Posłańcy Gwiazd – Berło Yiuh'khala

Autor: 111 Redaktor: Thythwack

Dodane: 10-08-2008 13:07 ()


Posłańcy Gwiazd – Berło Yiuh'khala

 

 

Prolog

 

Pierwszy list Charlesa Hunthleya

 

Spadając w dół widziałem jak otwór, przez który zostałem wtrącony w tę mroczną otchłań zmniejsza swoje rozmiary i coraz bardziej zagradza drogę promieniom słonecznym. W końcu z głośnym łoskotem upuszczenia masywnej kamiennej płyty mrok całkowicie mnie pochłoną. Upadek z wysokości nie jest rzeczą przyjemną, paniczny strach przed lądowaniem towarzyszy każdemu. Jednakże, ja przeżywałem katusze znacznie większe. Nie dostąpiłem bowiem komfortu, którego zaznać może większość ofiar podobnych wypadków, nie wiedziałem kiedy mój upadek się zakończy. Lecąc, w każdej sekundzie gotów byłem na uderzenie. W każdej sekundzie przeżywałem chwile ulgi, gdy okazywało się, że to jeszcze nie czas. W każdej jednak sekundzie przeżywałem także chwile grozy, gdy zdawałem sobie mimo woli sprawę z tego, że to, czego tak się boję jest nieuniknione. Mój krzyk odbijał się echem od niewidocznych dla mnie ścian. Nie wiem, dokładnie po jakim czasie koszmar ten się zakończył, wydaje mi się, że nie trwało to dłużej niż minutę. Jednakże nie mam co do tego pewności, gdyż napięcie psychiczne oraz olbrzymia dawka adrenaliny mogły zniekształcić mój osąd. Samo uderzenie, oraz związany z nim ból, wbrew moim przypuszczeniom nie pozbawił mnie przytomności. Pospiesznie dokonane oględziny całego ciała, choć może oględziny nie jest najlepszym słowem zwarzywszy na egipskie ciemności, wykazały, że oprócz kilku siniaków nie odniosłem żadnych większych obrażeń. Jednakże ani przez chwilę nie myślałem o tym jak o cudzie. Mój umysł, mimo iż osłabiony ostatnimi wydarzeniami pracował na maksymalnych obrotach. Nie, to nie był szczęśliwy traf. Miejsce, na którym wylądowałem było całe usłane materacami, poduszkami oraz innymi miękkimi przedmiotami, które miały za zadanie złagodzić mój upadek. Wniosek ten trochę podniósł mnie na duchu, ktokolwiek był sprawcą mojego porwania i wtrącenia w to miejsce nie chciał mnie zabić. Przynajmniej jeszcze nie. Dokładnie przejrzałem kieszenie. Portfel, scyzoryk, pamiątkowa papierośnica od profesora Beetelhama, oraz kilka mniej ważnych przedmiotów. Wszystko przepadło. Znalazłem za to ołówek oraz notatnik w twardych okładkach. Przedmioty te jednak z całą pewnością nie należały do mnie. Kartki pachniały nowością, a na okładkach nie było śladu rys. Były doskonale gładkie. Takie oto były moje pierwsze spostrzeżenia po otrząśnięciu się z szoku. Starałem się nie wpaść w panikę, gdyż wiedziałem, że to byłby mój koniec. Miast tego próbowałem skupić się na rzeczach bardziej prozaicznych i starałem sobie oszczędzić, póki co, głębszych rozważań co do powodu mojego tutaj pobytu oraz szans na przeżycie. Potykając się co krok o niewidzialne przedmioty leżące na ziemi posuwałem się w kierunku, który wybrałem w sposób losowy licząc, że uda mi się natrafić na ścianę, która mogłaby być jakimś punktem zaczepienia. Dość szybko dotknąłem wyciągniętymi przed siebie rękami mokrej i chropowatej powierzchni. Moje bliżej niesprecyzowane przypuszczenia głównie oparte na odgłosach kapania, zapewne wody, które do mnie dochodziły, potwierdziły się. Byłem w jakiejś jaskini. Teraz gdy miałem pewność co do tego faktu, kolejna fala strachu i zwątpienia uderzyła we mnie bez litości. Jakie szanse wyjścia z nieznanej jaskini ma człowiek nie posiadający nawet własnego źródła światła? Wtedy usłyszałem To po raz