"Postrach nocy" - recenzja
Dodane: 03-09-2011 18:00 ()
Prosto z mostu i bez owijania w bawełnę - taki remake to ja rozumiem! Twórcy zamiast kręcić prostą kalkę (podobno) kultowego miszmaszu horroru i komedii z 1985 roku zadali sobie trochę trudu i nakręcili film będący dla współczesnego kina tym, czym dla kina grozy w swoim czasie był oryginał.
Pierwszy "Postrach nocy" był - zachowującym dystans do siebie - hołdem dla kina wampirycznego i swoistym "podsumowaniem" wyobrażenia krwiopijców znajdującego się w masowej świadomości widzów. Przez te ponad dwadzieścia lat sporo w tej kwestii zdążyło się zmienić - z telewizji zniknęli aktorzy prowadzący wieczorne cykle prezentujące większe i mniejsze dziełka kina spod znaku krucyfiksu i osinowego kołka, a wampiry przeprowadziły się z gotyckich zamczysk oraz przystrojonych starymi obrazami rezydencji do zwykłych miast i miasteczek, niekiedy w stanie Luizjana. Długie płaszcze, peleryny, aksamitne szale - wszystko to wylądowało na dnie szafy i zostało zastąpione zupełnie normalną odzieżą. I jedynie kły pozwalające zaspokoić dręczący przez cały czas głód zostały na swoim miejscu.
W nowym "Postrachu nocy" wampir Jerry nawet w najmniejszym stopniu nie przypomina arystokraty, a nad jego domem nie zbiera się ponuro spływająca z dachu, ciężka mgła. Współczesny wampir nie przyjdzie zaproponować układu chłopakowi z sąsiedztwa, który przez przypadek odkrył jego sekret, tylko od razu przejdzie do czynów. Jest agresywny, brutalny i przy każdej możliwej okazji bawi się swoją ofiarą. Colin Farrell w tej roli jest idealny i ani przez chwilę nie popada w śmieszność, jak zdarzało się to jego poprzednikowi.
Reszta obsady dzielnie mu wtóruje we wciągnięciu widza w akcję, dzięki czemu kiedy ma być zabawnie - jest zabawnie, a kiedy w filmie ma być napięcie - również jest. Antona Yelchina w roli głównego bohatera zwyczajnie nie da się nie polubić. Pomimo pozornej nijakości i sprawiania wrażenia bycia kolejnym szarym uczniem liceum, jakich w kinie wielu, przemawia przez niego szczerość i serdeczność, które nie pozwalają skwitować tej postaci zbywającym wzruszeniem ramion poprzedzonym przewróceniem oczami. Fajnie ogląda się też ekranowe wyczyny Davida Tennanta, który gra Petera Vincenta, w nowej wersji już nie aktora-weterana-jednej-roli, a wiecznie pijanego iluzjonistę i wampirologa-amatora.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby na drodze ze wszech miar fajowego filmu nie stanęły wpadki realizacyjne. W pierwszej kolejności uderza zupełnie niewykorzystane i w ten sposób zmarnowane 3D, służące wyłącznie do pokazania paru komputerowych przedmiotów rzuconych w stronę kamery i tak samo komputerowej posoki chlapiącej na głowy siedzących w pierwszych rzędach widzów. Kiedy użeranie się z cudacznymi okularami już się skończy okazuje się, że część efektów specjalnych wygląda po prostu źle, czego najlepszym przykładem jest scena nocnego pościgu po pustynnej szosie, w której ewidentnie widać, że na szybie samochodu kończy się prawdziwa dekoracja, a zaczyna hala studia oraz niebieskie tło.
Mimo wszystko "Postrach nocy" to w tym roku drugie wielkie zaskoczenie (pierwszym była "Geneza planety małp") w kwestii sięgania po wykorzystane już wcześniej scenariusze i najlepszy dowód na to, że nie wszystkie remake'i należy z góry spisywać na straty. Wystarczy tylko, że twórcy nie będą myśleć wyłącznie o szeleszczących w kasach kin banknotach widzów i zamiast kręcić kropka w kropkę ten sam film po raz drugi, dodadzą od siebie garść nowych pomysłów.
Bardzo mocne 7/10
Tytuł: "Postrach nocy"
Reżyseria: Craig Gillespie
Scenariusz: Marti Noxon
Obsada:
- Colin Farrell
- Anton Yelchin
- Toni Collette
- David Tennant
- Imogen Poots
- Christopher Mintz-Plasse
Muzyka: Ramin Djawadi
Zdjęcia: Javier Aguirresarobe
Montaż: Tatiana S. Riegel
Kostiumy: Susan Matheson
Czas trwania:106 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...