"Czortek" - fragment opowiadania Andrzeja Pilipiuka

Autor: Andrzej Pilipiuk Redaktor: Sienio

Dodane: 24-08-2009 10:29 ()


 

W wojsławickiej knajpie było tłoczno i wesoło. Jakub obchodził jubileuszowe dziesiąte imieninki tego roku. Na stole znalazł się tort i zapewniono imieninową zniżkę na piwo... Dudniła muzyka puszczana z magnetofonu, a nawet zatańczyli z dwiema turystkami. A potem przyszła pora na wieczorne opowieści... Tym razem w losowaniu padło na Semena.

- Anglicy ostrzelali nas kartaczami – snuł swoją historię stary. – Atak się załamał. Krwi było jak w rzeźni, trupów co niemiara. Wyczekałem do nocy i czołgałem się ku naszym. Tak sobie właśnie myślałem, że po cholerę Rosji bronić tego zasranego Krymu, gdy usłyszałem jęk. Znaczy, ktoś jeszcze ocalał. Towarzysza pułkowego w potrzebie zostawić nie wolno, więc podczołguję się bliżej, patrzę, a tu Cygan jakiś w nasz mundur odziany leży, nogę mu, rozumiecie, urwało. Zarzuciłem go sobie na plecy i poniosłem do naszych. A on z wdzięczności dał mi to – wyłowił z kieszeni dziwną blaszką.

- A to jest co niby? – zdziwił się któryś z Bardaków. – Szmelc zaśniedziały...

- To nie żaden szmelc – Semen spojrzał na głupka z wyższością – tylko specjalny amulet. Kto go ma, raz jeden wygra w karty.

- Raz? – prychnął Bardak. – To, chłe, chłe, rzadziej, niż statystyka nakazuje.

Jego kuzyni zarżeli jak osły.

- Uch, durny się odezwał. Nie raz w życiu, ale gdy się go użyje. Trza go w trakcie rozgrywki w palcach złamać i karty przetasować. Każda gra niezależnie od stawki wygrana. Nawet jak przeciwnik oszukuje. Nie ma siły.

- Dobre by było, gdybyśmy o pieniądze grali – zarechotał barman. – Ale w Wojsławicach takiego zwyczaju nie ma... No chyba że wśród inteligentów, ale oni nas nie zaproszą na partyjkę...

- No i ja ten oto wspaniały przedmiot ofiarowuję mojemu przyjacielowi Jakubowi – zakończył kozak.

- Jestem wzruszony. – Egzorcysta ukłonił się tak, że omal nie zarył czołem w talerz. – Wykorzystam to z pożytkiem dla ludzkości albo w ogóle z pożytkiem dla naszej gminy. – Wpuścił blaszkę do kieszeni. – Barman, jeszcze jedna kolejka dla wszystkich.

- Na pewno dla wszystkich czy Bardaków jak zwykle pominąć? – Ajent zaczął napełniać kufle.

- A nalej im też – machnął dłonią Wędrowycz. – Durne toto, ale niech wypiją moje zdrowie.

* * *

Czortek postanowił zastawić zasadzkę w ruinach cegielni. Zlokalizował obiekt, przepatrzył okolicę. Zamówiony klient musiał przejść obok w drodze do domu.

- Korek, worek i rozporek… – Diabeł przypomniał sobie nauki odebrane na szkoleniu dla kusicieli pięćset lat temu. – Grzesznika łamiemy trzema pokusami. Albo alkoholem, albo kasą, albo kobietą lub czymś takim...

Wyciągnął akta Wędrowycza i zabrał się do ich studiowania. Mina rzedła mu z każdą kolejną stroną. W zasadzie nie udało się stwierdzić, czy Jakub odczuwa jakikolwiek pociąg do alkoholu. Jeśli natrafiał na gorzałę, wypijał ją. Instynkt miał tak rozwinięty, że znajdował wszelkie ciecze zawierające etanol. I niemal zawsze był totalnie napruty. Co gorsza, nawet kompletnie pijany nie tracił głowy. Wręcz przeciwnie, alkohol poprawiał mu zdolność dedukcji i zwiększał refleks.

- A więc raczej nie sprzeda duszy za flaszkę okowity... – zadumał się Czortek.

Pieniędzy Jakub w zasadzie nie używał. Jego kuchnia opierała się głównie na gospodarce zbieracko-łowieckiej. Podatków nie próbowano od niego ściągnąć, z braku prądu nie musiał płacić rachunków, wodę miał w studni. Ubiór zmieniał rzadko i niechętnie... W knajpie najczęściej to jemu stawiano. Często nawet ajent lał mu gratis, bo na trzeźwo Jakub był nieobliczalny... Skutkiem tego Jakub zazwyczaj miał o wiele więcej pieniędzy, niż zdołałby wydać.

- W ogóle nie potrzebuje kasy!? – Diabeł poskrobał się po głowie. – A jak to jest u niego z seksem?

Wczytał się w akta. Wynikało z nich jednoznacznie, że egzorcysta mimo wspaniałych warunków fizycznych zasadniczo nie interesuje się tą stroną życia. Korzystał czasem z nadarzających się okazji, ale robił to jakby mimochodem, raczej aby nie uczynić przykrości nagabującym go kobietom. Kochał wprawdzie swoją klacz, ale jakoś nie skonsumował tego związku, zresztą kobyła zdechła już jakiś czas temu i po przerobieniu na weki została spożyta...

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...