„Star Wars. Wielka Republika: Ostrze” - recenzja
Dodane: 27-04-2024 21:02 ()
O ile pamięć mnie nie zawodzi, wszystkie historie wpisane w projekt The High Republic są w jakiś sposób ze sobą powiązane. Praktycznie w każdym przypadku wspólnym mianownikiem jest naczelny przeciwnik danej fazy wydawniczej – Nihilowie i Drengirowie dla pierwszej, Ścieżka Otwartej Dłoni dla drugiej – i nawet najkrótsze z młodzieżówek w jakiś sposób popychają główny wątek. „Ostrze”, komiks ukazujący jedną z przygód długowiecznego mistrza Jedi Portera Engle, przełamuje tę zasadę i daje nam dzieło, które „jedynie” dzieje się w czasach świetności Republiki, bez powiązań z główną historią fazy pierwszej. Samo to jest pewnym powiewem świeżości, stąd już na wstępie warto podkreślić, że nie musicie o Wielkiej Republice nic wiedzieć, by z przyjemnością przeczytać ten komiks.
A będzie to faktycznie przyjemność. Komiks zaczyna się całkiem klasycznie: para Jedi zostaje wezwana do – ok, może w tym wypadku nie tyle wezwana, ile przyjmuje ‘zlecenie’ – rozwiązania konfliktu na niezbyt istotnej planecie gdzieś na uboczu wielkich spraw galaktycznych. Nie zliczę, ile takich historii widzieliśmy. Zwykle w takich opowieściach sprawa nie jest banalna do rozwiązania, i tu jest podobnie. Jedi dają się wciągnąć w intrygę, w której wszyscy, jak się okazuje, są na bakier z prawdomównością. Twistów jest sporo, jedne bardziej przewidywalne, inne mniej, jednak generalnie fabuła jest interesująca i trzymająca w napięciu do końca.
Tak jak wielokrotnie pisałem w swoich recenzjach, Wielka Republika stoi oryginalnymi i znakomicie rozpisanymi postaciami Jedi. Ani razu nie zawiodłem się na charakteryzacji członków Zakonu Jedi w The High Republic, tak po prawdzie projekt nie byłby tak świetny (przynajmniej w moim odczuciu), gdyby nie cudowna plejada różnorodnych Jedi. Nie pisałbym o tym znowu, gdyby nie to, że „Ostrze” to prawdopodobnie najwybitniejszy przykład tego, co można zrobić, jak się ma pomysł na wykreowanie nietypowych, a przy tym wiarygodnych Jedi.
O Porterze Engle wspominałem; jeśli śledzicie projekt, powinniście go kojarzyć z różnych scenek, w których np. gotuje, albo jest wspomniana jego niezrównana umiejętność walki mieczami świetlnymi. Ale komiks nie byłby nawet w połowie tak ciekawy, gdyby nie druga Jedi z pary – jego siostra (tak, zgadza się, siostra – wyjaśnienie tej zagadki zostawiam czytelnikom), Barash Silvain. Gdy Porter rozwiązuje sprawy metodami siłowymi, ale tak, by nikomu nie stała się krzywda, Barash skupia się na dyplomacji. I to jest piękne. Zarówno ich relacja ze sobą, tak logiczna i naturalna, jak i relacja w stosunku do innych istot, reszty galaktyki i pokojowej misji Jedi.
Wychodząc z oklepanego pomysłu, scenarzyście – weteranowi, Charlesowi Soulowi – udało się napisać znakomity komiks, w którym ponownie postaci Jedi wyróżniają się na plus. Rysunkowo „Ostrze” mogłoby być lepsze, okładka także (szczególnie że bohater na niej zaprezentowany to niby Porter Engle), ale nie przeszkadza to w lekturze. Nawet jeśli jesteście na bakier z Wielką Republiką, zdecydowanie polecam zapoznać się z tym komiksem – a jeśli nie jesteście, i Engle zapadł Wam w pamięć, to z pewnością docenicie go jeszcze bardziej!
Tytuł: Star Wars. Wielka Republika: Ostrze
- Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Marco Castiello, Jethro Morales - Wydawnictwo: Egmont
- Tłumaczenie: Katarzyna Nowakowska
- Data publikacji 20.03.2024 r.
- Druk: kolorowy
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Format: 16,7x25,5 cm
- Stron: 108
- ISBN: 9788328164482
- Cena: 49,99 zł
- Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus