"Incepcja" - recenzja
Dodane: 03-08-2010 17:28 ()
Jawa i sen to dwa nierozerwalne elementy towarzyszące sztuce filmowej. Christopher Nolan, sprawnie nimi żonglując, zabiera widzów w głąb świata przepełnionego nierealnością, tak bardzo przez nas pożądanego. Gdzie kończy się rzeczywistość, a zaczyna mistyfikacja?
Idea rodząca się w ludzkim umyśle jest czymś wyjątkowym, unikalnym, a zarazem odkrywczym. Dom Cobb specjalizuje się w ekstrakcji – wdziera się do ludzkich umysłów podczas snów, aby z czeluści podświadomości wykraść najbardziej pożądane przez niego informacje. Mimo że jest mistrzem w swoim fachu nie zawsze udaje mu się osiągnąć cel. Kiedy ostatnie zlecenie okazuje się niewypałem, otrzymuje niepowtarzalną ofertę od wpływowego Japończyka, Saito. Na pierwszy rzut oka jest to zadanie praktycznie niemożliwe do wykonania – zaszczepić w umyśle innego człowieka ideę, aby ten przyjął ją za swoją własną. Cobb mamiony obietnicą możliwości powrotu do ukochanych dzieci zgadza się na warunki biznesmena.
W scenie otwierającej obraz widzimy próbkę możliwości ekstrakcji. Autor bawi się z widzem zacierając granicę między jawą a snem, tudzież wmawia nam, że taka bariera faktycznie istnieje. Nie można wykluczyć, że ulegamy sprytnej manipulacji prestidigitatora współczesnego kina, a jego kolejne sztuczki mają nas tylko w tym przeświadczeniu utrzymać. Kręte ścieżki labiryntu podświadomości i kolejne wyprawy do krainy Morfeusza, poddają w wątpliwość ludzką umiejętność percepcji. Nolan opiera swój zamysł na kreacji snów jako realnych wyobrażeń o postrzeganym świecie. Jak widać na pojedynczych ujęciach – można naginać w nich prawa fizyki czy wyobrazić sobie dowolny model broni, ale wciąż nie ma tam miejsca na rzeczy znacząco odbiegające od rzeczywistości (np. różowy, latający słoń). Innymi słowy, otrzymujemy iluzję realności.
Konstruując scenariusz „Incepcji”, Nolan posłużył się prostym kośćcem fabularnym, skupiający się wokół tradycyjnego „heist movie”. Przygotowanie się do skoku, zorganizowanie ekipy, która podejmie się karkołomnego zadania - do tego momentu wszystko wydaje się przejrzyste. Na tym etapie widz wprowadzany jest w arkana wymyślonego świata (co doskonale obrazuje trening Ariadny). Zanurzając się w senne wizje autor dokonuje znaczącej modyfikacji, pozwalającej modelować do woli akcją. Przechodząc do konkretów, czyli zleconego zadania, odkrywa utajone wcześniej detale, umożliwiające zmianę reguł. W krainie iluzji Nolan ukrył Jokera, który deformuje koronkowo skomponowany świat, jednocześnie stając się dla nas wyznacznikiem realności bądź nierealności. Czy aby na pewno? Nie ulega wątpliwości, że dzięki niemu obraz zyskuje na atrakcyjności, a także nadaje postaci Cobba tragicznego wymiaru. Targana koszmarami z przeszłości świadomość bohatera staje się niestabilną areną wydarzeń. Im bliżej kulminacji, tym silniej wątek obyczajowy absorbuje widza, doszukującego się właśnie w nim klucza do rozwiązania zagadki. W czyim sejfie się on znajduje i czy ktoś nie dokonuje kolejnej ekstrakcji?
