50-te urodziny Asteriksa!
Dodane: 10-05-2009 10:57 ()
Kiedyś prawda musiała wyjść na jaw. Kiedyś musiał nastąpić ten dzień, gdy ludzkości uchylono rąbka tajemnicy, na którą oczekiwała z zapartym tchem od ponad dwóch tysięcy lat. Bo chociaż wiedziano, że Obeliks wpadł do kociołka z magicznym napojem, kiedy był mały, to nie było powszechnie wiadome, jak to się stało.
Tak! Wreszcie nadszedł ten dzień, a ponieważ Asteriks ponosi częściową odpowiedzialność za to, co się przydarzyło Obeliksowi, poprosiliśmy go, by wszystko Wam opowiedział.
Jak Obeliks wpadł do kociołka druida, kiedy był
mały
Scenariusz: René Goscinny
Rysunki: Albert Uderzo
Przekład: Marek Puszczewicz
Oprawa: miękka
Objętość: 32 strony
Format: 290 x 215 mm
Cena: 19,90 zł
ISBN 978-83-237-3637-0
Ze wstępu Alberta Uderzo:
Tekst albumu Jak Obeliks wpadł do kociołka druida, kiedy był mały został napisany przez René Goscinnego do numeru 291 dziennika PILOTE, wydanego 20 maja 1965 r. Dziennikowi towarzyszył wówczas slogan „Pilote – O rany! Co za dziennik!” (jak twierdzą niektórzy, czasopismo to reprezentuje złoty wiek komiksu francuskiego). Głównym tematem owego numeru była epoka galo-rzymska. Temat ten, rozwinięty w wielkiej Pilotoramie (rozkładówce planszowej) zapowiadała już okładka dziennika, przedstawiająca zilustrowaną przez J.L. Devaux słynną, choć niefortunną bitwę pod Alezją. Obok tytułu, nieodmiennie, jak co tydzień, Obeliks trzyma kartusz z datą oraz numerem gazety i pochylony nad sceną, mruczy pod nosem: „Gdybym tam był, nie poszłoby im tak gładko!!!” Słowa Obeliksa nie są oczywiście dla nikogo tajemnicą. Nieco dalej, od strony 10. aż do 15., Greg z Achillesem Piętą wykładają prawdziwą historię Galów.
Oczywiście, autorzy Asteriksa nie mogli przejść obojętnie wobec tego zagadnienia. Pozostając więc w tematyce asteriksowskiej, René Goscinny napisał dla dziennika tekst wyjaśniający, jak Obeliks wpadł do kociołka druida, kiedy był mały. Zilustrowałem go trzema skromnymi rysunkami.
Asteriks ukazywał się od około sześciu lat i w takim mniej więcej wieku bohater występował w tym opowiadaniu. Niedawno przeczytałem je z wielką przyjemnością i z dużą dawką emocji, bo niemal o nim zapomniałem. Właśnie z myślą o licznych czytelnikach, którzy nie mieli okazji zapoznać się z nim w tamtych czasach, postanowiliśmy wydać je w postaci albumu, z większą liczbą ilustracji.
Byłem bardzo wzruszony, wracając jeszcze raz do tekstu mego starego przyjaciela, René Goscinnego. Teraz pozostało mi już tylko wyrażenie ostatniego życzenia: obyście czytali z taką samą przyjemnością, z jaką ja ten tekst ilustrowałem.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...