Zamojskie Spotkania z Fantastyką - relacja
Dodane: 02-10-2010 02:07 ()
{obrazek http://img59.imageshack.us/img59/357/moon20copy.png} Zapraszamy do zapoznania się z relacją z Zamojskich Spotkań z Fantastyką, czyli popularnego ZSzeF-u, który odbył się w dniach 17-19 września 2010 roku.
Wojna Nieśmiertelnych
„Niechcący zostałeś wciągnięty w walki trwające od tysiąca lat. W wojnę Wampirów i walkę Wilkołaków...”
Underworld
Wampiry, czy wilkołaki - odwieczny konflikt trwa. Kolejna bitwa odbyła się w dniach 17-19 września 2010 roku w Zamościu. Ściągnęli na nią Pradawni z całej Lubelszczyzny, a kilku nawet spoza jej granic. Na polu bitwy znalazło się prawie 300 osób, aby... dobrze się bawić na kolejnym konwencie miłośników fantastyki - ZSzF, tym razem w wampiryczno-wilkołaczej konwencji. Dodam jeszcze, że raz za razem można się było natknąć na zombiaki, inne potwory, łowców, a nawet na rycerza w zbroi.
Pogoda była fatalna, ciągle lało. Jednak w busie, w którym jechałem wraz z paroma osobami, panowała ożywiona atmosfera uniesienia i planowania. Przyjechaliśmy sporo przed czasem i udaliśmy się na miejsce konwentu. I tu ukłon w stronę organizatorów, którzy wpuszczali wszystkich do środka, aby nie mokli. Lokalizacja była bardzo dobra, w miarę blisko dworca, w spokojnej dzielnicy. Szkoła 2LO w Zamościu jest całkiem duża, zadbana i spokojnie mogłaby pomieścić trzy raz więcej uczestników. Dwie ulice dalej był supermarket, w którym zdobyliśmy niezbędne zaopatrzenie na najbliższe trzy dni.
Wróciliśmy na miejsce i okazało się, że akredytacja jest już czynna. Zebrało się parę osób, ale tych którzy dotarli wcześniej wpuszczano bez kolejki. Trzeba było zdecydować do której frakcji pragnie się należeć - o dziwo liczba wampirów i wilkołaków była prawie równa. Akredytacja przebiegała bardzo sprawnie, więc zaczekałem na resztę i udaliśmy się do sleeproomów. Było ich na tyle dużo, że cała nasza czternastoosobowa grupa miała jeden na własność. Całą tradycyjną godzinę pomiędzy rozpoczęciem akredytacji, a pierwszymi punktami programu spędziliśmy właśnie tam.
Przyszedł czas na atrakcje. Przygotowano sześć bloków tematycznych, łącznie prawie sto godzin atrakcji, nie licząc RPG, LARPów i turniejów. Zdecydowana większość stała na wysokim poziomie, oczywiście nie wszystkie. Na szczególną uwagę zasługują między innymi Pokazywanki, odbywały się one w dwuosobowych teamach, jeżeli ktoś nie zgadł musiał wykonać karę - od udawania pstrąga na brzegu do wyjścia na korytarz i wykrzyczenia „sprzedam dziewictwo za pasztet”. Drugim niesamowitym wydarzeniem była możliwość zagrania w bitewniaka Warhammer 40K z limitem 9000 punktów na zakup jednostek. Dla niewtajemniczonych jest to liczba o jakiej nie śniło się filozofom, a pole bitwy miało długość ponad 10 m. Epicka bitwa trwała kilkanaście godzin.
Rzeczą wyróżniającą ten konwent były improwizowane co jakiś czas wampiryczno–wilkołacze eventy. Mam na myśli szereg konkursów, które miały stwierdzić która rasa jest lepsza. Całość pierwszego dnia rozpoczęło przedstawienie teatralne, a drugiego mniej więcej co 3 godziny odbywały się konkursy. Przykładowym była gra w Familiadę, której zasad chyba nie muszę nikomu tłumaczyć. Nie widziałem tego, ale słyszałem, że wygrały wampiry. Był jeszcze jeden event – Zombie walk - zebrało się parę osób i o drugiej w nocy drugiego dnia udawaliśmy atak zombie, chodziliśmy po korytarzach i atakowaliśmy ludzi, którzy czasem po „ugryzieniu” przyłączali się do nas.
Oddzielny paragraf poświęcam na LARPy, gdyż było ich naprawdę dużo jak na taki mały konwent, aż siedem plus jeden całokonwentowy. LARPy odbywały się tylko w nocy i tu kolejny ukłon dla organizatorów - nie nakładały się na siebie, była więc możliwość wzięcia udziału we wszystkich. Co do samych LARPów, nie były one na jakimś niesamowicie wysokim poziomie, gdyż wszystkie moje 8 kart postaci zmieściło się na jednej kartce A4, ale nadrabiały to pomysłowością i humorem prowadzących. LARP całokonwentowy nie wyszedł zbyt dobrze, bo chociaż świetnie się zapowiadał i do drugiego dnia spiskowanie, walki i emocje z tym związane były niesamowite, to niestety jeden uczestnik wykorzystał błąd systemu i zrobił z siebie „boga”. Zwycięzcę wyłoniono na podstawie 5 mini konkurencji, między innymi biegania po konwencie i zbierania miedziaków.
Teraz dla zasady wypadałoby wspomnieć o wadach. Pierwszą rzeczą, którą bardziej odczułem, był fakt posiadania przez organizatorów tylko jednego czajnika, który na dodatek wędrował i żeby zalać sobie zupkę trzeba było latać po całym budynku. Drugą sprawą była ochrona, a w zasadzie jej brak - w nocy, w jednym sleeproomie grupa osób puszczała muzykę na całe głośniki. Ludzie chodzili, skarżyli się i nic. Dopiero jeden z uczestników konwentu zrobił z nimi porządek (to byłem ja :) - przyp. Spider).
Sumując - konwent był udany, niewielka liczba uczestników sprawiła, że każdy mógł się odnaleźć. Chodząc po terenie konwentu spotykało się cały czas znajome twarze. Duża liczba atrakcji, kilka sesji RPG, dużo miejsc w LARPach i wspaniała wampiryczno-wilkołacza atmosfera to najważniejsze atuty zamojskiej imprezy.
korekta: Spider
Zapraszamy także do obejrzenia fotorelacji z konwentu, której autorem jest Jacek "Spider" Strzyż.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...