XIII Stoleti - relacja z koncertu
Dodane: 20-06-2010 16:23 ()
"Wyjątkowo gotycki maj"
Korekta: Levir
30 maja 2010, Zabrze, CK "Wiatrak"
Coroczne koncerty XIII Stulecia w „Wiatraku” to już pewnego rodzaju tradycja. Wypromowani dzięki audycjom Tomka Beksińskiego i występom na Castle Party Czesi po raz trzeci z rzędu zawitali do Zabrza. Tradycyjnie miało to miejsce w jednym z końcowych dni maja kiedy to nagle cicha z pozoru okolica zaroiła się grupkami ludzi ubranych na czarno, tworzących jakby namiastkę bolkowskiej publiczności, a ciemność sali wypełniły ponure dźwięki i kłęby dymu. Gdzieś w tym tłumie znalazłam się i ja, nienasycona zeszłorocznym, pierwszym w moim życiu występem jednego z moich ulubionych zespołów. Czy udało mi się tym razem w pełni zaspokoić swój koncertowy głód? Zapraszam do lektury.
Jednym z plusów tegorocznej trasy XIII. Stoleti w Polsce były zespoły poprzedzające wejście głównej gwiazdy. Pamiętając przykre doświadczenia z tamtego roku (zagrała wtedy grupa Poison Words - przyp. autorki), trzeba przyznać, że tym razem czeskie wampiry miały większe szczęście do supportów. Większa połówka plusa wędruje do otwierającego wieczór Landscape of Souls. Miłość od pierwszego dźwięku. Nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady, jeśli dodam, że takie kapele jak ta przywracają mi wiarę w młode, polskie zespoły. Landscape of Souls zagrali bowiem cudowny, obfitujący w eksperymenty klawiszowe koncert, z odpowiednią dozą teatralności i tiamatowskiego niedopowiedzenia. Dość kameralny, z urozmaiconą setlistą, w skład której weszły takie utwory jak : Chaos, Last Perfomance of Mysteries, Angel, Siamese Brother, czy w końcu ten najbardziej intrygujący - Pendemonium of Lycanthrope. Należy mieć nadzieję, że na jednym takim wieczorze się nie skończy i panowie z Krajobrazu Dusz na dłużej zagoszczą na mojej koncertowej rozpisce. Na mniejszy plus zasługuje natomiast Batalion D' Amour. O ile zmiana Ani Gahan na Karolinę Andrzejewską wyszła zespołowi na dobre, bo ich muzyka zyskała bardziej progresywne odcienie, koncertowo raczej mnie nie zachwycili. I to nie dlatego, że ostatnimi czasy przechodzę przez czas znudzenia damskimi wokalami w tego typu muzyce, bo głos nowej wokalistki od razu przypadł mi do gustu. Jak dla mnie Batalion technicznie wypadł tak jak na profesjonalistów przystało, ale zabrakło w ich występie emocjonujących zwrotów. Również wpięcie do repertuaru Personal Jesus nie było zbyt dobrym posunięciem. Wiem, że w nurcie gotyckim nie od dziś jest zwyczaj przemycania wszystkiego co „depeszowskie”, ale im więcej mam styczność z coverami tej piosenki, tym bardziej odnoszę wrażenie, że twórczość Gahana i spółki stała się takim kołem ratunkowym, jeśli zabraknie już własnych pomysłów. W przypadku Batalion D' Amour nie jest to oczywiście do końca prawda – jako jedna z legend polskiej sceny gotyckiej ma na koncie wiele ciekawych utworów, które swobodnie można byłoby zaprezentować na takim jak ten koncercie. Pocieszające, że nie zapomnieli zagrać chociaż kilku starszych utworów – ucieszyłam się w szczególności z utworu Dotyk iluzji. Poza tym, mogliśmy posłuchać takich kawałków jak : Ranny Anioł, Niya, Bez nas, Collage czy Melodia mgieł.
Tyle wrażeń, jeśli chodzi o supporty. Na gwiazdę wieczoru nie trzeba było długo czekać. XIII Stulecie zawitało tuż po 21 i na prawie dwie godziny zahipnotyzowało zgromadzonych pod sceną fanów. Patrząc na obdarzonego charyzmatycznym wokalem Petra Stepana, nie sposób nie oprzeć się wrażeniu, że tylko ktoś o tak barwnej osobowości jak on mógł sworzyć takie kawałki jak Elizabeth czy Karneval. Znany w Czechach jako aktor i autor książki pt. Kniha Nosferatu, niejednokrotnie wykorzystywał w muzyce wątki literacko – historyczne, co dodawało utworom tajemniczego nastroju. Podobnie na żywo. Podane w koncertowej wersji piosenki nie tylko nie straciły nic ze swego uroku, ale i zyskały na atrakcyjności dzięki żywiołowemu popisowi frontmana, który nie miał sobie równych tego wieczoru. Setlista była tak skonstruowana, że nie zabrakło zarówno starych hitów w postaci Elizabeth czy Justiny, jak i mniej znanych utworów. Prezentowała się ona następująco : Fatherland, Kabarette Voltaire, Mesic Lovce, Shelley, Elizabeth, La Femme Fatale, Cerne slzy, Katakomby, Hypnotizer, Justina, Nosferatu is dead, Karneval, na bis złożyły się Vendetta, Ruze a kriz, Zodiak. Obok własnych numerów Czesi zagrali również dwa covery : Bela Lugosi is dead grupy Bauhaus i Jolene z repertuaru Dolly Parton i Sisters of Mercy. W czasie tego ostatniego członkowie XIII. Stoleti zgotowali fanom miłą niespodziankę – zamiast Petra na wokalu stanęła grająca na instrumentach klawiszowych Jana Havlova. Jak się okazało, dysponująca całkiem niezłym głosem. Swoim pełnym ekspresji występem zapadła w pamięć nie tylko męskiej części publiczności.
Gotycka miłość nie rdzewieje - chciałoby się rzec w podsumowaniu. Bowiem XIII. Stoleti to jeden z niewielu zespołów sceny gotyckiej, do którego, mimo przejścia w inne klimaty muzyczne, nieustannie powracam. Splot karpackich legend, literatury, filmu i muzyki – to wszystko tworzy klimatyczną całość, od której nie są wolne także koncerty grupy. Wyjątkowo ekscytujące widowiska, rok po roku gromadzą coraz większą ilość fanów. Tym razem nie było inaczej. XIII Stulecie zagrało w Zabrzu koncert niezwykły. Zaryzykuję stwierdzeniem, że jak na razie jeden z tych, o których mówi się jako o koncertowym wydarzeniu roku, bo aż do maja czekałam na tak potężną dawkę emocji. Do szczęścia zabrakło mi w zasadzie tylko trzech utworów: Ten stary dum se rozpada, Transylvanian werefolf i Bytosti, które zapewne w wersji na żywo wypadłyby równie ciekawie jak na płytach, a już po raz drugi zostały przez zespół pominięte. Miejmy jednak nadzieję, że do trzech wizyt XIII. Stoleti w Zabrzu dojdą kolejne, zwieńczone tak niezapomnianymi finałami jak do tej pory.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...