"Transformers: Zemsta upadłych" - recenzja druga
Dodane: 07-07-2009 18:54 ()
Naprawdę warto iść na ten film. Momentami jest cholernie głupi i nielogiczny, ale jeśli chcecie obejrzeć dobre kino akcji, które rozmiękczy wasze mózgi, to lepszego na razie nie będzie.
Nie ma to jak zacząć z grubej rury, prawda? Może taki wstęp wydaje się nieco szokujący, ale są to słowa, które od chwili wyjścia z kina po prostu cisną mi się na usta. Dobra, skoro już przykułem waszą uwagę, pora omówić, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi.
Poproszę Super Kebab – tylko taki naprawdę SUPER
Nikogo chyba nie zadziwię stwierdzeniem, że „Zemsta Upadłych” jest kontynuacją pierwszej części „Transformers”. Akcja rozpoczyna się kilka lat po zakończeniu wątku z poprzedniego obrazu. Autoboty (nadal oficjalnie nieistniejące) pomagają specjalnej jednostce komandosów tropić Decepticony, których pojawia się coraz więcej. Jak się okazuje, jest to wstęp do powrotu tytułowego Upadłego, który ma przynieść zagładę ludzkości, a zbawienie swojej rasie.
To tyle, jeśli chodzi o fabułę, co by za dużo nie zdradzać. Ogólnie rzecz biorąc, w „Zemście” dostajemy to samo, co poprzednio tylko więcej, więcej, więcej i... więcej. Transfomersy biegają po ekranie w dość dużych ilościach, na tle malowniczych eksplozji i serii z karabinów. Oprócz tego mamy całkiem sporo typowo hollywoodzkich zagrywek, których momentami jest zdecydowanie za dużo. Tak naprawdę mógłbym już przestać chwalić ten film, ponieważ oprócz dużej dawki akcji, widowiskowych scen oraz naprawdę niezłych efektów specjalnych, niczego więcej tutaj się nie uświadczy. Jeśli ktoś oczekuje tylko i wyłącznie dobrej zabawy, powinien „Zemstę upadłych” obejrzeć bez zastanowienia. Natomiast następny akapit jest dedykowany tym, którzy jak ja, lubią trochę ponarzekać i widzieli już film.
Czy Autoboty idą do nieba?
Zdecydowanie nie. W filmie pojawia się tyle głupich i niepotrzebnych scen, że szanujący się widz nie wie, gdzie się schować. Scena, w której Sam „spotyka w zaświatach” przodków Optimusa Prime’a? Co to do cholery ma być?! Ja rozumiem, że pewne rzeczy należy jakoś wyjaśnić, ale tego typu zagrywki sprawiają, że cała historia zaczyna być naciągana do granic nieprzyzwoitości. A co ze szczątkami dowódcy Autobotów? Czy tak się traktuje wielkiego wojownika, zrzucając jego truchło helikopterem z dużej wysokości? Naprawdę nie można było go spokojnie postawić? Trochę szacunku, kurczę!
A co z hollywoodzkimi zagraniami? Sam umiera, Mikaela się nad nim pochyla i to zbliżenie na jej twarz, a w tle przelatujący śmigłowiec ratunkowy US Army. Do tego jeszcze dołująca muzyka operowa, wszystko puszczone w wolnym tempie, a całość trwa dobre TRZY minuty! What the hell?! Przemilczę scenę, kiedy Megan Fox biegnie... i biegnie... wciąż biegnie... a wszystko jej faluje. Od razu przypomina się „Tomb Raider” z Angeliną Jolie. Ja rozumiem, że dziewczyna jest ładna, ma co pokazać, a półnagi biust dobrze się sprzedaje – ale niech to będzie w rozsądnych ilościach i w odpowiednim momencie.
Część rzeczy przełknę, ale wyciętych scen po prostu nie ścierpię. Nie wiem, czy w każdej wersji tak było, czy po prostu Cinema City daje d...użo ciała. Jest kilka momentów, które następują jeden po drugim, ale zupełnie do siebie nie pasują, tak jakby ktoś wyciął kilka minut filmu. Ot choćby scena, gdy helikopter transportuje Mikaelę, Sama oraz jego przyjaciela do opuszczonej fabryki, gdzie dobiera się do nich Megatron. Nagle ni z tego ni z owego akcja przeskakuje do następnej sceny, gdzie wszyscy stoją na jakiejś galeryjce, a Sam coś bełkocze o tym, że zrobił to, czego Megatron od niego żądał. Co do cholery...?! Nie po to płacę 15 złotych, aby oglądać poobcinany film. Dam sobie rękę uciąć, że wersja na DVD będzie bardziej składna.
Rzecz jasna, to są tylko niektóre rzeczy spośród tych, które mną osobiście wstrząsnęły/zaskoczyły/zaszokowały/walnęły równo po łbie. Mimo wielu mankamentów nadal uważam, że film warto obejrzeć, ponieważ jest to dobre kino akcji. Zresztą, jeśli się już oglądało pierwszą część, to wypadałoby i drugą. O trzeciej wspominać nawet nie będę, bo zakończenie daje zbyt jasno do zrozumienia, że niedługo znowu zaatakują nas roboty.
Moja ocena: 6/10 (głównie za głupotę).
- Zobacz także Pierwszą recenzję "Transformers: Zemsty upadłych"
Tytuł: "Transformers: Zemsta upadłych"
Reżyseria: Michael Bay
Scenariusz: Ehren Kruger, Alex Kurtzman, Roberto Orci
Obsada:
- Shia LaBeouf
- Megan Fox
- Peter Cullen
- John Turturro
- Ramon Rodriguez
- Matthew Marsden
- Josh Duhamel
- Tyrese Gibson
- Hugo Weaving
Muzyka: Steve Jablonsky
Zdjęcia: Ben Seresin, Mitchell Amundsen
Montaż: Roger Barton
Czas trwania: 147 minut
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...