„Casino Royale” - recenzja
Dodane: 28-12-2006 11:42 ()
-
„Będą z Tobą kłopoty Bond?"
-
„Nie, nie jesteś w moim typie."
-
„Za bystra?"
-
„Niezamężna"
„Casino Royale" przedstawia powrót serii do korzeni, najnowszy Bond swoim charakterem bardziej przypomina postać wykreowaną na kartach powieści Iana Fleminga. Dwa ostatnie filmy z Brosnanem mocno nadszarpnęły wizerunkiem agenta 007. Widowiskowa akcja, spektakularne efekty i coraz bardziej wymyślne gadżety spychały na dalszy plan fabułę oraz postać samego agenta.
Reżysera Martina Campbella można nazwać specem od "bondowskich debiutów". Najpierw udanie wprowadził do cyklu Pierce'a Brosnana. „Goldeneye" okazało się skuteczną odpowiedzią na bohaterów masowo tworzonych przez Stallone'a czy Schwarzeneggera. Jednak każda seria przeżywa mniejsze lub większe kryzysy. Czasami potrzeba odrobiny świeżości, zmiany utartych schematów, a przede wszystkim nowych, interesujących pomysłów, które przykują uwagę widza. Po 11 latach Campbell powrócił z kolejnym „Bondem". Tym razem w tajniki służby Jej Królewskiej Mości wprowadza Daniela Craiga.
W przypadku najnowszego odcinka serii trudno jest mówić o jakiejkolwiek kontynuacji. W założeniu producentów „Casino Royale" jest prequelem. Na samym początku Bond dopiero zdobywa swoją licencję na zabijanie. Arogancki, nieokrzesany osiłek niejednokrotnie przyprawi szefową MI6 o ból głowy. Z pierwszą poważną misją James udaje się na Madagaskar, gdzie nie odnosi pełnego sukcesu. Prowadzone na własną rękę śledztwo, doprowadza go na trop bankiera Le Chiffre'a (Mads Mikkelsen), który obraca pieniędzmi terrorystów. Jedna z jego finansowych inwestycji nie dochodzi do skutku, przy wydatnej pomocy agenta 007. Aby odzyskać stracone pieniądze, Le Chiffre organizuje turniej pokera w Casino Royale w Czarnogórze. Najlepszym graczem w szeregach MI6 okazuje się nowicjusz Bond, to on będzie musiał stawić czoła przebiegłemu bankierowi.
Jeszcze na długo przed premierą zagorzali miłośnicy serii nie zgadzali się z wyborem producentów, dotyczącym odtwórcy głównej roli. Tymczasem Daniel Craig w swojej roli wypadł bardzo przekonująco, zamykając usta wszystkim malkontentom. Gdy trzeba potrafi zagrać twardziela, śmiertelnie skutecznego w swojej profesji. Ale równie dobrze radzi sobie jako amant i romantyk. Bond Craiga to człowiek z krwi i kości. Nie jest nieomylny, uczy się na własnych błędach i nie jest niezniszczalny. W obrazie mamy więcej niż do tej pory walki wręcz. Po każdej takiej potyczce Bond już nie wychodzi z niej bez szwanku, w eleganckim garniturze, tylko w podartej koszuli, na której nie brakuje plam krwi. Jednym słowem postawiono na realizm.
Główna intryga również została sprawnie nakreślona, pozostawiając widza w niepewności do samego końca. Filmowy antagonista Le Chiffre ze swoim psychodelicznym spojrzeniem pasuje do grona „nieśmiertelnych" przeciwników Bonda obok takich postaci jak Goldfinger, Blofeld czy Zorin. Judi Dench po raz piąty wystąpiła w roli M, bez której trudno wyobrazić sobie tę serię. Nie faworyzuje Bonda, wręcz przeciwnie czasami potępia jego metody, stanowcza i wyrachowana jak na szefową przystało. Eva Green wcieliła się w postać Vesper Lynd, księgowej MI6 i dziewczyny Bonda. Wypada w tej roli dużo lepiej niż kilka sławniejszych od niej poprzedniczek (Sophie Marceau, Denise Richards czy Halle Berry). Cała obsada zasługuje na słowa uznania.
Pomimo, że film trwa prawie dwie i pół godziny czas mija niezmiernie szybko. Sekwencje akcji równomiernie uzupełniają się z typowym dla filmu momentami przestojów, które za sprawą interesujących dialogów coraz bardziej wciągają widza w psychologiczną grę, jaką prowadzą między sobą Le Chiffre i Bond.
Opłacało się czekać cztery lata na kolejny odcinek serii. Campbell zdecydowanie odszedł od sztampowatego kina widowiskowego, któremu bliżej produkcjom w stylu "XXX" niż dawnym "Bondom". Postawił na sprawdzoną sensację, kryminał z jak najmniejszą ilością efektów komputerowych. Większość ujęć powstało w plenerze. Postawił także na rzetelnych aktorów, a nie na rozkapryszone gwiazdy. Craig to agent 007 na miarę XXI wieku, jest mu obojętne czy pije Martini wstrząśnięte czy mieszane. Chrzest bojowy ma już za sobą, teraz pora na kolejnego, jeszcze lepszego Bonda.
Ocena: 8/10
Tytuł: Casino Royale
Reżyseria: Martin Campbell
Scenariusz: Neal Purvis, Robert Wade, Paul Haggis
Na podstawie książki: Ian Fleming
Zdjęcia: Phil Meheux
Muzyka: David Arnold
Obsada:
- Daniel Craig
- Judi Dench
- Eva Green
- Caterina Murino
- Jeffrey Wright
- Mads Mikkelsen
- Giancarlo Giannini
Data premiery: 17.11.2006 r.
Dystrybutor: United International Pictures Sp z o.o.
Czas trwania: 144 minuty
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...