„Happy Feet: Tupot małych stóp 2” - recenzja
Dodane: 08-12-2011 16:53 ()
Pingwiny to przeurocze zwierzęta, które zasłużenie odnajdują się w kinematografii, w szczególności (ale nie tylko) tej przeznaczonej dla młodszego odbiorcy. Choć obserwowanie ich chybotliwego chodu może niekiedy doprowadzić do oczopląsu, to często nie sposób oderwać od nich wzroku. Hollywoodzki przemysł doskonale wie o ludzkiej słabości do sympatycznych nielotów i wykorzystuje to z premedytacją, podsuwając nam niemal sezonowo filmowe kąski z pingwinami w rolach głównych. Czasami są to produkcje zjadliwe, innym razem świeże niczym rybka, która spędziła weekend pod upalnym niebem.
Na swoje szczęście „Happy Feet: Tupot małych stóp 2” zdecydowanie nie odstrasza. Jak to w kinie familijnym bywa, przedstawiona historia jest prosta i dostosowana do potrzeb młodego odbiorcy. Nie znaczy to jednak, że jest mdła i nie rozbawi starszego widza. W telegraficznym skrócie - zatoka zamieszkiwana przez kolonię pingwinów zostaje odcięta od świata przez dryfującą górę lodową. Ciężar oswobodzenia pobratymców spada na barki młodego pingwiniego ojca imieniem Mambo oraz na towarzyszące mu maluchy. W tym celu wędrują oni do sąsiedniej kolonii, aby sprowadzić pomoc. W międzyczasie rozwija się kilka wątków pobocznych, które pozwalają nam poznać innych bohaterów i ich przygody.
Przedstawiona w obrazie wędrówka pingwinów jest przyczynkiem do wielu zabawnych gagów. Humor w filmie być może nie jest najwyższych lotów, jednak nie obraża on inteligencji widza. Moim absolutnym faworytem są perypetie dwóch kryli, które postanawiają zostać drapieżnikami. Całość scenariusza przepleciona jest chwytającymi za serce piosenkami. Doskonale znane utwory z na nowo napisanym tekstami, odnoszącymi się do fabuły i wartości propagowanych przez film, stanowią doskonałe uzupełnienie obrazu. Autorzy odważnie bawią się konwencjami kreując na pierwszy rzut oka absurdalne zestawienia, które nie dość, że bronią się same w sobie to znacznie zwiększają poziom komizmu w produkcji (malutkie pingwiniątko + aria operowa = rechot pod niebiosa). Galeria zaprezentowanych postaci jest barwna i interesująca, choć co trzeba przyznać, typowa dla kina familijnego. Oprócz pingwinów widz ujrzy również inne zwierzęta duże i małe zamieszkujące Antarktykę. Gromkie brawa należą się twórcy polskiej ścieżki dialogowej za świetny dubbing. Głosy dobrano i odegrano w sposób niebudzący zastrzeżeń.
Od strony technicznej film być może nie wyznacza nowych standardów cyfrowej animacji, ale z pewnością stanowi doskonały przykład rzetelnie wykonanej pracy. Postacie delikatnie przerysowano, pragnąc podkreślić ich charakter, co jest doskonałym rozwiązaniem w przypadku produkcji osadzonej w społeczności tak bardzo podobnych do siebie zwierząt. Ich animacja jest bardzo naturalna, choć mam wrażenie, że graficy przesadzili odrobinę z ukazaniem charakterystycznego chodu pingwinów. Sprawia to czasami, że obserwowanie w dużym zbliżeniu przemieszczających się na ekranie ptaków może być nieco męczące. Na szczególne uznanie zasługują ujęcia podwodne, w których zobrazowano życie ławicy kryli. Bardzo dobrze sprawdza się również muzyka tła doskonale podkreślająca akcję. Niektóre aranżacje, jak na przykład ta rozbrzmiewająca, gdy widzimy ujęcia potężnej, mrocznej góry lodowej sunącej przez ocean, potrafią wywołać autentyczny dreszcz na karku.
Mogę z całego serca polecić „Tupot małych stóp 2” wszystkim rodzicom poszukujących dobrego seansu, na który mogliby zabrać swoje pociechy. Ale nie tylko im. Film spodoba się również starszym odbiorcom, którzy docenią zabawę konwencjami, nieco absurdalny humor i rewelacyjną ścieżkę dźwiękową. Pomimo dwudziestu trzech lat na karku i sporej dawki cynizmu, która towarzyszy mi na co dzień, na filmie bawiłem się doskonale. Marsz do kina.
6/10
Tytuł: „Happy Feet: Tupot małych stóp 2”
Reżyseria: George Miller
Scenariusz: George Miller, Warren Coleman, Gary Eck, Paul Livingston
Obsada (głosy):
- Elijah Wood
- Robin Williams
- Hank Azaria
- Pink
- Sofía Vergara
- Brad Pitt
- Matt Damon
- Hugo Weaving
Muzyka: John Powell
Zdjęcia: David Peers, David Dulac
Scenografia: Lopsie Schwartz
Czas trwania: 105 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...