pierwszy. Od lewej strony pomieszczenia, w którym się znajdowałem, usłyszałem odgłosy szurania i jakby cichego, prawie nieuchwytnego, bulgotania. W chwilę potem poczułem jakiś nieziemski odór, który w jednej chwili wypełnił całe pomieszczenie. Panika, której nie chciałem się poddać brała górę nad logicznym osądem, któremu hołdowałem całe życie. Boże, jakież prastare tajemnice może skrywać ta jaskinia? Jakie istoty mogły zrodzić się w tych mrocznych trzewiach świata? Zimny pot spływał mi wzdłuż kręgosłupa, a resztka zdrowych zmysłów walczyła, i przegrywała, w boju z dojmującą grozą i ogarniającym strachem nie pozwalającym mi się ruszyć gdy nagle stała się rzecz niesamowita. Usłyszałem czyjś głos. Właściwie to nie usłyszałem, a poczułem, gdyż ów Głos rozbrzmiewał echem w mojej czaszce. "Biegnij, poprowadzę cię. Szybko!". Tyle tylko usłyszałem, ale to mi wystarczyło by przezwyciężyć strach. Biegłem, a Głos sterował mną wskazując drogę w tych przerażających korytarzach. Po jakiejś minucie smród zelżał, po dwóch prawie zniknął. Kilka razy wpadłem na ściany, czasem potykałem się o kamienie leżące pod nogami, ale im dłużej uciekałem tym pewniej się czułem. Niedługo jednak mogłem cieszyć się tą sytuacją. Nie miałem zegarka, więc nie mam pewności co do poprawności mojej rachuby czasu, ale około siódmej minuty mojego szaleńczego rajdu w zupełnych ciemnościach nagle tuż za moimi plecami ponownie rozległ się ten złowieszczy bulgot, a smród prawie zbił mnie z nóg. Stwór sobie tylko znanym sposobem dogonił mnie! Teraz już moje nerwy nie wytrzymały, puściłem się jak najszybciej przed siebie z obłąkańczym wrzaskiem na ustach, a resztki rozumu opuściły mnie całkowicie. Doprawdy nie wiem jakim cudem udało mi się ujść cało z tej piekielnej jaskini, ale, na Boga, dokonałem tego. Roztrzęsiony, przerażony i poobijany ale ciągle żywy stałem teraz przed czarnym otworem prowadzącym do plugawej czeluści i tajemnic jakie skrywała. Będąc na zewnątrz powoli odzyskiwałem panowanie nad sobą. Słońce bezlitośnie paliło moją skórę, lecz nie zważałem na to. Delektowałem się chwilą szczęścia, gdyż widziałem w tym szansę pokonania obłędu, który już zaczął wypełzać z najdalszych zakamarków mego umysłu. Starałem się odpędzać wszystkie myśli wiążące się z ostatnimi wydarzeniami. Tym razem przyszło mi to bez większego trudu. Już pierwszy rzut oka na otaczającą mnie przestrzeń spowodował, że niemalże zapomniałem o koszmarze, który właśnie przeżyłem. Znajdowałem się na okrągłym dziedzińcu jakiejś zapomnianej pradawnej budowli. Przestrzeń dookoła mnie wyłożona była czarnymi płytami, gdzieniegdzie tylko natura znalazła sposób na sforsowanie tej przeszkody i widoczne były wysepki zieleni. Cały teren otoczony był wysokim murem zbudowanym z dziwnego, czarnego, materiału. Mimo, iż w wielu miejscach nakruszony zębem czasu oraz opleciony ogromną ilością różnorakich pnączy robił niesamowite wrażenie. Jego powierzchnia była idealnie gładka i nie mogłem znaleźć miejsc, gdzie dziwne bloki były ze sobą spajane. Czy tak wielka konstrukcja mogła powstać z jednej tylko bryły? Naprzeciwko wyjścia z jaskini, w odległości jakichś sześciuset stóp wznosił się dziwny budynek w kształcie ściętego stożka, wysoki na jakieś 150 stóp. Ściany były zielonkawe, dziwnie nieregularne i sprawiały wrażenie chropowatych, jakby ułożone z koszmarnie powykręcanych bali drewna, a następnie brutalnie dopasowanych tak by idealnie do siebie przylegały. Od podstawy budowli promieniście rozchodziło się, a następnie