Dariusz Domagalski „Angele Dei” - recenzja

Autor: Damian Podoba Redaktor: Motyl

Dodane: 25-08-2016 10:27 ()


„Angele Dei” Dariusza Domagalskiego to jedna z tegorocznych propozycji wydawniczych Rebisu. Autor wykorzystał wiele intrygujących motywów i w efekcie uzyskał znakomitą powieść pogranicza historii i fantastyki.

Tym razem historia posłużyła przede wszystkim za tło do zdumiewającej intrygi snutej na najwyższych szczeblach władzy. Fabuła powieści jest rozbita między trzy okresy: starożytność w VI w. p. n. e., średniowiecze w XIII w. oraz czasy obecne, czyli 2016 r. Są również przeskoki pomiędzy miejscami, gdzie toczy się akcja. Szczególnie w części rozgrywającej się współcześnie podążamy za fabułą od Gdańska do Japonii, zahaczając po drodze o Pragę i Paryż. Jest to nieco dezorientujące, ale wątki są splecione tak sprawnie, że nie wpływa to na ogólny odbiór powieści.

Osią fabuły jest biblijna Arka Przymierza. Korzystając z przypowieści biblijnych oraz historycznych teorii spiskowych Domagalski wykreował coś zupełnie nowego. Oczywiście wszelkie dociekania na temat losów Arki były podejmowane już wiele razy, tym razem gra rozgrywana jest na wyższym poziomie. Najcenniejszej relikwii szukają zarówno anioły służące Bogu, jak i ich upadli bracia i siostry. Co ciekawsze, przyświeca im ten sam cel, który może wpłynąć nie tylko na życie ludzi, ale również boskich pierworodnych. Arki pożąda również trzecia strona, która nie ma pozytywnych planów na przyszłość rodzaju ludzkiego. Świetnym posunięciem jest odpowiednie dawkowanie informacji, ponieważ dopiero z czasem dowiadujemy się kto jest trzecią stroną wyścigu i nie jest to oczywista odpowiedź.

Akcja powieści toczy się bardzo szybko. Istotne są w tym tempie owe przeskoki w czasie i przestrzeni, ponieważ na każdy rozdział składają się kolejne fragmenty intrygi rozbitej na tysiące lat i nie ma miejsca na rozwlekłe opisy. Każdy fragment posuwa fabułę do przodu, podaje czytelnikowi jakiś ułamek informacji i kończy się w niespodziewanym momencie. Taka konstrukcja sprawia, że szybko staramy się dotrzeć do dalszego ciągu, przez co kolejne strony pochłaniane są bez dłuższych przerw.

Postacie przedstawione w książce, z małymi wyjątkami, są autentyczne. W części rozgrywającej się w starożytności bohaterem są prorocy Jeremiasz i Habakuk. W średniowieczu śledzimy losy Hugo von Salzy, brata Wielkiego Mistrza Zakonu Krzyżackiego. We współczesności główną postacią jest natomiast pisarz Marek Burzyński. Każdy z bohaterów jest inny. Charakteryzują ich zupełnie różne cechy, a wszyscy mają taką samą rolę do odegrania, chociaż nie do końca zdają sobie sprawę z wagi ich zadania. Z losem trzech głównych postaci, Jeremiasz jest tylko mentorem Habakuka, związany jest asasyński zabójca Hasan. Jaka tajemnica kryje się za jego długowiecznością musicie odkryć sami, podobnie jak odpowiedź na pytanie kim jest Starzec z Gór. Z bólem przyznać trzeba, że autor zastosował motyw przeznaczenia, co za tym idzie, bohaterowie są tak naprawdę marionetkami i mają określone, choć nieznane w pełni, zadanie do wykonania. Omawiając postacie pojawiające się w książce nie sposób pominąć sporej liczby aniołów, zarówno tych wiernych Bogu, jak i upadłych. Tutaj jest znacznie lepiej jeśli chodzi o charakterność postaci. Autor wzorował się bowiem na biblijnych tekstach, gdzie opisane były całe rzesze skrzydlatych dzieci Boga. Anioły są potężne, srogie, a także ambitne i zazdrosne, co napędza akcję. Interesujące są również wspomnienia dotyczące dawnych anielskich wojen, które można wręcz zobaczyć oczami wyobraźni.

