"Szefowie wrogowie" - recenzja
Dodane: 19-08-2011 22:07 ()
Czy mieliście styczność z szefem despotą, wykorzystującym was do katorżniczej pracy lub dopuszczającym się molestowania seksualnego? Jeżeli tak to „Szefowie wrogowie” stanowią wymarzony materiał poglądowy z gatunku: „Jak postępować z sadystycznym przełożonym, któremu życzycie, aby palił się w piekle”.
Nie ma miesiąca, aby do kin w USA nie trafiła komedia o podwyższonej kategorii wiekowej. Na fali popularności obrazów produkowanych przez Judda Apatowa, a później furory cyklu o skacowanych weselnikach, światło dzienne szybko ujrzały podobne dzieła. Sprośny humor, sceny naszpikowane gagami, komiczne, nie zawsze trzymające przyzwoity poziom dialogi, a wszystko podlane dowcipami o zabarwieniu erotycznym. „Szefowie wrogowie” poprzez trójkę niezbyt rozgarniętych przyjaciół mogą nasuwać skojarzenia z „Kac Vegas”. Na szczęście autorom udało się uniknąć niestrawnego klona, dostarczając zabawne, acz przewidywalne kino.
Trzej amigos zmagają się w pracy z apodyktycznym szefostwem, nie potrafiąc przeciwstawić się dyktatorskiej władzy swoich przełożonych. Nick od ośmiu lat haruje dzień i noc licząc na upragniony awans, jednak na drodze do spełnienia celu stoi demoniczny pryncypał - traktujący podwładnych gorzej niż przedmioty w biurze. Kurt miał do tej pory wymarzoną robotę, a jego kierownik był dla niego niczym ojciec. Jednak firma wpadła w ręce rozwydrzonego synalka właściciela. Nie wyściubiający nosa zza gór kokainowego proszku gbur zamienił dotychczasową sielankę w istny koszmar. Ostatni z bohaterów, Dale, zmaga się z nieco innym rodzajem prześladowania w pracy. Jego seksowna szefowa-dentystka nie stroni od robienia mu erotycznych aluzji. Zamiast dogłębnie spenetrować uzębienie swojego asystenta, ochoczo kieruje oczy ku jego kroczu.
Użalając się nad własnym losem trójka kumpli zaczyna w żartach gdybać na temat błyskawicznego pozbycia się swoich szefów. Od marzeń do realizacji planów dość krótka droga, więc desperaci postanawiają skończyć zawodowe męczarnie, wynajmując płatnego zabójcę. Z morderstwem zazwyczaj jest tak, że nie wszystko idzie jak po maśle, a znalezienie cyngla od mokrej roboty może zakończyć się... dosłownie mokrą robotą.
Nie ulega wątpliwości, że obraz Setha Gordona skierowany jest do wyselekcjonowanej grupy odbiorców. Na próżno szukać w nim wyrafinowanych żartów. Natomiast nie zabraknie tematów oscylujących wokół wagin, tyłka Jennifer Aniston, względnie konsumowanego przez nią jedzenia o fallicznych kształtach, a także kloacznego humoru – element wręcz niezbędny. Na szczęście autorzy prostackie i przekraczające granicę dobrego smaku dowcipy serwują dość oszczędnie. „Szefowie wrogowie” swój sukces zawdzięczają fenomenalnej obsadzie. Silne kreacje aktorskie – zarówno trójki niedoszłych morderców, jak i ich bezwzględnych zwierzchników udanie maskują niedostatki fabularne. Zobaczyć Kevina Spacey z sadystyczną satysfakcją gnojącego Jasona Batemana, napaloną nimfomankę Jennifer Aniston - paradującą w swoim gabinecie niemal nago, a także narwanego Colina Farrella (pomysłowa i świetna charakteryzacja) nie zdarza się zbyt często. Wspomniani aktorzy spisali się wybornie ze wskazaniem na psychopatycznego manipulatora Spaceya. Z kolei kreacja Aniston to swego rodzaju ucieczka od wizerunku słodkich, komediowych laleczek, do których aktorka przyzwyczaiła widzów. Nie zawiedli również komicy Bateman, Sudeikis i Day brylując w rolach pokrzywdzonych pracowników. W pamięć zapada szczególnie występ safandułowatego Dale’a.
Nie sposób nie wspomnieć o wisience na aktorskim torcie, czyli konsultancie do spraw morderstw - niekwestionowanym królu drugiego planu. Matkojebca Jones w interpretacji Jamiego Foxxa to przebiegły geniusz negocjacji, posiadający nieocenione doświadczenie w sprawach kryminalnych. Nie mniej interesująca od samej postaci jest geneza jego oryginalnego pseudonimu, która wyciśnie wam z oczu ostatnie łzy. Można popłakać się ze śmiechu więcej niż jeden raz.
Przepisu na udane kino autorzy nie szukali daleko, stawiając przede wszystkim na sprawnie rozpisane dialogi, a także kilka błyskotliwych one-linerów. Jeżeli w obrazie Gordona zdarzy się słabszy moment, to poziom dość szybko wraca na sprawdzone tory dzięki popisom aktorów. Również humor może nie każdemu przypaść do gustu, ale miłośnicy gatunku nie powinni narzekać, bowiem otrzymają półtorej godziny doskonałej zabawy. Polecam, odprężająca terapia śmiechem gwarantowana.
6/10
Tytuł: "Szefowie wrogowie"
Reżyseria: Seth Gordon
Scenariusz: John Francis Daley, Jonathan M. Goldstein, Michael Markowitz
Na podstawie historii Michaela Markowitza
Obsada:
- Jason Bateman
- Charlie Day
- Jason Sudeikis
- Jennifer Aniston
- Colin Farrell
- Kevin Spacey
- Donald Sutherland
- Jamie Foxx
- Julie Bowen
- P.J. Byrne
- Ioan Gruffudd
Muzyka: Christopher Lennertz
Zdjęcia: David Hennings
Montaż: Peter Teschner
Scenografia: Shepherd Frankel
Kostiumy: Carol Ramsey
Czas trwania: 98 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...