wnikało w podłoże coś na kształt gigantycznych korzeni. Otwór wejściowy ział pustką, ale na swój sposób wabił mnie. Jeszcze raz rozejrzałem się uważnie, niestety oprócz dziwnej budowli stojącej w centrum dziwnego kręgu oraz wyjścia z jaskini nie dostrzegłem już niczego co by przykuło moją uwagę. Już miałem ruszyć w stronę budowli, gdy nagle dostrzegłem, że obok wyjścia z jaskini wyryte zostały jakieś dziwne symbole w nieznanym dla mnie języku Dusza naukowca kolejny raz dała znać o sobie. Zapomniawszy o strachu podszedłem tam i skopiowałem je dokładnie do zagadkowego notesu, który znalazłem w kieszeni, przy użyciu ołówka nie mniej tajemniczego pochodzenia. Resztki niepewności opuściły me ciało. Całe życie tropiłem i badałem zapomniane kultury, nie mogłem przecież zaprzepaścić takiej okazji. Pewnym krokiem ruszyłem w stronę czarnego otworu, będącego wejściem do stożkopodobnej budowli. Gdy dotarłem na miejsce okazało się, że wnętrze jednak nie jest aż tak ciemne jak się wydawało. Niewielkie pęknięcia w kopule budynku przepuszczały promienie słoneczne, które rozświetlały mrok. Konstrukcja okazała się być pusta w środku. Podłoga zastawiona była ławami ustawionymi na okręgach wykutych w kamieniu. Było pięć rzędów, każdy następny poczynając od zewnętrznego zawierał coraz mniejszą liczbę ław, ponieważ znajdował się na okręgu o mniejszym promieniu. Pośrodku sali znajdował się otwór. Dokąd prowadził nie śmiałem nawet zgadywać. Pod sufitem dostrzegłem podwieszone schody, zapewne prowadzące na dach tej, jak to wywnioskowałem z wystroju oraz naściennych płaskorzeźb, świątyni jakiegoś bluźnierczego kultu. Bardzo pragnąłem choć rzucić okiem na twórczość istot, które zbudowały tę budowle. Istot, gdyż nie wierzę, żeby człowiek mógł stworzyć coś takiego. Uznałem jednak, że pilniejszym w moim położeniu wydaje się ustalenie lokalizacji miejsca mojego obecnego pobytu. Ruszyłem więc na dach. Schody niebezpiecznie uginały się pod moim ciężarem, a kurz poruszany butami przelatując przez promienie słoneczne ukazywał moim oczom obrazy, które w tym miejscu nabierały jakiegoś przewrotnego i groźnego sensu. Gdy stanąłem na dachu rozejrzałem się wokoło licząc, że zobaczę jakiś znak ludzkiej bytności w okolicy. Niestety, z każdej strony aż po horyzont otaczał mnie nieprzenikniony las. Zrezygnowany usiadłem i schowałem głowę w dłoniach. Wszystko straciło dla mnie sens. Nawet gdybym jakimś sposobem uciekł z tego miejsca to nie wiedziałem w jakim kierunku udać się, gdzie szukać ratunku. Poddałem się rozpaczy i nie myślałem o niczym. Łzy kapały na zakurzony kamień, służący za dach. Nagle stało się coś dziwnego. Zauważyłem, że moje łzy zamiast bezładnie rozpryskiwać się na kamieniu i łączyć dowolnie ze sobą, skupiają się w ściśle określone geometryczne kształty. Poczułem nagły przypływ nadziei. Nabrałem powietrza w płuca i dmuchnąłem z całej siły. Zgodnie z moimi przypuszczeniami, płyta pokryta była znakami, które zamaskował dziwny pył. Podmuch ledwie go zruszył, większość tej dziwnej substancji musiałem odrzucić rękami. Zapewne tylko ze względu na swe niecodzienne właściwości utrzymał się na miejscu przez tyle czasu. Nie myliłem się, znaki emanowały jakąś dziwną energią, zapewne ona wpłynęła na moje łzy. Przysłoniłem jeden z nich ręką, nie generowały żadnej poświaty. Przynajmniej nie takiej widocznej dla ludzkich oczu. Po zakończeniu pracy, a zajęła mi ona prawie godzinę, ujrzałem w końcu widok jaki ukazywał się konstruktorom tej przedziwnej budowli. Okrągła płyta stanowiąca