Nowela Tomasza Kołodziejczaka z grafiką Przemysława Truścińskiego

Autor: Egmont Redaktor: Motyl

Dodane: 27-03-2011 11:08 ()


W najnowszym numerze Nowej Fantastyki (4/2011) można przeczytać opowiadanie redaktora naczelnego „Klubu Świata Komiksu”, Tomasza Kołodziejczaka wydawcy od wielu lat związanego z Egmontem. Nowelę „Łowca: Planeta Węża” zilustrował znakomity rysownik, Przemysław „Trust” Truściński.

 

JAK TWORZYŁEM ŁOWCĘ. Moja współpraca z rysownikiem. Tomasz Kołodziejczak

„Łowca: Planeta Węża” to chyba najdłużej w życiu pisane przeze mnie opowiadanie. Wszystko zaczęło się ponad 20 lat temu, gdy wraz z Przemkiem „Trustem” Truścińskim otrzymaliśmy propozycję, ze startującego wówczas miesięcznika „Machina”, na robienie cyklicznego komiksu. Cztery strony w numerze.

Pomysł zmiksowania twardej science fiction z horrorem wydał mi się wtedy nader interesujący i świeży. Postać Łowcy, pogromcy potworów korzystającego i z cybertechnologii, i z magii – efektowna i plastycznie nośna. Koncept umożliwiał łączenie tematów, które mnie zawsze interesowały – historii, spekulacji naukowej, mitologii. A Przemkowi dawał przestrzeń do zabaw plastycznych, wykorzystujących jego niezwykłe umiejętności i wyobraźnię. Zrobiliśmy pierwszy odcinek, prolog w zasadzie. Okazało się jednak, że „Machina” nie da nam jednak więcej niż 2 strony w numerze, co w praktyce uniemożliwiało opowiedzenie jakiejkolwiek sensownej fabuły . Projekt wstrzymano. Jeszcze jeden krótki epizod Łowcy zrobiliśmy z Trustem do „Antologii komiksu polskiego” (Egmont 2000). Potem – o pomyśle gawędziliśmy z Przemkiem przy każdym towarzyskim spotkaniu i w trakcie wspólnych dorocznych wypraw na komiksowy festiwal w Angouleme. Napisałem kilka kolejnych konspektów na całe albumy, a on nawet machnął fajne szkice. Projekt pozostał jednak w sferze przyjacielsko-pogaduszkowej. Trust zajął się podbijaniem rynku reklamy, a ja wydawaniem komiksów z całego świata (w tym stworzonego, nomen omen, na początku lat 90-tych Hellboya). Zrealizowaliśmy nawet wspólnie kilka innych komiksowych nowel do różnych antologii. Łowca jednak – trwał w anabiozie.

Przypomniałem sobie o chłopaku, około 2006 roku, gdy Fabryka Słów zaproponowała mi udział w zbiorze opowiadań piekielnych (który finalnie ukazał się jako „A.D.XIII” w roku 2007). Pasował idealnie. Zacząłem nawet pisać tekst, ale pracowałem za wolno. Nie wyrobiłem się w terminie i Łowca wrócił do puszki. Potem dostałem nominację do Zajdla za opowiadanie „Piękna i graf” (2006), ustaliłem z Fabryką Słów, że napiszę powieść ze świata „Grafa” i zająłem się „Czarnym horyzontem”. A że wciąż pracuję jako wydawca, to pisaniem zajmuję się głównie weekendowo. Wolno. „Czarny horyzont” pisałem więc dwa lata dłużej niż zakładałem i odłożyłem na bok wszystkie inne projekty. No, ale w końcu udało się – nowa powieść trafiła na rynek, a z nią wznowienia „Kolorów sztandarów” i „Schwytanego w światła”. I wtedy – jak zwykle przy winie - obiecałem Przemkowi, że skończę opowiadanie o Łowcy, jeśli on obieca mi, że zrobi do niego ilustracje. Takie przyjacielskie kopanie się po zadkach w celu wzajemnego zmotywowania do pracy. Mam nadzieję, że się Państwu efekt spodoba.

 

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...