"Podróż na Tajemniczą Wyspę" - recenzja
Dodane: 19-02-2012 23:22 ()
Cztery lata po premierze „Podróży do wnętrza Ziemi” hollywoodzcy producenci przypomnieli sobie, że dzieła Juliusza Verne’a na jednym tytule się nie kończą, a okazją do pokazania trójwymiarowych efektów może być nawet najbardziej prostacki scenariusz. Voila! - oto przepis na kino najnowszej, mizernej przygody. Hop, hop, panie Spielberg, gdzie pan się schował?
Obsadę pierwszej części bezboleśnie wymieniono pozostawiając w szeregach niedoświadczonych podróżników jedynie już nieco wyrośniętego Josha Hutchersona. Grany przez niego Sean odbiera zakodowany sygnał radiowy, który prawdopodobnie pochodzi od jego dziadka, zapalonego vernisty i poszukiwacza przygód. Po rozkodowaniu zapisków okazuje się, że opisana w książce Tajemnicza Wyspa istnieje naprawdę i wystarczy podążać za pozostawionymi wskazówkami, aby znaleźć tę niesamowitą krainę. Niestety w tym weekendowym wypadzie Seanowi towarzyszy ojczym, Hank, który postanawia wykorzystać nadarzającą się okazję do zacieśnienia więzi rodzinnych z pasierbem.
Całkiem możliwe, że główna idea, która przyświecała twórcom obrazu mieściła się w trzech słowach: kolorowo, schematycznie, monotonnie. „Podróż na Tajemniczą Wyspę” to produkcja skierowana raczej do najmłodszych widzów, ale jeżeli i oni podczas seansu nie mogą się powstrzymać od ziewania bądź stwierdzeń pokroju: „wiedziałem, że tak będzie”, to oznacza, że autorzy dali plamę na całej linii. Pięknym opakowaniem można kusić, ale wcześniej czy później jego śmierdząca zawartość sama wyleje się na zewnątrz.
Gagi bez humoru, pościgi bez emocji i nawet podniebny rajd na przerośniętych pszczołach obserwuje się bez większego zaangażowania. Kraina wygenerowana w trzewiach komputerowych molochów ładnie prezentuje się w trójwymiarowych okularach i to chyba jej jedyna zaleta. Dzielni bohaterowie nie mają kiedy nacieszyć się swoim odkryciem, bo równie szybko, co trafili na ten przysłowiowy raj na Ziemi, muszą się z niego ewakuować. Wszystkich tajemnic egzotycznej flory i fauny nie dane nam będzie poznać.
Obok wspomnianego Hutchersona w obrazie wystąpił Dwayne „The Rock” Johnson, czyli etatowy mięśniak, który w przerwach na filmy akcji dorabia sobie w produkcjach familijnych, niańcząc nastoletnich adeptów kina. Mimo szczerego uśmiechu rysującego się na jego twarzy, braku aktorskich umiejętności nie da się nadrobić eksponując mięśnie na klacie. Obsadzony w roli dziadka chłopca Michael Caine również nie ratuje widowiska. W polskiej wersji językowej za Anglika przemówił skrzeczący, zniewieściały głos, którego dźwięk przypomina zarzynaną kurę. Ot i uroki rodzimego dubbingu.
Osiemdziesiąt pięć minut męczarni ciągnie się niemiłosiernie i tylko żal, że w ten wątpliwy spektakl efektów specjalnych, okraszonych moralizatorskim kazaniem (nie mogło zabraknąć oczywistych prawd) wmieszano nazwisko Juliusza Verne’a. Film polecam wytrwałym, ekranowym wędrowcom, którym nie straszna ani głupota, ani łopatologia. W przeciwnym razie bilet na Tajemniczą Wyspę lepiej wymienić na egzemplarz książki.
3/10
Tytuł: "Podróż na Tajemniczą Wyspę"
Reżyseria: Brad Peyton
Scenariusz: Brian Gunn, Mark Gunn
Obsada:
- Josh Hutcherson
- Vanessa Hudgens
- Dwayne Johnson
- Michael Caine
- Kristin Davis
- Luis Guzmán
Muzyka: Andrew Lockington
Zdjęcia: David Tattersall
Montaż: David Rennie
Scenografia: Bill Boes
Kostiumy: Denise Wingate
Czas trwania: 94 minuty
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus