"Larry Crowne: Uśmiech losu" - recenzja
Dodane: 11-07-2011 22:54 ()
Z zasady unikam komedii, ponieważ życie dostarcza mi aż nadto powodów do śmiechu i radości. W szczególności zaś unikam komedii romantycznych. Sama myśl o nich wystarczy zazwyczaj, żeby wyprowadzić mnie z równowagi i wpędzić w głęboką irytację. Z niewyjaśnionych powodów czuję wstręt do infantylnych historyjek o zakochanych. Niemniej jednak, gdy czekałem na projekcję ”Transformers: Dark of the Moon” moją uwagę przykuł wyświetlany na kinowych monitorach zwiastun filmu „Larry Crowne: Uśmiech losu”. Zapowiedź wydawała się na tyle ciekawa i nienachalna, żeby wzbudzić moje zainteresowanie, dodatkowo wzmocnione przez fakt, że w roli głównej występował Tom Hanks, jeden z moich ulubionych aktorów. Co więcej, gdy okazało się, że film zaszczyci swoją obecnością Julia Roberts doszedłem do wniosku, że oto istnieje spora szansa, że w końcu dane mi będzie ujrzeć na własne oczy produkcję, która przełamie moją niechęć do reprezentowanego przez nią gatunku.
„Larry Crowne” zaczął zbierać punkty już od samego początku projekcji. Montaż scen z udziałem tytułowego bohatera, którym towarzyszyła pogodna i żywiołowa muzyka, wprowadził mnie w sielski nastrój, zapewniając niezbędną do odbioru dawkę informacji na temat protagonisty. W telegraficznym skrócie historia przedstawia się następująco: przesympatyczny Larry Crowne, zatrudniony w hipermarkecie, zostaje zwolniony ze względu na brak wyższego wykształcenia. Rozczarowany brakiem perspektyw postanawia pójść na studia. Decyzja ta, a także ludzie których poznaje, na zawsze odmieniają jego życie. Opowieść o losach Larry’ego jest prosta, lecz nie prostacka. Wszystkie wątki są spójne i logiczne (co nie znaczy, że pozbawione humoru), a sama produkcja pozbawiona jest wydumanych oraz nieprawdopodobnych zwrotów akcji, tak często obecnych w komediach. Wszystko to sprawia, że wydarzenia z życia bohatera chłonie się gładko i bezproblemowo, niczym dobrą powieść obyczajową. Jest tu miejsce zarówno na śmiech oraz na porywy uczuć, jednak wszystko to jest stonowane i nie razi widza nadmiernym epatowaniem którymkolwiek z elementów. Humor jest inteligentny, a sceny o podłożu romantycznym nie przejawiają rozbuchanych emocji i nie wystawiają na próbę cierpliwości widza.
Równie dobrze wypadają uczestnicy historii. Główny bohater niemal od razu budzi niekłamaną sympatię, która zwiększa się w miarę rozwoju fabuły. Hanks gra swoją rolę bezbłędnie i doskonale wypada w kreacji poczciwego, choć nieco już podstarzałego faceta, reintegrującego się ze studencką bracią. Jego naturalność oraz urok osobisty sprawiają, że perypetie tytułowego bohatera naprawdę chce się śledzić. Aktorstwo Julii Roberts, w roli rozgoryczonej i zmęczonej życiem pani profesor, na nowo odkrywającej uroki nauczania, także stoi na wysokim poziomie. Celne uwagi, zjadliwe komentarze brzmią rewelacyjnie i choć jestem gorącym zwolennikiem solidarności plemników, to sceny, w których beształa swojego męża uważam za jedne z najciekawszych dialogów w filmie.
Bohaterowie tła, w postaci studentów uczęszczających na zajęcia z Larrym oraz nauczycieli akademickich, są ciekawie skonstruowane - wydatnie pomagają budować optymistyczny i pogodny nastrój produkcji. Mamy tu do czynienia z całym zbiorem pozytywnych i lekko zakręconych postaci, wywołujących uśmiech na twarzy odbiorcy. Brak tu bohatera, który emanowałby zdecydowanie negatywnymi fluidami i myślę, że każdy chciałby mieć na studiach takich znajomych oraz wykładowców. Interakcje pomiędzy postaciami są inteligentne i stanowią główny czynnik humorystyczny w filmie, a aktorstwo postaci pobocznych wypada bardzo dobrze i nie jest przyćmiewane przez gigantów jak Hanks. Poświęcono im odpowiednią ilość czasu, aby zbudować przekonujące sylwetki, z którymi widz może się utożsamić, a jednocześnie tyle, aby nie wprowadzać niepotrzebnej dłużyzny i nie odrywać odbiorcy od głównego wątku.
„Larry Crowne” to doskonała rozrywka, choć nazywanie jej komedią to chyba odrobinę przesada. Myślę, że najlepiej określić film jako pogodną obyczajówkę wprowadzającą odbiorcę w doskonały nastrój. To świetny obraz dla par oraz dla ludzi, którzy chcą odetchnąć. Wypoczynek oraz podniesienie morale gwarantowane. Szczerze polecam ze względu na dobrą historię, interesujące postaci oraz dialogi. Jeśli w wakacyjny wieczór szukacie lekkiego i niezobowiązującego kina to „Larry Crowne: Uśmiech Losu” jest właściwym wyborem.
7/10
Tytuł: „Larry Crowne: Uśmiech Losu”
Reżyseria: Tom Hanks
Scenariusz: Tom Hanks, Nia Vardalos
Obsada:
- Tom Hanks
- Julia Roberts
- Bryan Cranston
- Taraji P. Henson
- Pam Grier
- George Takei
Muzyka: James Newton Howard
Zdjęcia: Philippe Rousselot
Montaż: Alan Cody
Scenografia: Victor Kempster
Kostiumy: Albert Wolsky
Czas trwania: 99 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...