„Jonah Hex" tom 1: „Oblicze pełne gniewu" - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 09-06-2016 10:58 ()


Jonah Hex to rewolwer do wynajęcia, bohater komiksowych westernów wydawanych przez wydawnictwo DC Comics. Swój debiut zaliczył dokładnie w dziesiątym numerze magazynu „All-Star Western” (1972 r.), z czasem otrzymując własny miesięcznik (1977 r.). Mówią o nim, że nie ma przyjaciół, a tylko dwoje towarzyszy, a są nimi śmierć i gryzący zapach prochu. Po wieloletniej przerwie, w 2005 roku Justin Gray i Jimmy Palmiotti rozpoczęli prace nad reaktywacją regularnie wydawanej serii, poświęconej oszpeconemu rewolwerowcowi. Teraz można ją wreszcie przeczytać po polsku.

Jaki jest ów legendarny Hex? Z jednej strony to człowiek pozbawiony skrupułów, mężczyzna o silnym charakterze, bezwzględny i nieustępliwy. Nie jest to jednak postać jednoznaczna. Chociaż taki z niego typ spod ciemnej gwiazdy, co to uważa, że Bóg go nienawidzi, to jednak działa w dobrej wierze, ściga łotrów i wymierza sprawiedliwość, nawet, jeśli czasami robi to w sposób wykraczający daleko poza standardy Dzikiego Zachodu. Cechą charakterystyczną wyglądu Jonaha Hexa jest zdeformowana prawa część twarzy. Są tacy, którzy mówią, że „taką twarz pokocha tylko pies”. Szpetna połowa oblicza przydaje jego osobie nieco grozy, ale to już w zdecydowanej mierze zasługa rysownika, któremu tak właśnie udaje się go przedstawić. Na pewno w tej postaci tkwi potencjał.

Duet scenarzystów starał się w jak najlepszy sposób otworzyć nowy rozdział z jego przygodami. Trzeba przyznać, że „Jonah Hex” ma dużo cech dobrego westernu, także miłośnicy gatunku powinni być zadowoleni. Na co warto zwrócić uwagę, to że każdy odcinek serii jest zwartą całością, opisuje jedną przygodę łowcy nagród. Ma to swoje plusy, ponieważ jeśli któraś z sześciu historii nie przypadnie czytelnikowi do gustu, inna może zrekompensować to z nawiązką. Z drugiej strony trudno powiedzieć, żeby były to rozbudowane fabularnie historie, natomiast Gray i Palmiotti dość dobrze radzą sobie z krótką formą.

Luke Ross operuje dość realistyczną i przejrzystą kreską, no i dobrze czuje się w realiach Dzikiego Zachodu. Sprawnie wychodzą mu zbliżenia twarzy bohaterów, na których udaje mu się wychwycić charakterystyczne dla nich rysy i w adekwatny sposób oddać aktualny stan emocjonalny. Na zbliżeniach twarz Hexa, chociaż zdeformowana po prawej stronie, do złudzenia przypomina oblicze Clinta Eastwooda. Niestety, w oddaleniu różnie to bywa z tym podobieństwem. W ogóle, rysownik ogranicza się w dalszych planach do minimum detali. W sukurs przychodzi mu jednak kolorysta. Bez zastanowienia powiedzieć można, że rysunkom Rossa wiele wyrazu dodaje sposób nałożenia barw przez Jasona Keitha. Są one żywe, uwypuklają szkic, nadają plastyczności kadrom. Dużo gorzej wypada zeszyt, który narysował Tony DeZuniga, legendarny współtwórca postaci Jonaha Hexa. Być może to również kwestia zestawienia z czytelnymi rysunkami Rossa, ale wyglądają one na dość niechlujne.

Moim zdaniem postaci Jonaha Hexa wyrządzono w ostatnich latach dwa razy krzywdę. Po pierwsze kręcąc film z Joshem Brolinem w roli głównej. Można go wrzucić do jednego worka z najbardziej nieudanymi ekranizacjami komiksów. Na marginesie dodam, że już ciekawiej prezentował się inny niewydarzony mariaż komiksu i kina w postaci „Kowbojów i obcych” z Danielem Craigiem. Po drugie, reaktywując serię „All-Star Western”, gdzie Jonah Hex stał się postacią wchodzącą w relacje z mieszkańcami Gotham z końca XIX wieku. Seria „Jonah Hex” to tytuł, od którego można i powinno się zacząć przygodę z oszpeconym łowcą nagród.

 

Tytuł: „Jonah Hex" tom 1: „Oblicze pełne gniewu"

  • Scenariusz: Justin Gray, Jimmy Palmiotti
  • Rysunki: Luke Ross, Tony DeZuniga
  • Przekład: Tomasz Kłoszewski
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data publikacji: 18.05.2016 r.
  • Tytuł oryginału: Jonah Hex Vol. 1: Face Full of Violence
  • Rok wydania oryginału: 2006
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Objętość: 144 strony
  • Druk: kolor
  • Papier: kreda
  • Format: 167x255
  • ISBN: 978-83-281-1687-0
  • Cena: 49,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie tytułu do recenzji.

 

Galeria


comments powered by Disqus