Twórca „Memento” podejmuje jeszcze jedną tematykę – wiarygodności uczuć. Kiedy fikcja posiada wszelkie znamiona realności, to sen przyjmuje formę bezdennej otchłani, gdzie upływ czasu nie ma znaczenia, a który kusi poprzez spełnienie najskrytszych marzeń. Łatwo go zasmakować, lecz trudniej się z niego otrząsnąć. Intensywność kolejnych projekcji wypiera cechy realności, pozostawiając pustkę i uczucie niepewności. Jak silny jest umysł Cobba, aby wystarczająco oprzeć się sennym marzeniom?
Bez wątpienia Nolan jest mistrzem imaginacji. Widz przez cały seans zachodzi w głowę - co jest realne – tracąc z pola widzenia główną intrygę filmu. Pozory i silna sugestia sprawiają, że w natłoku wrażeń umyka opowieść o grupce złodziei, starających się dla własnych potrzeb zniszczyć życie porządnego człowieka. Ofiara incepcji z czasem staje się obojętna – liczy się końcowy rezultat. Czy im się powiodło? Odpowiedź nie jest oczywista.
Do swojego projektu autor zaangażował gwiazdorską obsadę. Na ekranie obok Leonardo DiCaprio brylują Ellen Page, Marion Cotillard. Natomiast Joseph Gordon-Levitt i Tom Hardy wprowadzają nieco rozluźnienia w gęste dialogi zaaplikowane szczególnie w pierwszej fazie obrazu. Ponadto możemy podziwiać stałych współpracowników reżysera - Ciliana Murphy’ego, Michaela Caine’a czy Kena Watanabe. Nolan misternie rozpisał scenariusz pośród tak znamienitych aktorów, aby każdy z nich był istotnym substratem układanki. W „Incepcji” nie ma słabych kreacji, a każda postać w równym stopniu przyciąga naszą uwagę. Twórca nie odmówił sobie smaczków, które mogą, ale nie muszą pomagać w interpretacji jego dzieła. Ariadna buduje labirynty, czyli jest przeciwieństwem swojego mitologicznego pierwowzoru. Kluczowa dla bohaterów piosenka to utwór z repertuaru Edith Piaf - oskarowej kreacji Marion Cotillard.
Od strony wizualnej obraz stoi na wysokim poziomie, aczkolwiek efekty komputerowe nie odgrywają w nim dominującej roli. Nie przytłaczają, a jedynie są estetycznym dodatkiem, obrazującym potencjał nieograniczonej wyobraźni znakomitego luminarza. Niewielkie zastrzeżenia niesie kreacja warstw sennych, z których trzecia wydaje się być najmniej atrakcyjna. Całość uzupełniają rewelacyjne zdjęcia Wally’ego Pfistera (wyborna scena z Gordonem-Levittem w hotelu), a także muzyka Hansa Zimmera, która udanie ilustruje poczynania bohaterów, potęgując narastające emocje.
„Incepcja” na pewno wybija się na tle tegorocznych produkcji, dostarczając świeżego spojrzenia na współczesne kino. Nolan stworzył inteligentną i trzymającą w napięciu rozrywkę. Autor nie ucieknie jednak od porównań do innych tytułów, bowiem nasuwają się one same („Matrix”, „Mroczne miasto”). Zasiał w widzu ziarenko niepewności, które zaowocuje oceanem interpretacji wokół finału filmu. Czy zatem twórca „Mrocznego Rycerza” dostarczył dzieło idealne, a może jedynie zaszczepił nam swoją koncepcję kina totalnego? Perfekcyjna iluzja w doskonałym wydaniu.
9/10
Korekta: Raven
Tytuł: „Incepcja”
Reżyseria: Christopher Nolan
Scenariusz: Christopher Nolan
Obsada:
- Leonardo DiCaprio
- Joseph Gordon-Levitt
- Marion Cotillard
- Cillian Murphy
- Ellen Page
- Tom Hardy
- Ken Watanabe
- Michael Caine
- Dileep Rao
- Tom Berenger
- Lukas Haas
Muzyka: Hans Zimmer
Zdjęcia: Wally Pfister
Montaż: Lee Smith
Kostiumy: Jeffrey Kurland
Czas trwania: 148 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...