"Hugo i jego wynalazek" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 26-02-2012 21:34 ()


Niewielu jest luminarzy kina, którzy potrafią zauroczyć widza opowieścią chwytającą za serce, a w gruncie rzeczy będącą sentymentalną i fantastyczną podróżą w czasie do początków kinematografu. Martinowi Scorsese udała się ta sztuka, mimo że jego najnowsze dzieło nie do końca skierowane jest do najmłodszych widzów, jak mogło się wydawać z zapowiedzi.

Autorzy, korzystając z technologii trójwymiarowej, ożywiają międzywojenny Paryż przybliżając nam losy sieroty, niejakiego Hugo Cabreta. Chłopak codziennie oliwi i nakręca zegary na stacji Montparnasse, będąc na utrzymaniu wiecznie zapijaczonego wuja. Pozostawiony sam sobie jest zmuszony do dokonywania drobnych kradzieży, przez co dość często wchodzi w konflikt z prawem. Kryjówka Hugo w samym sercu olbrzymiego zegara skrywa niesamowitą tajemnicę. Młodzieniec stara się uruchomić automat, który stanowi jedyną pamiątką po tragicznie zmarłym ojcu. Części do naprawy innowacyjnej maszyny pozyskuje z dworcowych sklepików, do czasu aż jego niecne występki zostają zauważone przez właściciela jednego ze stoisk. Aby zadośćuczynić kradzieżom Hugo zobowiązuje się odpracować dług za przywłaszczone rzeczy. Przy okazji poznaje uroczą wychowankę sklepikarza – Isabelle.

Trudno odmówić najnowszemu dziełu Scorsese precyzji wykonania, która w połączeniu z technologią trójwymiarową pozwala dostrzec najdrobniejsze detale filmowego rzemiosła. Niemniej chyba każdy widząc zapowiedź „Hugo” spodziewał się odrobinę innego obrazu, bardziej bajkowego i fantastycznego. Tymczasem autor zabiera nas w nietypową wędrówkę: odkrywania ekscytującego życia Georgesa Mélièsa – Merlina kina. Pod sztafażem historii o sierocie twórca „Taksówkarza” gloryfikuje postać jednego z ojców kinematografu, przy okazji samemu wykorzystując sztuczki wymyślone i wplecione w elastyczny język kina przez Mélièsa.

Iluzja, rozbuchana wyobraźnia, magia to czynniki, które w pracy Mélièsa odgrywały istotną rolę. Ich elementy twórca z powodzeniem przenosił na celuloid, dając początek gatunkowi, bez którego nie można wyobrazić sobie współczesnego kina – fantastyce. Środki wyrazu z jakich korzystał często wychodziły poza kuglarskie sztuczki i prestidigitatorskie triki, opierając się na nadzwyczajnej pomysłowości oraz nowatorskich metodach montażu. Osoba Mélièsa jest o tyle doniosła dla rozwoju kinematografu, iż to dzięki jego filmowym eksperymentom rozpoczęto modelować strukturą fabularną obrazów i przeciwstawiać się fantastycznej nierealności. To co u Mélièsa było cudownie irracjonalne, z czasem musiało znaleźć swoje przeciwieństwo. Dzięki technikom wprowadzanym przez autora blisko pół tysiąca filmów, kino zyskało na wyrazistości i unikalności.   

W obrazie Scorsese swoistymi przewodnikami po niesamowitym świecie Mélièsa stają się Hugo i Isabelle. Młodzi, żądni przygód i wrażeń, nieustępliwie zmierzający do rozwikłania zagadki automatu. Reżyser podobnie jak pionier kina lubi eksperymentować, a w tym przypadku nie bał się zawierzyć ciepłej, acz prostej historii. Udało mu się nawet wpleść w fabułę prawdziwe wydarzenie, jakim była kraksa pociągu w 1895 r., którą w obrazie widzimy w koszmarze bohatera, a także samemu przez moment przemknąć przed kamerą.  Mimo całego uwielbienia do jego twórczości, można przyczepić się, iż jednak czegoś zabrakło. A mianowicie mocnej końcówki. Cała historia przedstawiona w „Hugo”, atmosfera tajemnicy, którą karmi nas autor, zdaje się być preludium do wielkiego wydarzenia. Niestety, nic takiego nie następuje. Rozwikłanie zagadki, która mami widza przez cały obraz, okazuje zbyt proste, by nie rzec błahe. Nie będę zdradzać co to jest, ale na pewno nie tego spodziewa się przeciętny widz. Jak na film z pogranicza fantastyki oczekuje się czegoś z pompą, a otrzymuje „tylko” ukłon w stronę twórczości Mélièsa. Pomysł może i ciekawy, będący fortelem Scorsese, ale mogący zepsuć odbiór filmu niejednemu widzowi. Nie każdy bowiem doceni zamysł autora i przez to może wyjść niezadowolony z seansu. Nie zmienia to jednak faktu, że „Hugo” naszpikowany jest olśniewającymi scenami w pełni uzasadniającymi magię kina.

Czy „Hugo i jego wynalazek” zasługują na grad Oscarów? W moim odczuciu raczej nie. Scorsese nakręcił przepiękną opowieść o zapomnianym „Homerze kina”, ale poza kilkoma chwytami, urzekającą scenografią i zdjęciami, historia Hugo przestaje być przejmującą opowieścią o nastoletnim sierocie, a zmienia się w laurkę dla Georgesa Mélièsa. Takiej iluzji nie powstydziłby się nawet sam wspomniany autor. Dla niezapomnianych wrażeń estetycznych warto się jedna skusić na seans, a nuż znajdziecie w nim nutę inspiracji.

 6/10

Tytuł: "Hugo i jego wynalazek"

Reżyseria: Martin Scorsese

Scenariusz: John Logan

Na podstawie książki Briana Selznicka "Wynalazek Hugona Cabreta"

Obsada:

  • Ben Kingsley
  • Sacha Baron Cohen
  • Asa Butterfield
  • Chloë Grace Moretz
  • Ray Winstone
  • Emily Mortimer
  • Christopher Lee
  • Helen McCrory
  • Jude Law

Muzyka: Howard Shore

Zdjęcia:  Robert Richardson

Montaż: Thelma Schoonmaker

Scenografia: Dante Ferretti, Francesca LoSchiavo

Kostiumy: Sandy Powell

Czas trwania: 127 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus