"B.B.P.O.":"1946" – recenzja
Dodane: 06-09-2009 17:10 ()
Kiedy sięgam po kolejne tytuły sygnowane nazwiskiem Mike'a Mignoli, zastanawiam się, po jakie podania i legendy sięgnął tym razem? W jakie rejony świata rzuci swoich bohaterów? Czy tym razem nie przekroczy granicy dobrego smaku i utrzyma legendarny klimat swojego flagowego tytułu, "Hellboya"? Tym bardziej, że w tym wypadku słowo "sygnowany", biorę w spory cudzysłów - "piekielny Mike" odpowiedzialny jest tylko za 1/3 "1946".
Podróż po Europie środkowo-wschodniej
Po pierwsze - zaskakujące miejsce akcji. Niewiele czytałem komiksów pokazujących podzielony na sektory okupacyjne Berlin. W ogóle okres zaraz po wojnie nie jest chyba najpopularniejszy, bo poza rodzimymi tytułami z okresu PRL-u ("Relax", "Podziemny front") rzadko zdarzało mi się czytać podobne rzeczy. A tutaj proszę, Mignola nie tylko sięga po ten okres, ale bez obaw wplątuje profesora w alians z samymi Sowietami. Ten "pakt z diabłem" ma oczywiście swoje dobre uzasadnienie - zniszczone, powojenne Niemcy okazały się być świetnym miejscem do pokazania tej historii. Właśnie do tego miasta przybywa profesor Bruttenholm, człowiek, który niespełna dwa lata wcześniej zaopiekował się Hellboyem. Wraz ze swym przyjacielem dr Howardem Eatonem mają "zebrać i uporządkować jak najwięcej danych związanych z obsesją hitlerowców na punkcie okultyzmu". Początkowo monotonne zadanie doprowadzą ich w końcu na trop ostatecznej broni III Rzeszy – operacji "Vampir Sturm". Od tej pory alianci zmuszeni są do szybkiej interwencji, w której stawką jest, jak zwykle przetrwanie świata, a zagrożeniem genialne, demoniczno-nazistowskie kreatury, takie jak choćby kultowa już "głowa w słoiku".
Ale to nie jedyna kraina, do jakiej zabierają nas dziś twórcy "1946". Dzięki wprowadzeniu wyjątkowo intrygującej postaci Warwary, mamy okazję zapoznać się z historią dotykającą naszego regionu. Oto kilkuletnia, słodko wyglądająca, ale i piekielnie niebezpieczna dziewczynka, opowiada o czasach Wielkiej Wojny Północnej z początku XVIII wieku – wojny o Inflanty między carską Rosją i wojowniczą Szwecją. Według niej o wielkim zwycięstwie rosyjskiego oręża pod Nystad miało zadecydować wsparcie trzech demonów. Oczywiście nie ma nic za darmo... Te i podobne nawiązania do historii szybko stały się jednym z najciekawszych elementów "1946".
Ile Mignoli w Azacecie?
Nie dajcie się zwieść cieszącej oko okładce – Mignola nie narysował tego albumu. "Niestety czy stety?" - spytacie. Biorąc pod uwagę fakt ciepłego przyjęcia "Zewu ciemności" (najświeższej odsłony sagi o "Hellboyu"), narysowanego przez Duncana Fegredo, to jest duża szansa, że polubicie też Paula Azacetę. Paul nieźle radzi sobie z budowaniem klimatu, zaś postacie, stroje, budynki i tło były tworzone pod czujnym okiem samego mistrza (o czym mówi nam szkicownik wieńczący album). Fakt, styl Azacety lawiruje między manierą Mignoli i własną tożsamością, ale taki jest niestety zamysł spin-offu. Skutkuje to utrzymaniem rewelacyjnego klimatu komiksu, choć kosztem odtwórczości. Na szczęście jednak "1946" nie wnosi zbyt wiele nowych faktów do rozwiązania tajemnicy "piekielnego chłopca", więc żaden ortodoks serii nie powinien mieć problemu z jej tolerancją. Można ją po prostu potraktować jako interesujący przerywnik w oczekiwaniu na następcę "Zewu...". Lub solidną dawkę niezłej zabawy.
Postawienie Trevora w centrum opowieści i zepchnięcie małoletniego Hellboya na jej margines było zabiegiem ryzykownym. Szablonowa postać kawalera-naukowca nijak nie mogła przecież konkurować z charyzmatycznym i tragicznym "piekielnym chłopcem". A mimo to pomysłodawcy z powodzeniem koncentrują naszą uwagę na tej postaci. Poczucie znudzenia rozpływa się w zderzeniu z kolejnymi fantastycznymi postaciami, jakie napotykają na drodze bohaterowie (wspomniana Warwara, głowa w słoiku, baron Koenig, etc.). I wszelkie wątpliwości zostają zastąpione przekonaniem, że to wykreowany przez Mignolę świat, a nie charyzmatyczni bohaterowie czynią z tych serii perełki.
Do "1946" można byłoby mieć zastrzeżenia: że to kolejny spin-off, że zamiast Hellboya czy Abe'a traktuje o jakimś drugoplanowym Bruttenholmie itd. Lecz nie zmienia to faktu, że "1946" spisuje się doskonale jako odrębna, samodzielna historia. Zaś sam Bruttenholm potrafi skupić na sobie wystarczającą uwagę nawet wtedy, gdy nie towarzyszy mu wielki, czerwony syn Szatana. I mimo, iż jest to pozycja, o której nie da się powiedzieć, że na długo zapada w pamięć, to jest i tak godna uwagi.
Tytuł: "B.B.P.O.":"1946"
Scenariusz: Joshua Dysart, Mike Mignola
Rysunek: Paul Azaceta, Mike Mignola
Kolor: Nick Filardi
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Egmont
Data wydania: lipiec 2009
Liczba stron: 152
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka
Druk: kolor
Cena: 45 zł
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...