dach świątyni w całości pokryta była przedziwnymi znakami. Kształty ich jednak wydały mi się dziwnie znajome. Jakbym już kiedyś, gdzieś je widział. W jednej chwili pamięć mi wróciła. Patrzyłem już na te piekielne kształty kilka lat temu. Kiedy to nocami studiowałem bluźnierczy "Necronomicon" szalonego araba. Znaki były bardzo podobne do tych, które widziałem na jego zakazanych stronicach. Wtedy zdałem sobie sprawę ze strasznej prawdy. Słowa zawarte w tej plugawej księdze, które ja potraktowałem jak bełkot szaleńca, mają pokrycie w rzeczywistości. Istota żyjąca w jaskiniach, siedziba pradawnego kultu. To nie mógł być zbieg okoliczności. Dojmująca groza przeszyła całe moje ciało. Ostatnie bastiony racjonalnego myślenia poddawały się pod naporem myśli tak ohydnych, że z olbrzymią radością uznałbym, że są dziełem szatana. Niestety nie mogłem tego uczynić, wiedziałem kto jest ich źródłem i to przerażało mnie jeszcze bardziej niż ich treść. Boże, ależ byłem szczęśliwy, że był dzień i nie widziałem gwiazd. Zawsze uważałem się za człowieka opanowanego i trzeźwo myślącego, wszystko to prysło w chwili gdy poznałem złowieszczą prawdę. Przez chwilę wydawało mi się, że słyszę obłąkańczy śmiech. Słyszałem, to był mój śmiech, ale jakby dochodził z innego pokoju. Przytłumiony, daleki. Wycieńczony nagłym atakiem histerii zwaliłem się całym ciężarem ciała na sam środek dachu. Gdyby nie mój doskonały, jak na profesora, refleks niedługo po tym zakończyłbym moje życie na dnie mrocznego otworu, znajdującego się na środku świątyni. Bowiem gdy padałem na kamienną płytę stała się rzecz zaskakująca, okazało się, że środkowa jej część jest ruchoma, zapewne do jej otwarcia potrzebna była znaczna siła, dlatego pokrywa nie otwarła się po moim ciężarem od razu. Nie wiem, gdzie się podziała, ale na jej miejscu był obecnie otwór przepuszczający światło do środka budynku, jak oceniałem snop światła słonecznego podczas zenitu będzie skierowany dokładnie w środek czeluści ziejącej w posadzce pomieszczenia poniżej. Spojrzałem na swój cień, słońce niedługo ustawi się dokładnie nad otworem w suficie. Naukowa ciekawość znowu przemogła panikę. Przyznam, że wiązałem pewne przypuszczenia co do tego zjawiska i to podtrzymywało mnie na duchu. Powiem więcej, widziałem w nim szansę ratunku. Gdy nadszedł czas słońce z całą mocą uderzyło w mrok mający swe epicentrum w środku sali. Mało brakowało, a podskoczyłbym ze szczęścia. Cały otwór rozjaśnił nagle jasny blask, jak udało mi się zauważyć kryształy porastające ściany jaskini, które dopiero teraz dostrzegłem,  wchodziły w jakąś reakcję z silnymi promieniami słonecznymi i pod ich wpływem same zaczynały jasno świecić. Zapewne słońce dostarczało im potrzebnej energii. Odwróciłem głowę w stronę jaskini, jak przypuszczałem była ona połączona z otworem w podłodze, wprawdzie jej wyjście nie było tak jasno rozświetlone, ale to zapewne dlatego, że, jak mniemałem, kryształy zbyt blisko dziedzińca zostały usunięte, by zapobiec samowolnym, codziennym reakcjom. Przypuszczałem, że Istota Z Jaskiń powinna być przynajmniej osłabiona przez to dziwne światło i będę miał szansę uciec. Dużym wysiłkiem woli powstrzymałem się od puszczenia się biegiem do niezbadanych korytarzy wijących się pod ziemią, w poszukiwaniu wyjścia. Zrobiłem to jednak, tym samym odraczając próbę ucieczki do dnia jutrzejszego. Postanowiłem najpierw dogłębnie przestudiować płaskorzeźby, a w szczególności zbadać jak długo kryształy są w stanie emitować to zbawienne światło.

