"Artur ratuje Gwiazdkę" - recenzja
Dodane: 23-12-2011 06:04 ()
Animatorzy z brytyjskiego studia Aardman znaleźli sposób, aby w wyeksploatowany wątek mikołajkowo-świąteczny tchnąć nowego ducha, sprawiając że widz będzie się świetnie bawił bez znaczenia czy ma lat pięć czy sto pięć. "Artur ratuje Gwiazdkę" to niezwykle ciepła, niepozbawiona humoru, a przede wszystkim zwariowana, wyprawa do lat szczenięcych, gdy z utęsknieniem wyczekiwało się prezentów pod choinką.
Postęp i rozwój technologiczny również w tym przypadku odcisnęły swoje piętno - niemniej ukazano to subtelnie i z pomysłem. Mikołaj jak co roku musi wykonać arcyważną misję - rozdać wszystkim dzieciom na świecie upragnione upominki. Biorąc pod uwagę coraz większą populację Ziemian nie jest to zadanie najłatwiejsze i logistycznie wykonalne. Jednak armia świetnie wyszkolonych posłańców - elfich komandosów – z poświęcenie godnym podziwu, dostarczy każdą zabawkę nawet w najbardziej niedostępne rejony globu. Czy na pewno każdą? A co się stanie, jeżeli jakieś dziecko zostanie pominięte na obszernej liście poczciwego staruszka?
Głównym bohaterem obrazu jest Artur - młodszy i bardziej gapowaty syn Mikołaja. W przeciwieństwie do swojego starszego brata Steve'a nie jest błyskotliwy, nie przejawia zmysłu taktycznego oraz dość często brakuje mu zimnej krwi i opanowania. Gdy trzeba nie myśli logicznie tylko idzie na żywioł. Co go jeszcze różni od brata? Rzecz zasadnicza - ma ogromne serce, a misję dostarczenia prezentów traktuje nie mniej poważnie niż pozostali członkowie mikołajowego rodu. A tych w obrazie mamy aż nadto poczynając od blisko 140-letniego dziadka, który mimo emerytury marzy o jeszcze jednej eskapadzie słynnymi saniami. Kiedy okazuje się, że dla jednego dziecka najbliższe święta mogą się skończyć bez prezentu, Artur nie daje za wygraną. Musi znaleźć sposób, nawet najbardziej nieprawdopodobny, aby przed wschodem słońca dostarczyć zagubiony pakunek.
Niby historia nie jest odkrywcza, ani nadto skomplikowana, ale dzięki sprawnemu rozłożeniu akcentów, nakreśleniu wyrazistych postaci, z których każda ma swoje pięć minut, nietuzinkowemu humorowi oraz uchwyceniu świątecznej atmosfery – przygody bohaterów śledzi się z czystą przyjemnością. Autorom udało się bez nachalnego moralizatorstwa czy zbędnego gwiazdorstwa pokazać jakimi wartościami należy się kierować na co dzień. Poświęcenie, miłość, altruizm, determinacja, a przede wszystkim odrobina wiary we własne siły wciąż stanowią cząstkę człowieczeństwa, o której nawet przy okazji świąt zbyt często zapominamy. Od Artura bije niesamowita radość z tego co robi, a pozytywna energia powoli udziela się pozostałym członkom mikołajowej familii. Ponoć czynienie dobra jest zaraźliwie.
Oczywiście w obrazie oprócz klasycznych sań z reniferami, które są oczkiem w głowie seniora rodu, nie mogło zabraknąć technicznych nowinek. Potężny statek powietrzny przypominający Enterprise ze Star Treka – to ulepszona wersja pojazdu Mikołaja. Przemieszczający się z zawrotną prędkością, z armią oddanych elfów na pokładzie, idealnie nadaje się do misji, którą trzeba wykonać w jeden wieczór. Uwagę przykuwają też sprytne i rezolutne elfy – wyszkolone nie gorzej niż sam Ethan Hunt. Nie ma dla nich sytuacji bez wyjścia – są mistrzami improwizacji i ciętej riposty. Autorzy nie zapomnieli również o Polsce, która przez moment pojawia się na wielkich ekranach centrum operacyjnego na biegunie północnym. Uważni widzowie doszukają się również niewinnego żarciku, jak myślę, przygotowanego na potrzeby polskiej wersji językowej.
Podsumowując, „Artur ratuje Gwiazdkę” to zaskakująco dobre kino familijne, które zarazem bawi jak i uczy. Wlewa też nadzieję w serce, że mimo szału zakupów i pościgów po sklepach nie stracimy z pola widzenia istoty świąt, a najlepszym darem będzie pamięć o bliskich, nawet tych całkowicie obcych. Ho, ho, ho i Wesołych Świąt!
Korekta: Ania Stańczyk
Tytuł: "Artur ratuje Gwiazdkę"
Reżyseria: Sarah Smith
Scenariusz: Peter Baynham, Sarah Smith
Obsada (głosy):
- James McAvoy
- Hugh Laurie
- Bill Nighy
- Jim Broadbent
- Imelda Staunton
- Ashley Jensen
- Laura Linney
- Eva Longoria
Muzyka: Harry Gregson-Williams
Zdjęcia: Jericca Cleland
Montaż: John Carnochan, James Cooper
Scenografia: Evgeni Tomov
Kostiumy: Yves Barre
Czas trwania: 97 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...