"Król Lew 3D" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 24-09-2011 20:18 ()


W Hollywood do głosu dochodzi nowa moda, która zagorzałych przeciwników trójwymiarowych filmów może przyprawić o ból głowy, większy niż oglądanie produkcji w niewygodnych okularach.

W dobie kryzysu, a co za tym idzie malejących wpływów z biletów, „Avatar” okazał się kołem ratunkowym dla tonącego kina rozrywkowego. Szał 3D zawładnął widownią, ale gdy pierwszy czar kina nowej generacji opadł, okazało się, że nie każdy obraz prezentuje się równie dobrze jak dzieło Camerona. Nie przeszkodziło to spragnionym pieniędzy producentom korzystać z konwersji do woli. Z jakim skutkiem? Dość przeciętnym, czasami wręcz tragicznym. Natura nie znosi próżni, a taki „wynalazek” jak obrazy trójwymiarowe zmarnować się nie może. Powoli kiełkuje trend przerabiania starszych filmów na trzeci wymiar wraz z ponowną ich premierą w kinie. Przy pierwszym podejściu nie wszystko poszło jak po maśle – z niewielkim odzewem spotkał się seans połączonych dwóch części „Toy Story”. Jednakże „Król Lew 3D” przetarł nowy szlak pokaźną ilością „dudesków”. W kolejce do konwersji stoją m.in. „Mroczne Widmo” i „Titanic” – w sam raz na setną rocznicę wypłynięcia niezatapialnego transatlantyka.  

Do „Króla Lwa” zawsze powracam z sentymentem. Pamiętam kolejki do kas i kino pełne widzów w 1994 roku. Z perspektywy lat można zauważyć, że to wybitne dzieło okazało się również łabędzim śpiewem klasycznej animacji, która próbowała jeszcze podjąć nierówną walkę z komputerowymi molochami, ale w XXI wieku nie miała już większych szans.  Nie odkryję Ameryki jeżeli powiem, że obraz Roba Minkoffa i Rogera Allersa jest dopracowany w każdym calu. Historia iście szekspirowska, okraszona rewelacyjną grafiką, ponadczasową muzyką Hansa Zimmera i piosenkami Eltona Johna, soczystymi dialogami, błyskotliwym humorem, a także postaciami, które na stałe wpisały się w kanon popkultury. Cytaty z „Króla Lwa” dla wielu są nieśmiertelne, a szarże ułańskie Timona i Pumby bawią do łez każde pokolenie. Co zatem zmieniło się po konwersji na 3D?

Można mówić o sporym rozczarowaniu, bowiem „Król Lew 3D” nie zadziwia głębią, nie elektryzuje jak „Avatar”, nie wzbudza też sensacji. Pierwsze minuty sprawiają dobre wrażenie, kiedy widać pochód zwierząt z lotu ptaka, a efekty trójwymiarowe są dostrzegalne. Im dalej w las, tym bardziej granica między planami ulega zatarciu. Powód wydaje się być prozaiczny. Oryginalna animacja, mimo że korzystała z innowacyjnej technologii komputerowej, nie była tworzona z myślą o 3D, co już na samym starcie powinno ją zdyskwalifikować w doborze obrazów przeznaczonych do konwersji. Klasyczne grafiki prezentują się równie dobrze teraz, jak i dwie dekady temu. Istotną różnicą tegorocznej wersji  jest zaciemnienie barw, co jest niestety bolączką każdej konwersji. Wniosek nasuwa się sam. Żywsze i ładniejsze kolory można podziwiać przy pierwotnej produkcji.  

Nie pojmuję fenomenu nachalnego przerabiania wszystkiego co się tylko nawinie. Aspekt finansowy nie przemawia do mnie, bowiem każdy kto chce obejrzeć film sprzed siedemnastu lat kupuje go na nośniku DVD, płacąc trochę mniej niż bilety do kina dla całej rodziny. O tym jak głęboko „Król Lew” jest zakorzeniony w amerykańskiej popkulturze niech świadczy 30 milionów dolarów zarobionych podczas weekendu otwarcia. Fenomen, obraz wszechczasów? Nie, dorosło kolejne pokolenie, które nie pamięta dzieła Disneya, a rodzicie z nostalgii i sentymentu do filmu zrobili nalot na kina. Sam z wielką przyjemnością znów obejrzałem „Króla Lwa” na wielkim ekranie, delektując się wspaniałą muzyką napisaną na potrzeby animacji. Uważam jednak, że nawet bez przereklamowanego 3D, ponadczasowa opowieść poradziłaby sobie bez trudu w niejednym rankingu. Emocje żyją w nas mimo upływu lat, a śmierć Mufasy zakręci łezkę w oku u młodszego, jak i starszego widza.   

 8/10

Tytuł: "Król lew 3D"

Reżyseria: Rob Minkoff, Roger Allers

Scenariusz: Jonathan Roberts, Linda Woolverton, Irene Mecchi

Obsada/głosy:

  • Matthew Broderick
  • Moira Kelly
  • James Earl Jones
  • Jeremy Irons
  • Nathan Lane
  • Ernie Sabella
  • Jonathan Taylor Thomas
  • Rowan Atkinson
  • Whoopi Goldberg
  • Cheech Marin

Muzyka: Hans Zimmer

Montaż: John Carnochan, Tom Finan, Ivan Bilancio

Scenografia: Andy Gaskill, Chris Sanders   

Czas trwania: 89 minut 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...