 

Znany jest Pan jako osoba poważnie traktujące stare mity i dlatego mój wybór padł na Pana. Oni są coraz bliżej, a ja nie mogę pozwolić im Tego zabrać. Potrzebuję pomocy, świat jest zagrożony. Przedwieczni, powrót. Oni wiedzą jak wołać, kuszą nas. Obiecują co tylko chcemy. Mamią i okłamują, a my wierzymy jak dzieci. Klęczymy przed Ich potęgą i tarzamy się w prochu by Ich zadowolić. Jednak nagroda jaką otrzymujemy jest gorsza niż najgorsze kary. Nie można im ufać. Wiem jak to brzmi, ale to prawda. Zabrałem z jaskini Coś, czego Oni potrzebowali. Dlatego mnie porwali. Miałem ich doprowadzić do Tego. Ale ja ich przechytrzyłem i uciekłem, nie dostali berła. Nie dostali i nie dostaną póki żyję. Jednakże ciągle mają ze mną mentalny kontakt. Ciągle do mnie mówią, a ja musze ich słuchać. Ten głos w jaskini, to byli oni. Czczą Bóstwa Z Gwiazd i chcą ich powrotu. Proszę, niech Pan przyjedzie jak najszybciej do mnie do domu. Na miejscu wszystko wyjaśnię. Błagam, dłużej już tego nie zniosę. Nikt nie wie, że tam można mnie znaleźć. Musi Pan pojawić się na miejscu w ciągu trzech dni, jeśli do tego czasu Pana nie będzie uznam, że nasza korespondencja została przechwycona i zmienię miejsce pobytu. Liczę na Pana, wiem, że Pan nie odmówi. Proszę spytać o mnie na uniwersytecie Miskatonic. Ja nie oszalałem. Poznałem prawdę. Tak jak Pan. Nie opisałem moich dziejów do końca, gdyż liczę się z tym, że list ten do Pana nie dotrze. Oni nie mogą poznać tajemnic, które posiadłem.

