„Punisher” tom 2 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 19-05-2022 23:28 ()


Motyw zemsty zalicza się do grupy wariantów fabularnych niemiłosiernie wręcz eksploatowanych. Nie da się ukryć, że z przyczyn w pełni obiektywnych ma to miejsce także w przypadku perypetii „Franciszka Zameckiego”. Jak się jednak okazuje, w ciągu blisko czterech dekad od debiutu tej osobowości (notabene wówczas planowanej na postać z dalszego tła w ramach przygód Spider-Mana), „paliwo” pt. zemsta niezmiennie w przypadku tegoż „bohatera” sprawdza się wręcz wzorcowo. Osobą, która na przełomie wieków ową okoliczność wykazała, był dobrze znany fanom m.in. „Hellblazera” i „Kaznodziei” Garth Ennis.

Znać to było już przy okazji poprzedniego zbioru, w którym zawarto m.in. dobrze już znaną polskim czytelnikom opowieść „Witaj w domu, Frank” (m.in. za sprawą wydawnictwa Mandragora), w którym zgodnie ze swoim zwyczajem wspomniany konsekwentnie dążył do wywołania u czytelników szoku. Do tego w pastiszowej konwencji, co tylko pogłębiało przyjemne odczucia z lektury. Kolejne zawarte we wspomnianym tomie opowieści utwierdzały w tym przekonaniu i stąd zapewne nie będzie szczególnym zaskoczeniem stwierdzenie, w myśl którego przybyły z Irlandii pan scenarzysta kontynuuje tę taktykę także w toku opowieści niniejszego albumu. Oczywiście z tak dobrze znaną z innych jego utworów skłonnością do drastyczności i fabularnych przerysowań. Punisher nie zamierza zatem zwalniać i z równą zapamiętałością jak w pierwszych latach swojej działalności przetrzebia szeregi półświatka. Jak to na ogół bywa, akcja generuje reakcję i tym samym przyparci do muru przedstawiciele zorganizowanej przestępczości podejmują kroki na rzecz trwałego powstrzymania „Człowieka-Armaty”. Przebieg dalszego rozwoju wypadków jest rzecz jasna łatwy do przewidzenia. Twórca scenariuszy do poszczególnych opowieści tegoż zbioru zadbał jednak, by nie zabrakło w nich licznych niespodzianek i fabularnych zawirowań.  

Tak jak bowiem chwilę temu zasygnalizowano, mamy tu do czynienia ze swoistym „składakiem” raczej nieprzesadnie rozbudowanych fabuł. Tym samym Ennis dał się poznać także jako twórca zwięzłych, choć równocześnie przemyślanych historii. Do tego takich, w których Frank niezmiennie pozostaje sobą, wykazując tak charakterystyczną dlań determinację w podjętej przezeń aktywności. Równocześnie nie brak tu dworowania (ocierającego się wręcz o tzw. szyderę) z superbohaterskiej konwencji (m.in. gościnny występ Wolverine’a) porównywalnej z niezapomnianą serią „Hitman”. Przyczynia się ku temu zarówno wyrazistość fabuł, jak również osobliwość ich często nieszablonowych uczestniczek/uczestników. To zresztą właśnie ów czynnik sprawia, że z pozoru dwuwymiarowa, lubująca się w samosądach postać staje się „zwornikiem” sytuacji o potencjale angażowania uwagi czytelników nawet z gatunku tych w komiksowych produkcjach dogłębnie oczytanych. A co szczególnie istotne, pomimo dwóch dekad od pierwodruku zebranych tu opowieści, nic a nic nie straciły one ze swojej pierwotnej eksplozywności. A przecież był to czas szybkiego ewoluowania metod narracyjnych użytkowanych w komiksowej branży. Tak się jednak złożyło, że Ennis znalazł się w gronie twórców, którzy nie tyle wpisywali się w nowe trendy, ile sami je kreowali.

