Adrian Tchaikovsky "Imperium Czerni i Złota" - recenzja
Dodane: 13-12-2009 14:30 ()
Nikt nie zliczy, ile w historii literatury było drużyn walczących z potężnym przeciwnikiem. Czasem jednak autor potrafi pozytywnie zaskoczyć czytelnika, jak na przykład Adrian Tchaikovsky w pierwszym tomie "Cieni Pojętnych".
Sięgając po "Imperium Czerni i Złota" czytelnik dostaje ładnie wydaną książkę, ale kiedy zacznie ją czytać, może odczuć pewien dyskomfort. Początek sugeruje, że jest to typowe fantasy. Potwierdza to również blurb. Autor nie pomaga czytelnikowi w stwierdzeniu, czy książka jest warta dalszego czytania, czy też nie. Trzeba przebić się przez częściowo sztampowy pierwszy rozdział, by przekonać się, że bohaterowie nie są zwykłymi ludźmi.
W dalszej części powieści autor powoli zapoznaje czytelnika ze światem przedstawionym. Takie podejście wymaga pewnego wysiłku, ale z pewnością nie jest nudnym wykładem na temat zasad panujących w danym świecie. Oczywiście podobne próby wprowadzania w świat powieści się trafiają, ale nie są nagminne, jak na przykład w "Delegaturach Nocy" Glena Cooka. Nie oznacza to, że Cook pisze źle, a jedynie, że autorzy wybrali odmienne podejście do kwestii wprowadzania czytelnika w rzeczywistość swoich opowieści. Pierwszy tom "Cieni Pojętnych" to jest całkiem dobra, wciągająca powieść. Porównanie do Patricka Rothfussa czy Scotta Lyncha jest uzasadnione. Wszyscy trzej starają się wycisnąć z gatunku coś nowego, a przynajmniej odświeżyć trochę niektóre motywy. To tyle słowem wstępu dla czytelników chcących samodzielnie odkrywać tajemnice bohaterów. Jeśli pozostali stwierdzili, że ten początek ich nie przekonuje, postaram się teraz przedstawić inne argumenty na korzyść książki. A później jej wady.
W powieści zwraca uwagę kreowanie postaci. Autor ciekawie zastosował wiedzę o owadach, dzięki czemu jego bohaterowie posiadają owadzie cechy sprawiające, że są bardzo różni. Poprowadzenie narracji z perspektywy poszczególnych postaci pokazuje też jak bardzo odmienny jest sposób myślenia ras. Zazwyczaj autorzy mają problem z przedstawieniem różnych bohaterów. Łatwiej pokazać, że inaczej mówią i myślą przedstawiciele poszczególnych warstw czy grup społecznych, a i tak mało który autor przykłada do tego wagę. W czasie czytania książki Tchaikovskiego odnosi się wrażenie, że autor miał przypięte nad biurkiem na tablicy korkowej karteczki z cechami charakteru poszczególnych ras, żeby ich nie pokręcić, tak odmienne nastawienie względem jednej kwestii potrafią mieć bohaterowie powieści.
Sądzę, że nie ma potrzeby doszukiwać się olbrzymiej oryginalności w fakcie, że w książce fantasy pojawia się technika. Podobny motyw występuje chociażby w "Viriconium" M. Johna Harrisona czy w "Ostatnim powierniku pierścienia" Kiryła Jeskowa. Oczywiście można się w tym miejscu spierać, czy drugi tytuł funkcjonuje jako samodzielna powieść, będąc alternatywną historią "Władcy Pierścieni" J.R.R. Tolkiena. Należy przyznać, że w "Imperium Czerni i Złota" technika ma większe znaczenie, wyznacza granicę pomiędzy rasami ludzi. Pojętni potrafią z niej korzystać, niepojętni nie są w stanie nawet wyobrazić sobie jej najprostszego działania, a tym bardziej możliwości korzystania z takiego urządzenia. Za to rasy techniczne nie wierzą w magię, która dla niepojętnych stanowi naturalną część życia.
Fabuła powieści osnuta jest wokół walki z olbrzymim imperium, które powoli stara się podbić cały znany sobie świat. Przeciwko nim występuje tylko garstka ludzi, gdyż inni albo już zostali podbici, albo nie wierzą w to, że mogą zostać podbici. Drużyna składa się z pojętnych i niepojętnych, a to zderzenie ras przede wszystkim wywołuje nieufność, rodzi konflikty, a dodatkowo sprawia też, że grupa doskonale uzupełnia się w swoich umiejętnościach. Można na przykład nie wiedzieć jak działa silnik, ale za to potrafić latać bez wykorzystywania żadnego urządzenia.
Na szczęście autor pokazuje, że przedstawiciele tych „złych” nie są całkowicie źli. Być może wierzą fanatycznie w imperium, ale widzą też ciemne strony jego działania i nie zawsze się na nie godzą. Tak samo podbici i podbijani niekoniecznie muszą być automatycznie tymi „dobrymi”. Takie przedstawienie sytuacji nadaje historii większej realności.
Czas na obiecane minusy. Przede wszystkim miejsca w narracji, gdzie wstawiane są wykłady na temat świata przedstawionego. Bardzo sprytne było włożenie części z nich w usta wykładowcy, dzięki czemu Tchaikovsky może czuć się częściowo usprawiedliwiony. Innym minusem powieści jest momentami dość życzeniowe zachowanie negatywnych bohaterów. Jeśli schwytana osoba twierdzi, że nic nie powie na temat poszukiwanej osoby, ale jest przekonana, że zostanie przez nią uratowana, to wydaje się być logiczne zastawienie pułapki i spokojne oczekiwanie na to, aż poszukiwany sam w nią wpadnie. Taka myśl jednak nie pojawia się w głowie oficera - było, nie było - wywiadu.
"Imperium Czerni i Złota" nie jest kamieniem milowym w rozwoju fantasy. W przeciwieństwie do książki "Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ – Południe" Roberta M. Wegnera stara się szukać nowych ścieżek w wyczerpanej już tematyce fantasy. Gdzie Wegner pisze bardzo dobrze, ale klasycznie, tam Tchaikovsky stawia na wymyślność ras. Oba podejścia z pewnością znajdą swoich zwolenników.
"Imperium Czerni i Złota" to dopiero początek opowieści. Jeśli autor nie zapomni po drodze o odmienności swoich bohaterów (tak jak zapomniał Sean McMullen w "Szklanych smokach" i "Próżniowędrowcu") ma szanse na to, żeby Cienie pojętnych zapadły w pamięć czytelników. Czego życzę może nie tyle jemu, co z czysto czytelniczego egoizmu - sobie.
korekta: Aspazja
Tytuł: Imperium Czerni i Złota
Autor: Adrian Tchaikovsky
Wydawnictwo: Rebis
Cykl: CIENIE POJĘTNYCH
Data wydania: październik 2009
ISBN: 978-83-7510-295-6
Liczba stron: 632
Wymiary: 132 x 202 mm
Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie książki do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...