 

Mój obecny adres :

Ulica, numer domu

Miasto

 

Z wyrazami głębokiego szacunku

Charles Hunthley

 

P.S. Proszę pod żadnym pozorem nie odpowiadać na ten list pisemnie.

 

 

Początek

 

Gdyby gracze nie zdążyli się spotkać z CH to po upływie 3 dni wyśle on kolejny list. Zawierał on będzie nowy adres. Zrobi to jednak tylko raz. Jeśli badacze i tym razem z nim się nie skontaktują to CH zostanie porwany przez kultystów oraz wysłane zostaną oddziały sekty mające za zadanie zatrzeć wszelkie ślady działalności CH. Ich zadaniem będzie eliminacja graczy, jeśli jednak to im się nie uda to z ich ciał gracze będą w stanie zdobyć cenne informacje i trafić na ślad CH, jednakże mogą znaleźć tylko jego zwłoki. Mogą też np. śledzić uciekających kultystów. Przesłuchiwanie żywych jest bezcelowe, mamroczą w kółko te same słowa. Oczywiście wraz z CH w łapy kultystów wpada artefakt.

 

Informacje o Charlesie Hunthley'u :

 

Gracz powinien przynajmniej skojarzyć, że gdzieś już słyszał to imię

część informacji gracz może znaleźć w swojej pamięci.

 

Uniwersytet Miskatonic

Informacje można uzyskać drogą telefoniczną, lub udając się na miejsce.

- Doktor antropologii

- Wybitny badacz starożytnych kultur

- Publikował wielokrotnie na łamach prasy fachowej

- Brał udział w wielu ekspedycjach, głownie do Ameryki Południowej

- Znany i poważany za dociekliwość oraz profesjonalizm

- Profesor Beetleham powiedziałby więcej, ale tydzień temu został zasztyletowany przez nieznanych sprawców. On i CH byli starymi przyjaciółmi.

- Podczas ostatniej wyprawy został porwany, odnaleziono go po upływie 2 lat w opłakanym stanie psychicznym. Dokładniejszymi informacjami dysponuje policja, można też spróbować w szpitalu w którym umieszczony został  po przetransportowaniu do kraju.

- Gazety często pisały o ekspedycjach z jego udziałem, zamieszczały nawet zdjęcia

 

Archiwum Gazety

Większość informacji tutaj zawartych wiąże się z ekspedycjami CH, a to nie jest istotne. Można jednak zaopatrzyć się tutaj w jego zdjęcie.

 

Akta Policji

Gracze nie dostaną dostępu do akt lecz starszy policjant opowie im o tej sprawie kiedy usłyszy przypadkiem ich rozmowę z oficerem dyżurnym. Nie da się tego załatwić telefonicznie. Gdyby badacze uparli się by dostać akta okaże się, że ktoś je wykradł.

- O porwanie podejrzany jest tajemniczy kult "Posłańcy Gwiazd". Rytuały na terenie Brazylii  odprawiają w dżungli amazońskiej, często w opuszczonych przed wiekami ruinach. Szczegółowe informacje o tym można zasięgnąć na miejscu w lokalnych komisariatach.

- Potwierdzone zostało, że owa organizacja ma zasięg międzynarodowy. Poszlaki wskazują, że mają oddziały w większości krajów.

- Ofiara nie była w stanie opowiedzieć co robiła przez dwa lata nieobecności.   Doznała wielkiego wstrząsu psychicznego.

- Zastanawiające, że poszkodowany został znaleziony w ubraniu, w którym zaginał.  Ubranie jak na dwuletni pobyt w dżungli było w bardzo dobrym stanie.

- Przy poszkodowanym znaleziono w części zapisany notatnik, ołówek oraz przedmiot nieznanego pochodzenia. Wszystko zostało odebrane osobiście przez CH.

- Z powodu braku dowodów sprawa porwania została umorzona.

 

Dane ze szpitala :

Recepcjonista poda te dane za drobną opłatą. Jak w przypadku komisariatu poszukiwanie jakichkolwiek zapisów o pobycie CH kończy się fiaskiem.

-  Pacjent Charles Hunthley trafił do szpitala po przewiezieniu go z Brazylii w stanie wyczerpania fizycznego oraz głębokiego szoku psychicznego.

- Lekarze robiący nocny obchód codziennie donosili o dziwnych odgłosach dochodzących z pokoju chorego. W przeważającej części był to bełkot spowodowany wysoką gorączką. Wraz jednak z poprawą stanu zdrowotnego dziwne odgłosy zamiast   tracić na sile, wzmacniały się. Pacjent mówił w nieznanym języku więc niestety  nie dysponujemy zapisem jego słów, jednak najczęściej powtarzały się słowa  brzmiące jak katulu lub ktulu. Często pacjent budził się z krzykiem, a potem  siedząc na łóżku powtarzał "Oni są w mojej głowie".

- CH miał zostać skierowany na badania psychiatryczne lecz na jakiś tydzień  przed wyjściem ze szpitala odzyskał zmysły i zachowywał się normalnie więc   uznaliśmy, że to wszystko było efektem przeżytego szoku oraz, że pacjent sam   poradził sobie z objawami.

 

W każdym z tych miejsc można poznać rysopis CH.

