeni dotychczasowym życiem postanawiają tymczasowo dołączyć do zgrai kolorowych przebierańców. Co następuje potem to tyleż barwny, co komicznie wykoślawiony obraz życia i perypetii dwójki mieszczuchów wśród ekstremalnych wegetarian, winiarzy-nudystów, nimfomanek i zwolenników odmiennych stanów świadomości.

Produkcji należy oddać, że w urzekająco zabawny sposób obrazuje spięcia i starcie dwóch skrajnie odmiennych postaw na wielu płaszczyznach, od zabijania muchy, poprzez pracę, pieniądze i dietę, a na korzystaniu z toalety i zamykaniu drzwi skończywszy. W czasie projekcji niejednokrotnie zdarzyło mi się szczerze zaśmiać, gdy film wydrwiwał w mniej lub bardziej wyszukamy sposób rozmaite stereotypy dotyczące tak hipisów i ich stylu, jak również wielkomiejskiego podejścia do świata. Należy przy tym zauważyć, że film puentuje wymienione zjawiska dość celnie, więc od biedy można by dopatrzyć się w nim pewnej wartości edukacyjnej. Za szczególnie zabawne można uznać rozmaite wizje i odloty spływające na bohaterów niczym sen złoty pod wpływem różnorakich naparów i herbatek, jakimi obficie się raczą. Humor nie zawsze jest najwyższych lotów, choć zasadniczo nie przekracza granicy dobrego smaku.

Aktorstwo w obrazie stoi na zaskakująco wysokim poziomie jak na typową lekkostrawną komedyjkę. Aktorzy wypadają tak naturalnie, że można by zacząć się zastanawiać czy w czasie produkcji na pewno nie podano im (oczywiście celem podniesienia realizmu) autentycznych narkotycznych dekoktów. Zarówno odtwórcy głównych ról, jak i postaci tła zostały zarysowane wyraziście i z charakterem.  

Nie można jednak stwierdzić, że „Raj na ziemi” to film bez wad. Fabuła, choć na swój sposób zabawna, jest do bólu wręcz przewidywalna i naiwna, a zakończenie to chyba jakiś żart, książkowy wręcz przykład deus ex machina. Muzyka absolutnie nie zapada w pamięć, a kadr niekiedy wypełniony jest taką ilością osób i rekwizytów, że trudno zdecydować się na czym należałoby się skupić. No i niektórych drażnić może nachalne epatowanie hipisowską etyką i zasadami. Sam przyznam, że wiele z nich uważam za absurdalne czy wręcz głupie.

Zatem czy warto wybrać się do kina na projekcję „Raju...”? Rozpatrując sprawę obiektywnie - film warto obejrzeć, bo to lekkie, nienachalne i całkiem przyjemne w odbiorze komediowe rzemiosło z zabawnymi (w większości) żartami i świetną grą aktorską. Z drugiej strony, w dobie absurdalnie drożejących cen biletów kinowych warto zastanowić się czy nie lepiej zaczekać na coś zdecydowanie lepszego.

 6/10

Tytuł: "Raj na ziemi"

Reżyseria: David Wain

Scenariusz: Ken Marino, David Wain

Obsada:

  • Paul Rudd
  • Jennifer Aniston
  • Justin Theroux
  • Alan Alda
  • Malin Åkerman
  • Ken Marino
  • Joe Lo Truglio
  • Kathryn Hahn

Muzyka: Craig Wedren

Zdjęcia: Michael Bonvillain

Montaż: Robert Nassau, David Moritz

Scenografia: Aaron Osborne

Kostiumy: Debra McGuire

Czas trwania: 98 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.

 


comments powered by Disqus