Trudu zilustrowania scenopisarskich szarż „irlandzkiego importu” podjęło się w tym przypadku kilku autorów. Jednak na pierwsze miejsce po raz kolejny wysunął się „otrzaskany” we współpracy z Ennisem Steve Dillon (kto nie wierzy, tego wypada zaprosić do lektury m.in. „Kaznodziei”). W jego oszczędnej w detale kresce tradycyjnie dlań znać dobrze pojmowaną prostotę oraz swoisty konkret akcentujący szczególnie istotne dla rozwoju fabuły elementy. Oczywiście nie omieszkał on przy tym certolić się z czytelnikiem i stąd nie zabrakło również dlań typowych, naturalistycznie rozrysowanych kadrów o mocnym „ładunku” drastyczności. Nawet jeśli dla części potencjalnych odbiorców komiksowych produkcji efekt pracy tego przedwcześnie zmarłego twórcy wydać się może zbyt schematyczny i nadmiernie powtarzalny, to jednak równocześnie nie sposób odmówić mu natychmiastowej niemal rozpoznawalności oraz stylistycznej kompletności. Nie mniej wyraziście (choć w diametralnie odmiennej manierze) zaprezentował się także Tom Mandrake, na ogół kojarzony z produkcjami przede wszystkim DC Comics („The Spectre: Crimes and Punishments”; Batman Death Metal” tom 3). Zawarta w niniejszym tomie opowieść przezeń rozrysowana to dowód, że z analogicznym zaangażowaniem i ekspresją zwykł on wizualizować także osobowości Domu Pomysłów. Trudno zresztą zgłaszać obiekcje wobec pozostałych uczestników tego przedsięwzięcia, jako że na jego „pokładzie” znaleźli się m.in. tak rzutcy fachowcy jak Joe Quesada („Daredevil. Nieustraszony” tom 0), Jimmy Palmiotti („Jonah Hex: Oblicze pełne gniewu”) oraz Chris Sotomayor („Batman: Gotyk”). Toteż nawet jeśli w tym przypadku nie sposób mówić o wirtuozji na miarę najbardziej wyróżniających się w branży plastyków, o tyle określenie wspomnianych przed momentem mianem profesjonalistów jest w pełni uzasadnione. Co za tym idzie, takie też znamiona wykazuje zawarta w tym tomie pochodna ich pracy twórczej.  

Mimo że swoje najbardziej udane dokonanie w kontekście Franka Castle’a Garth Ennis miał dopiero przed sobą (czyli oczywiście serię „Punisher MAX”) to jednak już po aktywności tego twórcy na potrzeby linii wydawniczej „Marvel Knights” znać było, że w roli kreatora losów tej osobowości czuł się on wręcz wyśmienicie. I chociaż część fanów „Zameckiego” preferujących model narracji zaproponowany w swoim czasie m.in. przez Carla Pottsa, Mike’a Barona oraz Chucka Dixona (skądinąd twórców także w swoim fachu bardzo wprawnych) być może nie w pełni zaakceptowała skłonność do absurdu przejawianą przez pomysłodawcę „Chłopaków”, to jednak trzeba przyznać, że właśnie Ennis zdołał znaleźć „klucz” do wzmożenia zainteresowania zdawało się mało kogo już interesującą postacią. Dlatego tym bardziej cieszy, że przed nami jeszcze jeden zbiór przypadków tytułowego zabijaki zrealizowany przy walnym udziale tegoż właśnie autora.

 

Tytuł: „Punisher” tom 2

  • Tytuł oryginału: „Marvel Knights Punisher by Garth Ennis: The Complete Collection vol.2”
  • Scenariusz: Garth Ennis
  • Szkic: Steve Dillon, Joe Quesada, Darick Robertson, Tom Mandrake
  • Tusz: Jimmy Palmiotti, Danny Miki, Steve Ollif, Nelson, Tom Mandrake
  • Kolory: Chris Sotomayor, Chris Chuckry, Matt Milla
  • Ilustracje na okładkach wdania zeszytowego: Tim Bradstreet
  • Teksty uzupełniające: Garth Ennis, Stuart Moore
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Marek Starosta 
  • Konsultacja merytoryczna: Kamil Śmiałkowski
  • Wydawca wersji oryginalnej: Marvel Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Story House Egmont
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 19 marca 2019 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 23 marca 2022 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17,5 x 26,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 428
  • Cena: 119,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie tytułu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus