"Zamiana ciał" - recenzja

Autor: Barbara Kuźma Redaktor: Motyl

Dodane: 05-12-2011 20:20 ()


Refren „Ale to już było…” sam ciśnie się na usta, kiedy w kinach pojawia się kolejny film oparty na schemacie zamiany ról/ciał/rodzin i czegokolwiek tylko dusza zapragnie. Tym razem po ten ograny już motyw sięgnął David Dobkin, reżyser dzieł umiarkowanie wybitnych, takich jak „Fred Claus – Brat Świętego Mikołaja” czy „Martwe gołębie” i wycisnął z niego to, co ‘NAJ’. Ale po kolei.

Dave (Jason Bateman) i Mitch (Ryan Reynolds) znają się właściwie od zawsze. Połączyła ich szkoła i szczeniackie wybryki. Ku przerażeniu Mitcha, jego najlepszy kumpel zaczął z nich jednak szybko wyrastać: skończył studia z wyróżnieniem, założył rodzinę i znalazł się na jak najlepszej drodze, by zrealizować swe ambicje zawodowe. W tym samym czasie Mitch… nie zrobił nic, albo prawie nic: został aktorem filmów reklamowych i poderwał połowę żeńskiej populacji USA. Z dawna zaplanowane spotkanie obu panów przebiegło bez większych niespodzianek – obaj zaczęli się przechwalać swoimi dokonaniami i, jak jeden mąż, stwierdzili, że wszystkiego sobie nawzajem zazdroszczą. Nie wiedzieli, że to wyznanie zmieni ich życie na zawsze. Skacowany poranek przyniósł obu sporą niespodziankę: obudzili się nie w swoich łóżkach, nie w swoich domach i, o zgrozo, nie w swoich ciałach!

Nie myli się ten, kto uzna tak rozpoczynającą się fabułę za wtórną i zalatująca smrodkiem banału. W „Zamianie ciał” znaleźć można bowiem wyłącznie te NAJbardziej ograne i standardowe dla produkcji spod znaku wymian i transformacji elementy typu moralizatorskiego i resocjalizującego (‘nie samą pracą żyje człowiek!’ obok ‘rodzina jest najważniejsza!’ i ‘kiedyś trzeba dorosnąć!’). Niestety, ten ‘aromat’ dobrych rad cioci Kloci to nie jedyny trudny do zniesienia zapaszek, jaki serwują widzom Dobkin i spółka. Co rusz okraszają akcję jakże apetycznymi perfumami niemowlęcych kup, które niczym naboje z Mausera strzelają w powietrze i trafiają w otwarte usta czy przerażone oczy. Do tego dochodzi poranna świeżość kciuków, które dziwnym zrządzeniem losu zmuszane są do penetracji najróżniejszych otworów ciała podstarzałych gwiazd porno (czy, jak kto woli, lorno) oraz armatnie salwy wypuszczanych przez wiadome ludzkie zakamarki toaletowych gazów bojowych.

Ta przyciężka atmosfera co prawda nie przysłoniła kilku jaśniejszych punktów filmu, np. fenomenalnego szkolenia, jakiego Dave udzielił Mitchowi, by ten jakoś przetrwał trudy prawniczych negocjacji i niewygody związane z byciem głową rodziny, mitchowskich sposobów na podryw w autentycznie nietypowych miejscach, a przede wszystkim finałowej sceny ‘odzamieniania się’. Niestety, zdecydowana przewaga kloacznego humoru wpisuje „Zamianę ciał” w nurt kina wybitnie niewybitnego, miałkiego oraz łopatologicznego, a sam pomysł na filmowe zamiany ról ostatecznie chyba pogrąża, podtapia i na koniec spłukuje obficie. Oby tylko po tych zabiegach na desce i muszli nie zostało zbyt wiele śladów, bo po tym seansie człowiek ma ochotę choć na jakiś czas oderwać wzrok od niezbyt twardych, ale jakże namacalnych dowodów trawienia.

 

Tytuł: "Zamiana ciał"

Reżyseria: David Dobkin

Scenariusz: Jon Lucas, Scott Moore

Obsada:

  • Ryan Reynolds
  • Jason Bateman
  • Leslie Mann
  • Olivia Wilde
  • Alan Arkin
  • Mircea Monroe
  • Gregory Itzin

Muzyka: John Debney

Zdjęcia: Eric Alan Edwards

Montaż: Lee Haxall, Greg Hayden

Scenografia: Debra Schutt

Kostiumy: Betsy Heimann

Czas trwania: 113 minut

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...