"Daybreakers - Świt" - recenzja
Dodane: 18-09-2011 20:22 ()
Wampiry cieszą się ostatnio niesłabnącą popularnością, wręcz wyłażą z kart powieści, telewizorów i kinowych ekranów. W którą stronę się człowiek nie skieruje wszędzie natknie się na jakiegoś dalekiego krewnego Draculi, choć nie zawsze zostanie on przez czytelnika/widza przyjęty z radością. Po zalewie krwiopijców iskrzących bądź przeżywających bardzo poważne problemy miłosne, na scenę wkraczają wampiry silniejsze, groźniejsze, wolne od rozterek (przynajmniej tych sercowo-uczuciowo-miłosnych) i skore do jatki. Idealna pozycja dla fanów? Nie do końca.
Film reklamuje hasło „Genialne połączenie „Matrixa” i „28 dni”. Hasło w pierwszej swojej części jest jak najbardziej trafne, ponieważ już w warstwie fabularnej „Daybreakers - Świt” przypomina dzieło braci Wachowskich. W świecie opanowanym przez wampiry ludzie są hodowani jak rośliny i wykorzystywani jako główne źródło pożywienia. Ta sytuacja jest wynikiem epidemii, która wybuchła w 2006 roku. Zainfekowani tajemniczym wirusem ludzie zaczęli przemieniać się w wampiry, a ci, którzy odmówili przejścia na ciemną stronę mocy zostali poddani powolnej śmierci. Jednak przyszłość nowej rasy jest zagrożona. Ludzi jest coraz mniej, co wiąże się z malejącymi zasobami prawdziwej krwi. Społeczeństwo szaleje, naukowcy pracują nad znalezieniem substytutu, a ostatni przedstawiciele gatunku ludzkiego szykują się do walki.
„Daybreakers – Świt” to jeden z tych filmów, które ciężko jednoznacznie ocenić. Przez pierwsze 50 minut jest o wiele lepszy i ciekawszy, niż się spodziewałam, ale w drugim oraz trzecim akcie staje się banalną, przewidywalną do bólu historyjką. Co w takim razie fascynuje, a co irytuje?
Sam pomysł i przedstawienie świata wampirów zasługuje na pochwałę. Pierwsza część historii opowiedzianej przez braci Spierig (australijskich scenarzystów jak i reżyserów) jest dopracowana, pełna smaczków i, owszem, intrygująca. Wampiry jeżdżą samochodami z trybem jazdy dziennej (zakryte okna chroniące przed słońcem), piją RH+ bądź RH- z lodem w szklaneczkach do whiskey, jeżdżą metrem, chodzą podziemnymi chodnikami, dodają kilkuprocentową śmietankę… przepraszam, krew do kawy. Mająca miejsce w dalszej części filmu scena pościgu ze względu na przestrzeganie w niej zasad zarysowanych wcześniej sprawiła mi ogromną radość. Do tego wampiry borykają się z wielkimi problemami, niektórzy zaczynają mutować oraz stwarzać zagrożenie dla innych. Jednym słowem jest ciekawie i mogło być jeszcze lepiej. Niestety, tak się nie stało.
Nie wiem czym kierowali się twórcy filmu konstruując drugą jego część. Całkiem możliwe, że gonił ich czas (obraz trwa tylko półtorej godziny), czy też chcieli dotrzeć ze swoim dziełem do jak najliczniejszej widowni, co wymogło takie, a nie inne poprowadzenie całej historii. W drugim i trzecim akcie przedstawione zostały wszystkie możliwe klisze filmów klasy B. Delikatne zarysowanie uczuć między głównym protagonistą i twardą przywódczynią ruchu oporu? Pompatyczne i umoralniające kwestie o świecie i przyszłości? Słabe one-linery? (choć tutaj trzeba przyznać, że niektóre z nich były dość fajne i nawet zabawne, ale fakt, że większość wypowiadał Willem Dafoe może mieć tu duży, pozytywny wpływ). Wątek braterskiej miłości? Poświęcenie? Zakończenie filmu w taki sposób, aby nakręcić sequel? Wszystko to jest obecne. Do tego dochodzi parę wątków, które zostały wciśnięte na siłę, bądź potraktowane na odczepnego. Chcąc porównać „Daybreakers - Świt” do ostatnich dokonań kinematografii na tym polu, to przez tę nudną i nieoryginalną końcówkę obraz przypomina „Księdza”, a to z pewnością nie jest dobra rekomendacja.
Jednak oprócz zalet wymienionych wcześniej można wymienić jeszcze parę pozytywów. Od strony technicznej nie można twórcom niczego zarzucić. Efekty są dopracowane, muzyka jest dość dobra, niektóre sceny naprawdę sprawiają bardzo dobre wrażenie. Poza tym miło znowu zobaczyć na ekranie Ethana Hawke’a [Edward (!!) Dalton] i Sama Neilla, choć trzeba szczerze przyznać, że nie mieli zbyt wielu okazji, aby się wykazać.
Wielka szkoda, że w ogólnym rozrachunku film w skali 10-punktowej nie zasługuje na więcej niż sześć oczek. Bracia Spierig mieli dobrych aktorów, ciekawy pomysł i potencjał – może trochę zbyt duży jak na mniejszą produkcję. Biorąc pod uwagę sukces „The Walking Dead” czy nawet „Pamiętników wampirów”, „Daybreakers - Świt” mogłoby okazać się świetnym serialem, w którym twórcy byliby w stanie rozwinąć swoje pomysły i zaprezentować coś nowego oraz oryginalnego.
Dodatki DVD
Kolejnym rozczarowaniem, tym razem wydania DVD, jest bardzo mała ilość dodatków. „Daybreakers. Świt – jak powstawał film” jest interesującym materiałem. Pokazano w nim elementy pracy nad filmem, efektami specjalnymi, charakteryzacją; wywiady z twórcami i aktorami. Całość trwa prawie dwie godziny, więc można naprawdę sporo dowiedzieć się o magii kina zza kulis. Kolejny dodatek to trzynastominutowy film zrealizowany przez braci Spierig pt. „Z perspektywy”. To krótka historia o miłości z dość niespodziewanym zakończeniem. Oprócz tego w dodatkach umieszczono zwiastuny paru filmów, m.in.: „Nine”, „The Box. Pułapka”.
Tytuł: "Daybreakers - Świt"
Reżyseria: Michael Spierig, Peter Spierig
Scenariusz: Michael Spierig, Peter Spierig
Obsada:
- Ethan Hawke
- Willem Dafoe
- Claudia Karvan
- Isabel Lucas
- Michael Dorman
- Michelle Atkinson
- Sam Neill
Muzyka: Christopher Gordon
Zdjęcia: Ben Nott
Montaż: Matt Villa
Scenografia: George Liddle
Kostiumy: George Liddle
Czas trwania: 98 minut
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...