„Usagi Yojimbo”: „Yokai” - recenzja
Dodane: 26-10-2010 23:09 ()
Popularny królik samuraj obchodzi dwudzieste piąte urodziny. Kontakt polskiego czytelnika z serią Stana Sakaia trwał co prawda nieco krócej, ale i u nas, podobnie jak w wielu innych krajach świata, zdobyła ona powszechne uznanie. Przyjemna kreska, ciekawi bohaterowie, dobre dialogi, zręczna mieszanka akcji, humoru i przemocy oraz wciągający wątek główny, który od lat rozwija się z dynamiką ceremonii picia herbaty, wystawiając cierpliwość odbiorców na ciężką próbę. Tego właśnie oczekują miłośnicy serii sięgając po kolejne tomy, ale "Yokai" nie jest typowym kolejnym tomem.
Pierwszym, co rzuca się wyraźnie w oczy jest jubileuszowe wydanie, czyli robiąca wrażenie, twarda, zdobiona okładka o niestandardowych wymiarach, zmniejszona objętość, papier kredowy i wyższa niż zwykle cena. Wszystko to krzyczy głośno i namiętnie „gratka dla kolekcjonerów”. Dla kolekcjonerów być może, ale zwykły, liczący się z pieniędzmi czytelnik od razu zapyta jak jest z zawartością. A jest z nią niestety znacznie gorzej.
Najpierw o fabule. Niestety można ją streścić w kilku słowach. Usagi wraz ze znanym z poprzednich historii łowcą demonów Sasuke, walczą w lesie z demonami, aby powstrzymać przybycie większego demona. I to by było w zasadzie na tyle. Poza garstką nowych informacji na temat ropuszego jeźdźca, całość nie służy niczemu innemu niż pokazaniu jak największej ilości stworów z japońskiego folkloru, padających pod ciosami króliczego miecza. Na dodatek część z nich została przez autora zwyczajnie zmyślona, do czego przyznaje się on w zamieszczonym w tomiku wywiadzie. W przerwach między całkiem atrakcyjną siekaniną jesteśmy częstowani, ogranymi niestety w poprzednich historiach, zwrotami akcji. Na tym polu „Yokai” zdecydowanie zawodzi pokładane w nim oczekiwania, usprawiedliwione renomą serii i wysoką ceną.
Jest jeszcze główna atrakcja. Kolor. Wbrew temu co twierdzi wydawca, całość nie jest narysowana akwarelą, bo kontury oczywiście nakreślone zostały piórem, ale faktycznie, jest barwnie. Jak to się sprawdza? Różnie. W momentach, kiedy akcja jest spokojna akwarele wydają się zupełnie niepotrzebne. Cieniowanie za ich pomocą wygląda sztucznie, a kontury tracą na ostrości. Ze znacznie lepszym efektem zostały one jednak użyte w scenach zbiorowych, kiedy kardy wypełnione są różnokolorowymi dziwadłami. Robi to wrażenie, zwłaszcza kiedy w użyciu jest ogień. Eksperyment udał się więc połowicznie. Tam, gdzie ma być ciekawie jest naprawdę ciekawie, tam gdzie ma być nastrojowo jest nudno i męcząco.
„Yokai” nie jest typowym tomem cyklu. Kreska bywa nierówna, bohaterowie standardowi, dialogi poniżej poziomu, akcja dominuje nad humorem, wątek główny nie jest dzięki niemu ruszony ani odrobinę... Fani, a do nich przecież powinno być skierowane wydanie jubileuszowe, nie znajdą tu nic czego już nie widzieli, a nowi czytelnicy, zwabieni atrakcyjną okładką, pogubią się w nieznanych im bohaterach. Album polecić mogę miłośnikom akwareli, cało lub dwustronicowe plansze rzeczywiście potrafią urzec. Pozostali powinni jednak poczekać na kolejne tomy. Może zabraknie w nich wypukłości na okładce, ale stosunek ceny do jakości (i długości lektury) powinien być znacznie lepszy.
Tytuł: „Usagi Yojimbo”: „Yokai”
- Scenariusz: Stan Sakai
- Rysunki: Stan Sakai
- Przekład: Jarosław Grzędowicz
- Wydawca: Egmont
- Data publikacji: 11.10.2010 r.
- Oprawa: twarda
- Papier: kreda
- Stron: 64
- Format: 160x235 mm
- Cena: 39,90 zł
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...