Jeśli chodzi o całokształt powieści „Angele Dei” to nie mogę przemilczeć pewnych podobieństw jakie nasunęły mi się w czasie lektury. Przede wszystkim pomysł na wykorzystanie Arki Przymierza na samym początku przywołał skojarzenie z „Poszukiwaczami Zaginionej Arki”. Mimo że lubię ten film, to odetchnąłem kiedy ten trop okazał się błędny. Drugie skojarzenie, które błysnęło na horyzoncie odnosiło się do twórczości Dana Browna, jednak i w tym wypadku autor miał na myśli coś innego, chociaż sam Brown został na kartach powieści przywołany. Trafna była dopiero moja trzecia myśl – Supernatural. Oczywiście w książce nie uświadczymy obecności łowców potworów, ale już anielskie intrygi oraz zakusy niektórych postaci na znacznie wyższe stanowiska zdają się być wzięte żywcem z serialu. O innych wątkach, których podobieństwo dostrzegłem nie wspomnę, bo zwyczajnie zbyt wiele bym zdradził. Kto zna serial i przeczyta książkę wlot wyłapie to, co przemilczałem.

W powieści pojawiło się kilka bardzo interesujących wątków pobocznych, które przemknęły gdzieś w czasie rozmów między postaciami. Między innymi wspomniane już anielskie wojny sprzed tysięcy albo milionów lat oraz motyw wytępienia przez anioły innych bóstw. Szczególnie ten drugi wątek stawia intrygujące pytania, np. skąd wzięli się tamci bogowie, skoro to Jedyny Bóg stworzył cały świat? Poza tym kiedy doszło do tej walki, jeśli akcja rozgrywa się po części w starożytności, gdzie bóstw było wiele. Faktem pozostaje, że po tej lekturze bardzo wnikliwie zamierzam zagłębić się w opowieści biblijne i mity judaistyczne.

Finał powieści pozostawia nieco do życzenia. Jest bardzo wybielony, szczególnie w przedstawieniu upadłych aniołów, jednak w zestawieniu z tym, czego dowiedzieć się można było z fabuły, to ich zachowanie jest logiczne. Dziwi natomiast ostatnia scena rozgrywająca się w Niebie. Finałowy fragment z Raju zupełnie nie przystaje do wydarzeń sprzed kilka stron. Wyjaśnia on co prawda los Marka Burzyńskiego, ale przyznam, że jeśli książka skończyłaby się o rozdział wcześniej, zostawiając czytelnika z własnymi domysłami, to byłoby znacznie lepiej.

W książce nie ma wielu błędów, chociaż redakcja puściła to i owo. Największa wpadka znajduje się w szesnastym rozdziale, gdzie w jednym miejscu pomylone zostały imiona archaniołów. Wprowadza to na moment niemały zamęt w głowie czytelnika.

Wydawnictwo stanęło na wysokości zadania. Zarówno okładka jak i druk są dobrze przygotowane. Dobrze prezentują się rysunki kart Tarota w kolejności według Artura Edwarda Waite’a, choć kilka razu opis jest nie do końca wierny grafice. Bardzo dobrze przygotowany został grzbiet książki, który nie łamie się nawet w dużym wygięciu. Tylko krańcowe kartki zarówno przy frontowej, jak i tylnej okładce odsłoniły miejsce klejenia w mało estetyczny sposób. Być może jest to jednak mankament jednego egzemplarza.

Ilustracja na okładce jest ładna i staranna. Po przeczytaniu książki, dostrzegam jej wymowę, jednak przed lekturą była raczej niezrozumiała. Co więcej, jej mroczna wymowa sugerowała, że należy spodziewać się ciężko przyswajalnej treści. Nic bardziej mylnego. „Angele Dei” jest bardzo dobrą rozrywką, która porusza kilka ciekawych teorii spiskowych związanych z religią. Jest to krok odważny, szczególnie jedno zdanie w czasie rozmowy archaniołów, zwali uważnego czytelnika z krzesła, ale mimo iż postawiony na grząskim gruncie, to autorowi nie grozi upadek.

Motywy historyczne i anielskie zostały wykorzystane zadowalająco. Brak zastosowania stylizacji języka bohaterów zaliczam autorowi na plus, ponieważ dzięki temu nie trzeba wysilać szarych komórek, tylko można delektować się lekturą. Realizm uzyskany byłby, jeśli w starożytności czytalibyśmy rozmowy po hebrajsku, a w średniowieczu po łacinie i niemiecku, tylko kto by przez to przebrnął? Intryga była zajmująca, mimo małej swobody działań pozostawionej bohaterom. Książkę polecam z czystym sumieniem.

 

Tytuł: "Angele Dei"

  • Autor: Dariusz Domagalski
  • Wydawnictwo: Rebis
  • Seria wydawnicza: Horyzonty zdarzeń
  • Okładka: Tomasz Maroński
  • Miejsce wydania: Poznań
  • Liczba stron: 408
  • Format: 132x202 mm
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • ISBN-13: 9788380620117
  • Wydanie: I
  • Cena: 34,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus