„Igrzyska śmierci” - recenzja
Dodane: 26-03-2012 22:36 ()
Tolkien, Meyer, Rowling - dzieła wspomnianych autorów przez ostatnią dekadę zdominowany kino spod znaku fantasy przynosząc wytwórniom grube miliony dolarów. Dynamicznie rozwijający się rynek filmowy jest jednak na tyle pojemny, że kolejne tytuły już czekały w kolejce na celuloidową wersję. Czy „Igrzyska śmierci” Suzanne Collins okażą się przebojem na miarę sławniejszych poprzedników?
Akcja obrazu została osadzona w świecie przyszłości, gdzie nie ma już Stanów Zjednoczonych. Miejsce mocarstwa zajęło Panem - twór składający się ze stolicy i podległych jej dwunastu dystryktów. Co roku w Kapitolu odbywają się Głodowe Igrzyska, stanowiące rodzaj kary za bunt społeczeństwa przeciwko despotycznej władzy. Po tym konflikcie trzynasty dystrykt został zmieciony z powierzchni ziemi, a pozostałe, aby zawsze pamiętać o niechlubnym wydarzeniu, muszą co roku wystawić do walki na śmierć i życie dwójkę trybutów - kobietę i mężczyznę w wieku od dwunastu do osiemnastu lat (traktat o zdradzie). Wybrańcy dostąpią zaszczytu reprezentowania danego dystryktu. Nieuchronnie zbliżają się siedemdziesiąte czwarte Głodowe Igrzyska. Wygrać może tylko jeden (prawie jak w „Nieśmiertelnym”).
W dwunastym dystrykcie poznajemy Katniss Everdeen, szesnastolatkę, która po śmierci ojca przejęła rolę głowy rodziny. Wraz ze swoim przyjacielem Galem zapuszcza się do okolicznych lasów, aby polować na dziką zwierzynę. Dzięki zdobyczom jest w stanie nie tylko przetrwać w osadzie, gdzie ludzie żyją na skraju ubóstwa, lecz również pozostawić sobie nieco towaru na handel. Kiedy podczas corocznych dożynek pada nazwisko Prim Everdeen, Katniss bez namysłu zajmuje miejsce siostry, stając się pierwszą ochotniczką w historii swojego dystryktu. Drugim trybutem reprezentującym barwy dwunastki zostaje Peeta Mellark, syn piekarza. Los tych dwojga zostaje złożony na ręce Haymitcha, moczymordy i niegdysiejszego zwycięzcy igrzysk, który musi wpoić im twarde zasady przetrwania na arenie, a także przygotować na trudną i nieuczciwą walkę z pozostałymi trybutami.
Obraz Gary'ego Rossa ukazuje dystopijny świat w żelaznym uścisku tyranii Kapitolu. Upadek cywilizacji i odrodzenie się jej na gruzach dawnego ładu doprowadziło do zezwierzęcenia obyczajów oraz wyparcia ludzkich odruchów jak empatia, troska czy wrażliwość. Najcenniejszą walutą obok pieniędzy jest medialna popularność, umożliwiająca dowolną manipulację widzem. Telewizja oraz aparat władzy totalitarnej, opartej na zastraszaniu stanowią jeden z mechanizmów rządzących (kłania się „Uciekinier”). Społeczeństwo bombardowane przez interaktywne widowiska bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia wyczekuje krwawych i niemoralnych rozrywek, nie przejmując się tym, że na arenie giną dzieci. To, co dla matki trybuta będzie niepowetowaną stratą oraz ogromnym cierpieniem, dla reszty jawi się jako sadystyczna zabawa mająca dostarczyć niezapomnianej dawki wrażeń w świecie, gdzie rozwarstwienie między bogatą stolicą, a ubogą prowincją jest nader wyraźne. Głodowe Igrzyska przypominają walki gladiatorów – tu nie ma miejsca na niezdecydowanie czy moralne rozterki. Tymczasowe sojusze przeradzają się w spiski, a los uczestników zależy nie tylko od ich sprawności fizycznej, ale też „żyjącej” areny.
Trudno dziwić się powierzeniu głównej roli Jennifer Lawrence - wschodzącej gwiazdy kina. Po obejrzeniu jej występu w dziele Debry Granik, "Do szpiku kości", sam lepiej nie wytypowałbym aktorki mającej wcielić się w Katniss. Charyzmatyczna, utalentowana Amerykanka dysponuje niebywałym instynktem w demonstrowaniu gamy emocji, niezbędnych przy tej kreacji. Narratorką powieści jest sama bohaterka, a to co myśli stanowi kluczową część dzieła Collins. Aktorka nie tylko potrafi bezbłędnie „wejść” w postać, ale również zaprezentować się w zjawiskowej sukni.
Pozostała część obsady, mimo że trafnie dobrana, ginie pod naporem kreacji Lawrence. Zarówno Josh Hutcherson jak i Liam Hemsworth przebywają krótko na ekranie, aby silniej zaakcentować swój udział. Podobny zarzut można wysnuć wobec Woody'ego Harrelsona, którego postać została zbyt wygładzona i nie przypomina nałogowego alkoholika tarzającego się w swoich wymiocinach. Słynący z żywiołowych kreacji aktor, w „Igrzyskach śmierci” nie miał możliwości zademonstrowania wszechstronnych umiejętności, ograniczonych ze względu na konstrukcję jego bohatera. Pozytywnie należy ocenić epizod Lenny’ego Kravitza jako stylisty Katniss. Pojawienie się stoickiego Cinny rozluźnia gęstą atmosferę zbliżającego się fatum. Oczywiście nie można pominąć fenomenalnego Stanleya Tucci. Mistrz drugiego planu nie zawodzi, popisując się kreacją ekstrawaganckiego i bezwzględnego prezentera telewizyjnego, który pod nieskazitelnym makijażem skrywa tonę fałszu.
Od początku wiadomo było, że ekranizacja nie pomieści wszystkich wątków z książki. Mimo to autorzy stanęli na wysokości zadania i uchwycili istotę powieści. „Igrzyska śmierci” są przykładem kina, w którym historia góruje nad efektami specjalnymi, które powinny uzupełniać wizję autorki, a nie zdominować obraz. Twórcom udała się ta sztuka bezbłędnie. Można mieć zarzut, że niektóre ujęcia są nazbyt rozdygotane, jak też widoczny był brak większego zagłębienia się w sytuację geopolityczną Panem, z mocniejszym zaakcentowaniem wyzysku, ciemiężenia i niewolniczej pracy, niemniej nie zaburza to odbioru obrazu jako całości.
"Igrzyska śmierci" nie zawiodły moich oczekiwań, ale też nie rzuciły na kolana. To dopiero pierwszy akt trylogii Suzanne Collins, wprowadzający do niegościnnej przyszłości, która, miejmy nadzieję, nigdy nie znajdzie swojego odbicia w rzeczywistości. Dla rewelacyjnego występu Jennifer Lawrence warto poświęcić dwie i pół godziny czasu. Czekam z niecierpliwością na kontynuację i większą rolę Donalda Sutherlanda. Polecam!
7/10
Tytuł: "Igrzyska śmierci"
Reżyseria: Gary Ross
Scenariusz: Gary Ross, Billy Ray, Suzanne Collins
Na podstawie powieści Suzanne Collins "Igrzyska śmierci"
Obsada:
- Jennifer Lawrence
- Josh Hutcherson
- Liam Hemsworth
- Woody Harrelson
- Elizabeth Banks
- Lenny Kravitz
- Stanley Tucci
- Donald Sutherland
- Toby Jones
- Wes Bentley
- Isabelle Fuhrman
- Amandla Stenberg
- Willow Shields
Muzyka: T-Bone Burnett, James Newton Howard
Zdjęcia: Tom Stern
Montaż: Juliette Welfling, Stephen Mirrione
Scenografia: Philip Messina
Kostiumy: Judianna Makovsky
Czas trwania: 142 minuty
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus