"Metro strachu" - recenzja

Autor: Maciej Kuczyński Redaktor: Raven

Dodane: 08-10-2009 16:31 ()


 

Po raz kolejny Amerykanie serwują nam historię o bezwzględnych porywaczach, uwięzionych zakładnikach, gigantycznym okupie i przypadkowym bohaterze. Czworo bandytów porywa pociąg metra, linii Pelham 1 2 3. Dowódca uzbrojonej grupy, a zarazem mózg całej operacji, niejaki Ryder (John Travolta) grozi śmiercią pasażerów, jeżeli w ciągu godziny nie otrzyma od władz miasta okupu w wysokości dziesięciu milionów dolarów. Żądania odbiera dyspozytor Walter Garber (Denzel Washington). Tym samym trafia w sam środek gry, jaką zgotował dla Nowego Jorku Ryder.

Obraz nie jest niczym oryginalnym. To remake „Długiego postoju na Park Avenue”, gdzie w role dyspozytora wcielił się sam Walter Matthau, a bezwzględnego Rydera odtwarzał wtedy znany z „Żądła” Robert Shaw. Scenariusz właściwie nie uległ większym zmianom. Współczesna wersja obfituje jedynie w większą dawkę fajerwerków, jak z resztą przystało na dzisiejsze kino akcji.

Jednak czy ta dawka jest przyswajalna dla widza? Otóż Scott stworzył film, w którym napięcie i całą przyjemność z jego oglądania widz znajdzie w scenach statycznych. Ze smakiem ogląda się dialogi między Garberem a Ryderem, którzy z minuty na minutę poznają skrzętnie ukrywane tajemnice ze swojego życia. Dynamiczne sceny ogląda się już jednak z mniej zapartym tchem. Powodem jest znana z poprzednich filmów Tony’ego Scotta, chociażby z „Deja vu” i „Człowieka w ogniu”, pewna maniera. Mianowicie kamera lata tam i z powrotem, przedstawiając dla przykładu ujęcia Nowego Jorku, poczynania policyjnych negocjatorów w taki sposób, że tworzy pozorną akcję. Tak naprawdę nic takiego się nie dzieje, ale odpowiednio pokierowany operator, potrafi zarejestrować zwykły pejzaż Wielkiego Jabłka w taki sposób, że ma się nieodparte wrażenie, że zaraz powinna uderzyć w nie bomba atomowa. Reżyser stwierdził, iż coś musi dostarczyć dawki emocji, jeżeli nie może zrobić tego wagon metra, pełen zakładników stojący na torach.

Denzel Washington wyrasta na etatowego ulubieńca Tony’ego Scotta. To kolejny wspólny film obu panów, więc z pewnością możemy liczyć na ich dalszą współpracę. John Travolta znowu pojawia się w roli czarnego charakteru i widać, że sprawia mu to ogromną frajdę. Jeżeli ktoś przywykł do antagonistów w jego wykonaniu, z takich filmów jak „Kod dostępu”,  „Tajna broń”, „Bez twarzy” i tutaj  powinien być zadowolony.

Scott nakręcił dobrze wyglądający film klasy B, czerpiący ze starych, ogranych schematów, które zostały już wymienione na samym wstępie. Jeżeli jesteśmy w stanie przymknąć na to oko, wyjdziemy z seansu zadowoleni. Jeżeli nie, będziemy spokojnie czekać na stacji na inne metro, które dostarczy nam zapowiadanego w tytule przez dystrybutora „stracha”, bo ten wysiadł kilka przystanków wcześniej.

 

Tytuł: "Metro strachu"

Reżyseria: Tony Scott    

Scenariusz: Brian Helgeland    

Na podstawie powieści Johna Godeya The Taking of Pelham One, Two, Three" 

Obsada:

  • Denzel Washington   
  • John Travolta   
  • John Turturro
  • Gbenga Akinnagbe    
  • Alex Kaluzhsky
  • Brian Haley
  • Luis Guzmán   
  • James Gandolfini    

Muzyka: Harry Gregson-Williams    

Zdjęcia: Tobias A. Schliessler    

Montaż: Chris Lebenzon

: Renee Ehrlich Kalfus    

Czas trwania: 118 minut


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...