"Amerykański wampir" - recenzja
Dodane: 19-06-2011 11:03 ()
Zagłębiając się w lekturze komiksu autorstwa Scotta Snydera, Stephena Kinga i Rafaela Albuquerque, wyraźnie rzuca się w oczy pytanie, które pomysłodawca serii (wydawanej w oryginale przez imprint Vertigo) uczynił chyba przyczynkiem do opowiedzenia całej historii. Czym bowiem różni się wampir amerykański od wampira europejskiego? Otóż okazuje się, że pod wieloma względami wampir amerykański jest doskonalszy, to znaczy ewolucyjnie lepiej przystosowany. Jest kolejnym ogniwem w łańcuchu ewolucji bestii żywiących się ludzką krwią. Kwestią do rozważenia pozostaje, czy nowy świat faktycznie potrzebował ulepszonego mitu obecnego w kulturze od stuleci? I czy ten odnowiony mit spełnia oczekiwania odbiorców.
Motyw wampira jest nieustannie obecny w kulturze masowej. Można dodać, że w ostatnich latach przeżywa renesans. Dzieje się tak między innymi za sprawą popularności książek Stephenie Meyer i kolejnych ekranizacji kultowego już „Zmierzchu” jej autorstwa, czy też dużego zainteresowania książkami Charlaine Harris i opartego na nich serialu telewizyjnego „Czysta Krew”. Można śmiało powiedzieć: dla każdego coś dobrego.
„Amerykański wampir” plasuje się gdzieś pomiędzy. Na pewno nie jest to fabuła dla nastoletnich dziewcząt, poszukujących w tego typu lekturze wątku trudnej miłości łączącej niepewnego swojej tożsamości wampira z zagubioną dziewczyną. Z drugiej strony, komiks nie jest tak brutalny lub też obrazoburczy, aby był w stanie zaspokoić przyzwyczajonych do tego typu treści amatorów horroru i przekraczania pewnych barier, poruszania tematów tabu – to z powodzeniem serwuje serial produkcji stacji HBO. Zresztą należy przyjąć, że nie taki był cel Snydera.
Scott Snyder osadził historię amerykańskiego wampira w latach dwudziestych minionego wieku. Co więcej, jako że akcja rozgrywa się dwutorowo – pierwszy amerykański wampir narodził się na początku lat osiemdziesiątych XIX wieku – mamy po części do czynienia z westernem. Ten fragment historii dopisał nie kto inny, jak Stephen King – król opowieści grozy, którego nazwisko na okładkach komiksów zaczyna pojawiać się coraz częściej (niedawno wydawnictwo Albatros rozpoczęło publikację serii „Mroczna wieża” opartej na prozie angielskiego autora).
Tak się niefortunnie składa, że postać Skinnera Sweeta, kreowanego na główną postać komiksu, tytułowego amerykańskiego wampira, zupełnie nie przyciąga. Cyniczny krwiopijca nie posiada w sobie magnetyzmu, o jakim marzą dziewczęta pragnące być uwiedzione przez nieznajomego amanta, a którego zazdrościć mogliby mu wszyscy mężczyźni. Dobitnie widać to w momencie, gdy opowieść przenosi się w przeszłość. Początki wampirzej kariery bohatera nie wciągają, są poniekąd historią zupełnie innej postaci. Swoją drogą, ta właściwa – z racji prowadzenia jej przez pomysłodawcę cyklu autora – historia również skupia się raczej na Pearl Jones, hollywoodzkiej aktoreczce, która popada w poważne tarapaty, niż na tajemniczym mężczyźnie umożliwiającym jej przygotowanie zemsty zza grobu…
I tak Scott Snyder opowiada to, co dzieje się w latach dwudziestych XX wieku, Stephen King snuje opowieść o przeszłości rzekomego, bo takim bohaterem jest dla mnie wspomniany Skinner Sweet, protagonisty. Ze smutkiem przyznam, że rozbicie fabuły na dwa wątki, z których finał jednego doprowadzi czytelnika do początku drugiego (na przestrzeni pięciu zeszytów zebranych w ten tom), nie było chyba najtrafniejszym posunięciem. Śmiem przypuszczać, że gdyby pierwszy scenarzysta miał do dyspozycji pełny wymiar poszczególnych zeszytów, dałby radę zbudować o wiele ciekawszą historię. Co z tego wynika, to nie do końca budujący wniosek, że Snyder nie zachwyca aż tak, jak można sądzić po bardzo dobrych recenzjach tego tytułu na rynku amerykańskim, a także smutna konstatacja, że King nie powala na kolana, co raczej wypada blado przy niedoświadczonym jeszcze scenarzyście.
Swój kunszt zaprezentował za to Rafael Albuquerque, zmieniając styl rysunków w zależności od realiów, w których umiejscowiona jest akcja, choć i w tym przypadku przyznam, że bardziej podoba mi się szata graficzna rozdziałów pisanych przez Snydera – kontur jest wyraźny, a kolory nasycone. Szkicowa kreska w retrospektywnych rozdziałach pisanych przez Kinga i towarzyszące im raczej blade barwy, mają oczywiście swój urok, ale w zaserwowanym zestawieniu przedstawiają się po prostu gorzej. Czyżby jakość scenariusza miała w tym przypadku aż tak duży wpływ na percepcję obrazu?
Nie sposób jednak zaprzeczyć, że tytuł wydany przez Egmont w serii „Obrazy grozy” to przyzwoitej jakości czytadło. Fani wampirów powinni zawrócić na nie uwagę, aczkolwiek może lepiej nie nastawiać się na bestseller. Trochę jednak zabrakło. Nie tak łatwo zbudować nowy mit, nawet podpierając się uznanym w branży nazwiskiem.
Tytuł: "Amerykański wampir"
- Scenariusz: Stephen King, Scott Snyder
- Rysunek: Rafael Albuquerque
- Tłumaczenie: Paulina Braiter
- Wydawca: Egmont
- Data publikacji: 16.05.2011 r.
- Liczba stron: 200
- Format: 170x260 mm
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Cena: 89,99 zł
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...