"Giganci ze stali" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 17-10-2011 18:33 ()


Apokalipsa nie nadeszła, maszyny nie przejęły kontroli na Ziemi, jak to wieścił „Terminator” czy „Matrix”. Jest gorzej - świat oszalał na punkcie robotów, które zostały naczelną, prymitywną rozrywką ludzkości. Oleju i igrzysk!

„Giganci ze stali” nie przypominają obrazu w stylu „Transformers”, za to bliżej im do kina familijnego opartego na trudnych relacjach ojca z synem. Fabułę rodzinnego dramatu osadzono w niedalekiej przyszłości, gdzie główną atrakcją dla spragnionych wrażeń ludzi są starcia robotów.

Charlie Kenton to były bokser, hazardzista, kanciarz i wielki przegrany. Ring był dla niego domem, gdzie wyciskał siódme poty w walce z utytułowanymi rywalami. Emerytura sprawiła, że nie odnalazł już swojego miejsca, żyjąc z dnia na dzień marzeniami o utraconej fortunie. Pewnego dnia drogi Charliego krzyżują się z jego 11-letnim synem, odrzuconym niegdyś przez wyrodnego rodziciela. Eks-pięściarz nadal nie poczuwa się do roli „taty” – mało tego, w swoim pierworodnym widzi możliwość zarobienia niezłej kasy. Tymczasem Max to prawdziwy skarb, wszechstronnie uzdolnione dziecko rozpaczliwe poszukujące rodzicielskiego ciepła i uczucia. Wspólne wakacje z bokserską areną w tle pokażą czy Charlie wygra walkę o syna nim zabrzmi ostatni gong.  

Film Shawna Levy’ego wywołuje mieszane uczucia. Pod sztafażem akcji autorzy przybliżają historię dobrze nam znaną, banalną i niewybijającą się przed szereg. Uczuć nie sposób kupić – obojętnie ile pieniędzy będzie się posiadało. A na tym skupiają się dwa główne wątki. Pierwszy dotyczy spektakularnych walk robotów i intratnego biznesu z nich wynikającego, uciekającego produkt placementem. Drugim jest niepowtarzalna więź między rodzicem a dzieckiem, która zostaje wystawiona na ciężką próbę. Dochodzi nawet do tego, że Max oparcie i zrozumienie znajduje w bezdusznej maszynie kopiującej każdy jego ruch. Choć Atom nie mówi, a jedynie jego błękitne diody imitujące oczy otulają chłopca pozornym uczuciem, jakiego do tej pory nie poczuł od swego ojca, staje się dla niego kimś więcej niż przyjacielem. Bo robot będzie zawsze u boku Maxa – nawet jak padnie rozwalony przez cios potężnego przeciwnika, w przeciwieństwie do Charliego – uciekającego od obowiązków troskliwego taty, bojącego się podjąć wyzwanie, jakie stawia przed każdym ojcem rodzicielstwo. Niestety oba wątki nie korelują ze sobą należycie. Skomplikowane relacje między bohaterami schodzą na dalszy plan w obliczu konfrontacji, wypisz wymaluj powtórki z „Rocky’ego”, a gdy fabuła rozgrywa się z dala od ringu, to odczuwamy przedłużający się seans (kilka minut mniej byłoby w sam raz).   

Nie sposób nie polubić postaci granej przez Hugh Jackmana – twardego i upartego boksera, którego egzystencja naznaczona została pokaźną liczbą błędów. Jednak najsilniejszą kreację w obrazie stworzył Dakota Goyo (wystąpił m.in. w "Thorze"), który nie dość, że brawurowo wcielił się w Maxa Kentona to również z powodzeniem stworzył zapadający w pamięć duet z Jackmanem. Między aktorami wyczuwalna jest chemia. Rola młodego artysty jest wyrazista, a słowne pojedynki ze starszym i bardziej doświadczonym kolegą po fachu, osłodą niejednej sceny.

Pomijając czynnik ludzki – cichymi bohaterami obrazu są roboty, czyli bokserzy w lśniących zbrojach. Autorzy zaprezentowali spory arsenał blaszanych sportowców od niepozornego, wyciągniętego ze składnicy złomu Atoma, na geniuszu cybernetyki kończąc, czyli potężnym Zeusie. Każda z maszyn walczących ku uciesze gawiedzi posiada swój niepowtarzalny styl, toteż choreografia walk stoi na przyzwoitym poziomie. Słynący z produkcji familijnych Levy poradził sobie również ze stopniowaniem dramaturgii w kulminacyjnym momencie, wykorzystując do cna atrybuty magii kina. Choć emocje udzielają się identycznie jak lata wcześniej podczas walki włoskiego ogiera, to widz z sentymentem śledzi pojedynek Dawida z Goliatem pozwalając ponieść się nierównemu starciu.

„Giganci ze stali” stanowią miłe dla oka widowisko – jedni znajdą w nim przyzwoite kino akcji okraszone spektakularnymi walkami, drudzy wyboistą drogę ojca ku odkupieniu win i pojednaniu się z synem. Mimo wspomnianych wyżej wad myślę, że warto wybrać się na rodzinny seans do kina. 

 7/10

Tytuł: "Giganci ze stali"

Reżyseria: Shawn Levy

Scenariusz: John Gatins   

Na motywach opowiadania Richarda Mathesona "Steel"    

Obsada:

  • Hugh Jackman
  • Dakota Goyo
  • Evangeline Lilly
  • Anthony Mackie
  • Kevin Durand
  • Hope Davis
  • James Rebhorn
  • Karl Yune
  • Olga Fonda

Muzyka: Danny Elfman

Zdjęcia: Mauro Fiore

Montaż: Dean Zimmerman

Scenografia: Tom Meyer

Kostiumy: Marlene Stewart

Czas trwania: 127 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...