"Dom snów" - recenzja
Dodane: 01-11-2011 18:04 ()
Twórcy horrorów od lat przybliżają nam wizje nawiedzonych domów, w których duchy, strzygi i inne maszkary zapuściły korzenie na dobre. Niewiele z filmów grozy może poszczycić się opinią, że upiorne rezydencje przyprawiają nas o ciarki na plecach. Obraz Jima Sheridana nie miał tyle szczęścia, aby znaleźć się w tym zaszczytnym gronie.
Na początku trzeba wspomnieć, że "Dom snów" to po trochu niechciane "dziecko", któremu cudem udało się obejrzeć światło dzienne, a poród nie należał do łatwych i bezbolesnych. Pierwotny materiał nie spodobał się producentom, więc zdecydowano się ponownie wrócić na plan. Sheridan nakręcił nowe sceny, aczkolwiek wyszedł nieco poza wyobrażenia włodarzy studia, którym wersja reżysera nie przypadła do gustu. Jim, będąc człowiekiem honoru, zgłosił nawet, aby jego nazwisko zniknęło z czołówki rodzącego się potwora. Niestety nic takiego się nie stało, a obraz, po którym bezlitośnie przejechały się nożyce montażystów, trafił do kin. Za kilka lat nikt nie będzie pamiętał o tym horrorowym bękarcie, toteż szkoda zmarnowanego potencjału trójki znakomitych aktorów – Craiga, Weisz i Watts.
Will Atenton postanawia porzucić pracę wydawcy i samemu zasmakować sławy jako poczytny autor bestsellerowej powieści. Kupuje dom w spokojnej okolicy, gdzie wraz z żoną oraz dwójką kochających córeczek, będzie wiódł długie i szczęśliwe życie pisarza. Niestety, sielankowa egzystencja zostaje zmącona serią niepokojących wydarzeń. Okolice domu zaczyna nękać nieznana persona, a w czeluściach piwnicznych wyznawcy niegdysiejszego właściciela posesji wieszczą jego rychły powrót. Imię jego to Peter Ward - przed laty wymordował całą swoją rodzinę. Jak nie trudno się domyślić dom, w którym dopuszczono się makabrycznego czynu został zakupiony przez Willa. Początkujący pisarz nie mogąc liczyć na pomoc lokalnego wymiaru sprawiedliwości, zaawansowanych wiekowo stróżów prawa, postanawia samodzielnie rozwikłać zagadkę sprzed lat.
"Dom snów" to realizatorski koszmar, gdzie wszelkie prawidła obrazów grozy zostały przewrócone do góry nogami. Twórcom nie wyszło kompletnie nic, aby zaciekawić widza. Zabrakło odwagi, a być może konsekwencji w podjęciu męskiej decyzji czy powstający obraz ma być horrorem, thrillerem psychologicznym czy zwykłym kryminałem. Mało tego, najważniejszy twist filmu został ujawniony już w zwiastunie, co sprawia, że wyprawa do kina staje się bezcelowa. Do momentu, kiedy zostaje ujawniona prawdziwa tożsamość niejakiego Petera Warda, autorzy serwują nam bezbarwny, mało emocjonujący obraz, w którym gałęzie stukające do okien, dzwonki powiewające na wietrze lub cień osoby zlewający się z drzewem mają budować atmosferę - co jak nie trudno zauważyć, nie należy do wyszukanych sposobów na wystraszenie widza.
Później otrzymujemy najgorszy zwrot akcji w dziejach współczesnego kina. Jeżeli dystrybutor porównuje "Dom snów" do "Szóstego zmysłu" to obraz z Brucem Willisem zna wyłącznie z podań i legend potocznie zwanych recenzjami. Różnica w obu filmach jest kolosalna, w dziele Shyamalana napięcie sięga zenitu pod koniec, dostarczając jedną z oryginalniejszych i nieprzewidywalnych fabuł. Natomiast w produkcji Sheridana, teoretycznie podobny zwrot dostajemy w połowie filmu, przez co jego „siła rażenia” jest praktycznie nieodczuwalna. Można snuć podejrzenia, że decydenci filmowi nie widzieli na oczy ostatecznej wersji dzieła przed wypuszczeniem go do kin. Nikt o zdrowych zmysłach nie popełnia tak wielkiego faux pas. Dodatkowo – finał nie porusza stanowiąc dość ograny motyw, jaki można było w podobnym schemacie zastosować.
"Dom snów" znajduje idealne odzwierciedlenie w powiedzeniu „z pustego to i Salomon nie naleje”. O aktorstwie można powiedzieć tyle, że odtwórcy głównych ról starają się robić dobrą minę do kiepskiej fabuły, kreując mało zajmujące postaci. Nie wiem do czego chcieli nawiązać autorzy – bo zapragnęli wcisnąć po trochu z „Wyspy tajemnic”, „Lśnienia”, „Innych” - ale podbieranie pomysłów kolegów nie wyszło im na dobre. Jedynym plusem obrazu jest znajomość Daniela Craiga i Rachel Weisz, która przerodziła się w gorący romans, a w konsekwencji związek obojga. Młodej parze należy życzyć pomyślności i wytrwania w małżeństwie. Dla nich "Dom snów" będzie przyjemnym wspomnieniem, niestety widzom może odbijać się czkawką jeszcze długo po seansie. Nie warto sięgać po niego nawet na DVD.
4/10
Korekta: Ania Stańczyk
Tytuł: "Dom snów"
Reżyseria: Jim Sheridan
Scenariusz: David Loucka
Obsada:
- Daniel Craig
- Naomi Watts
- Rachel Weisz
- Elias Koteas
- Marton Csokas
- Taylor Geare
- Claire Geare
Muzyka: John Debney
Zdjęcia: Caleb Deschanel
Montaż: Barbara Tulliver, Glen Scantlebury
Scenografia: Carol Spier
Kostiumy: Delphine White
Czas trwania: 91 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...