Lustro

Autor: Olga Majerska Redaktor: Słowik

Dodane: 01-10-2009 09:39 ()


11 VII

Pamiętam ćmę, która wleciała przez okno skuszona skąpym blaskiem lampki nocnej. Zmysłowo zatrzepotała skrzydełkami, cienkimi jak bibułka, roznosząc w powietrzu drobinki pyłu. Jestem ciekawa, jak skończył się jej żywot. Zapewne w pysku jakiegoś kota bądź pod kapciem kobiety, która panicznie boi się wszelkiego rodzaju owadów. Przecież mogłaby latać przez wieczność, uwodząc ludzi delikatnym ruchem swoich skrzydeł. Cóż... „The circle of life”, jak to pięknie śpiewał Elton John. Tylko czy rodzimy się, po to by umrzeć? Jeśli tak, to jaki sens ma nasze życie? Siedzę na łóżku i notuję moje nieskorygowane przez wewnętrznego cenzora myśli. Nie wiem sama, czy robię to dla potomnych, czy z wielkiej potrzeby wylania tego całego bałaganu, który kłębi się w mojej głowie. Czy ten „pamiętnik” ma być stadium mojej samotności, czy tylko nieudaną terapią?

 

16 VII

Prawie tydzień minął od pierwszego wpisu do tego grubego, czystego zeszytu. Zapewne zapełnię jedną bądź dwie strony, po czym rzucę go w kąt – podobnie jak całą resztę makulatury. Ale nie żałuję, że go mam. Z trudem udało mi się go dostać. Czułam się niczym Winston z powieści G. Orwella.  Wiedziałam, że muszę go mieć, choć nie miałam pojęcia, do czego mi posłuży. Położyłam go delikatnie na stole, pogładziłam jego wierzch i zostawiłam tam, by dojrzał. Dojrzewał przez długie dni, tygodnie - razem ze mną. Nie wiedziałam, po co mi ten piękny zeszyt. Bałam się, że zniszczę jego lśniące kartki moim nieregularnym pismem. Ale rosnące we mnie poczucie samotności zwyciężyło. Zaczęłam pisać, by mieć „słuchacza”. By nie wypowiadać głośno myśli, które mnie trapią, a jednak móc je przekazać...

Sama nie wiem, po co to piszę. Czuję się głupio, jakbym w jednej chwili opowiadała o sobie słuchaczowi odwróconemu do mnie tyłem, a w drugiej zdawała sobie sprawę, że tym słuchaczem jestem ja sama. Ogarnia mnie nagłe poczucie wstydu i mentalnego ekshibicjonizmu.

 

19 VII

Przegrałam sama ze sobą - mimo, że ta forma „wypowiedzi” łączy się z konfrontacją z moimi słowami, chęć wypowiedzenia, a właściwie wykrzyczenia myśli, była zbyt wielka, aby można ją było zignorować. Wiem, że napiszę wszystko od początku. O mnie, o nim, a przede wszystkim o lęku przed Obcym.

 

21 VII

Nim zbiorę się do pisania, musi upłynąć wiele godzin. Godzin spędzonych na patrzeniu w sufit bądź we własne odbicie w lustrze. Właściwie wychodzi na to samo. I tak oczami spowitymi mgłą potrafię zobaczyć tylko białą, gładka powierzchnię. Dziś dotknęłam ręką lustrzanej tafli i zmąciłam porządek, który wprowadzałam przez ostatnie miesiące. Przed białym sufitem odbijającym się w zwierciadle stałam ja - prawie niezmieniona.

Chciałam płakać na samą myśl o braku bieli, która chowała mnie przed moim wzrokiem. Przed jego wzrokiem.

 

26 VII

Byłam najspokojniejsza, gdy matka kładła mnie do snu, tuląc do swojej niezbyt okrągłej piersi. Gdy cichym, słodkim głosem śpiewała mi kołysankę. Nie pamiętam znaczenia, nie pamiętam melodii, ale wiem jak cudownie było położyć głowę na jej piersi i usypiać przy akompaniamencie cichych, niezrozumiałych słów. Wtedy nikt nie krzyczał, wszyscy śpiewali.

 

29 VII

Kot łasił się do mnie. Ocierał się o moja rękę dając mi do zrozumienia, że najlepszą rzeczą, jaką mogę zrobić jest gładzenie jego puszystej sierści. Za każdym razem dawałam się zmanipulować temu sprytnemu zwierzęciu; robiłam wszystko, czego sobie życzył.

Czasem zastanawiam się, czy ten kot nie jest bardziej ludzki ode mnie. Z tak wielką chęcią życia, z umiejętnością „grania” na ludzkich emocjach pasowałby do społeczeństwa o wiele lepiej niż ja - dziewczyna, która nie żyje.

 

30 VII

Po dziewięciu dniach podeszłam do lustra. Nie było w nim białego sufitu, tylko ja - ta sama ja, która towarzyszy mi od 20 lat. To nie tak dużo. Matka spędziła z ojcem 30 lat, a wydaje mi się, że on przysporzył jej więcej kłopotów, niż ja sobie. Jednak mam wrażenie, że jestem starsza od wszystkich moich rówieśników. Dusza garbi się i dotyka nosem ziemi, gdy ciało cały czas pręży się i gnie. Nie nadążam za sobą.

............................................................................................................................................

Byłam w lustrze, a on stał tam za mną. Z twarzą bez wyrazu, jak zawsze. On nigdy się nie zmienia, zawsze jest taki sam. Tak wiele miłości i podziwu maluje się na mojej dziecięcej twarzy, która pojawiła się w lustrze. Czuję jak skóra napina się w grymasie złości i obrzydzenia.

 

2 VIII

Leżąc w łóżku chcę być dobrym

przez sen rośnie dużo dobroci

leżenie dobroć wygrzewa

ale wstanie ją zawiewa

 

Nie lubię Mirona Białoszewskiego. Nie rozumiem jego słowotwórczych zabiegów i całego tego „namuzowywania”. Ale w jednym miał rację - sen potęguje w nas dobroć. Gdy leżę w łóżku czuję się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie; chcę całą zgromadzoną we mnie radość przekazać ludzkości, by czuła się wolna i spokojna.

Później wstaję, a marzenia senne stają się tylko ulotnym wspomnieniem.

 

4 VIII

Piszę sama do siebie. Piszę, a później czytam to jak historię obcej mi osoby, jak zwykłą literacką fikcję. A przecież to nie jest fikcja, to cała prawda - ćma, zeszyt, lustro i kot, który chciał, bym głaskała jego miękkie futerko.

Czasami czuję, jakbym była obok siebie, a To coś przejmowało całe moje ciało. Jakby mogło już myśleć i decydować za siebie, a nawet czytać moje zapiski i traktować je jak historię wyssaną z palca.

Gdy ktoś przeczyta to za parę lat, czy potraktuje mnie jak wariatkę?

 

5 VIII

Nie wiem już kim jestem bardziej - Tym czy sobą. Całe moje życie muszę nagiąć do jego zasad. Wszystko co kiedyś sprawiało mi przyjemność, teraz musi iść w odstawkę. Jeden ruch za dużo a To już burzy się i z całych sił daje mi do zrozumienia, że to ja jestem intruzem. Że to ja, a nie To, nie należę do tego ciała. A przecież to moje ciało! Takie młode i piękne. Zostało mi tylko ono, bo wszystko inne szkodziło Temu - pasożytowi, próbującemu zmienić moje ciało w ohydną skorupę, żywiciela.

Przestań... Muszę karcić się w myśli i na papierze, aby efekt był wystarczający.

Czy był to mój wybuch? A może to Obcy doszedł do głosu?

 

9 VIII

Z trudem wstaję. Mam wrażenie, że to ciało nie przysłuży się już niczemu i nikomu. Może to lęk paraliżuje mnie i sprawia, że nogi przyrastają do podłogi?

Ociężała podchodzę do ogromnego lustra zajmującego ponad połowę ściany w moim prywatnym raju i więzieniu. Ta sama twarz - bo niby czemu cokolwiek miałoby się zmienić? To samo znużenie w oczach i coraz twardsze rysy. Opadające policzki, cienie pod oczami. Odwracam się do swojego odbicia bokiem. Mój prawy profil zawsze mi się podobał, jednak teraz jest w opłakanym stanie - tak samo jak cała reszta tego marnego ciała. Przecież nie okłamię sama siebie. To mnie zabija. Powoli, acz skutecznie tracę wszystkie siły. Nie chcę tego! Nie chcę...

 

13 VIII

Staram się uspokoić, staram się nie myśleć. Myślenie zawsze prowadzi do zatracenia zmysłów. Powinnam wyrzucić ten przeklęty zeszyt, który cały czas dojrzewa, dojrzewa w moich zmęczonych dłoniach. Nie powinnam była go brać, ale żałowanie na nic się zda…

............................................................................................................................................

Dobrze, że jestem sama, dobrze, że mam swoje miejsce i swój zeszyt, w którym mogę pisać i pisać, nie muszę myśleć, myślenie prowadzi do szaleństwa, wspominanie zabija, myśli przykładają mi do gardła zabrudzony, stary nóż, stary nóż kuchenny czego się boisz czego przecież znasz to na pamięć to rozgrywa się miliardy razy w twoich w moich myślach w moich myślach znam na pamięć każdy gest każde słowo każdy szczegół każdą kroplę

 

15. VIII

Z dnia na dzień jest coraz gorzej, coraz bliżej. Boję się. Chaos wdziera się do mojego małego raju, mojego azylu.

Podchodzę do lustra - przecież muszę wreszcie zobaczyć w nim stary, znajomy sufit. Mojego wiernego przyjaciela, który bronił mnie przed tym widokiem, przede mną samą. Staję gotowa i naga, gotowa by się nie zobaczyć, by ujrzeć tylko biel. Tylko czystą biel.

Jestem tam - słaba, coraz słabsza.

Za mną stoi on. Nikt go nie zapraszał! Stoi taki sam, nie zmieniony. Taki sam jak ostatnim razem, zanim odszedł.

Chwyta mnie mocno w ramiona, a ja boję się odsunąć. Przecież kiedy ostatnio próbowałam się odsunąć, chwycił mocno moją dłoń i przycisnął do siebie tak, bym nie odeszła nigdy.

She heard this song before

daddy's at the door

just to say I love you

Please, please, don't let him in

Is it all beginning again tonight?

 

Zawsze to samo, cały czas ten sam scenariusz, którego bałam się chyba bardziej niż jego.

A teraz znowu tu jest, w lustrze obok zmęczonej mnie, tak bliskiej płaczu, tak samotnej i tak przestraszonej jak wtedy, gdy byłam mała, a później starsza, coraz starsza. Strach nie malał z czasem.

Cały czas to samo... To się nigdy nie skończy, mimo że sama skończyłam to dawno!

- Przecież już cię nie ma! Przecież zostawiłam cię tam samego, w kuchni z tym brudnym, brudnym nożem - krzyczę do lustra, a on nie znika - Wprowadziłeś To we mnie, a teraz chcesz odebrać co twoje?! Weź je sobie, ja nie chcę, nie chciałam!

 

18 VIII

Już jestem spokojniejsza.

Krzyczałam, krzyczałam bardzo głośno. Ale oni przyszli szybko i mimo mojego poważnego stanu dali mi leki na uspokojenie. Nie dbam o to, co się z tym stanie. Dla mnie zawsze będzie tylko częścią jego w moim ciele. Brzydzę się tego, jak państwo Samsa swojego przemienionego w ohydnego insekta syna. Z niecierpliwością czekam dnia, w którym nareszcie pozbędę się tego ciężaru.

............................................................................................................................................

Już niedługo go nie będzie. Już niedługo Obcy opuści moje ciało, a ja wrócę do siebie. Powoli, lecz skutecznie będę stawać się sobą. Już nie będę tym starym, zabiedzonym żywicielem dla jego potomka. Ono nie jest moje!

A lustro? Teraz przenieśli mnie do innego pokoju, bez tego ogromnego, zajmującego pół ściany lustra. Bez niego będzie lepiej.

Przecież musi być lepiej....


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...