 

Gracze mogą uznać za ważne sprawdzenie celu ostatniej wyprawy, w której brał udział CH. Celem była opuszczona świątynia słońca w dżungli, wyprawa mimo porwania nie zawróciła i dokonała potrzebnych obserwacji. Wszystko można znaleźć na uniwersytecie Miskatonic. Jednakże nie ma to związku ze sprawą. Pojawią się tam jednak zdjęcia CH.

 

"Spotkanie z Charlesem Hunthleyem"

 

Po dotarciu na miejsce oczom graczy ukaże się obskurny budynek znajdujący się w biednej dzielnicy. Szyld nad wejściem głosi "Hotel". Trochę niżej na przybitej do ściany desce widnieje "Tanio – wolne miejsca". Budowla sprawia obskurne wrażenie. Dwuspadowy dach jest cały połatany. Ściany były malowane bardzo dawno temu, czas także nie był dla nich łaskawy. Nie jest to miłe dla oka miejsce. Wszędzie rozchodzi się smród z rynsztoka. Po otwarciu drzwi oczom ukazuje się niezbyt duże pomieszczenie ze schodami na górę. Pod jedną ze ścian znajduje się recepcja. Za kontuarem siedzi niechlujnie ubrany mężczyzna. Jego twarz dawno nie widziała brzytwy. Pali śmierdzące cygaro, obok niego stoi butelka Whisky. Na przywitanie zareaguje splunięciem. Jeśli badacze podadzą imię i nazwisko CH dowiedzą się, że nikt taki w księdze nie figuruje. Będą musieli podać jego rysopis, lub pokazać zdjęcie. Jeśli pokażą zdjęcie mężczyzna szybko skojarzy je z osobą Waltera Finkela i poda jego numer pokoju. W przypadku ustnego rysopisu badacze zapłacą rekompensatę za „wysiłek umysłowy” mężczyzny. Hotelarz nic nie wie o CH, ale powie, że "Ten facet panie musi być jakiś sławny, już kilka osób o niego pytało. Ale ja tam się nie znam". Mogą też spróbować inaczej zlokalizować jego pokój, ale nic nie zyskają w ten sposób ponieważ CH nie ma w środku. Pukanie do drzwi pozostaje bez odpowiedzi. Po wywarzeniu drzwi (jeśli zarządca  usłyszy zażąda rekompensaty) gracze wpadną do pustego pokoju. Przeszukanie nic nie da. Hotelarz będzie twierdził, że CH się nie wymeldował, ale ostatnio było u niego kilku ludzi z jakimś dużym pudłem. Nie wie kim byli ani gdzie odjechali. Zapamiętał tylko, że nosili dziwne bransolety. Ludzie w okolicy nic nie powiedzą. Nawet za pieniądze. CH nie da się odnaleźć.

 

 

Rozwinięcie

 

Po powrocie do domu badacz, który otrzymał list dostanie informacje, że przyszła do niego paczka, ale ponieważ nikt jej nie odebrał czeka ona na niego na poczcie. Po odebraniu paczki gracz jak najszybciej powinien skontaktować się (jeśli jeszcze tego nie zrobił i na pocztę poszedł sam) ponieważ teraz on stanie się celem i jeśli spędzi tę noc sam w domu zostanie zaatakowany przez kultystów.

 

Zawartość paczki

 

Drugi list od CH :

 

Przeliczyłem się. Oni są wszędzie. Widzą wszystko. Nie ukryję się. Jak zapewne Pan zauważył przysłałem Panu To, co znalazłem w tych piekielnych jaskiniach. Liczę, że postąpi Pan słusznie i nie pozwoli żeby To dostało się w ich ręce. Musi Pan dokonać tego czego ja nie potrafiłem. Dla mnie jest już za późno, mam już dość, jestem zmęczony ciągłym uciekaniem. To czego musi się Pan podjąć jest bardzo niebezpieczne. Ale na Boga! Jest Pan ostatnią nadzieją. Wierzę, że nie pomyliłem się wybierając pańska osobę. Jednak do rzeczy. Przed sobą ma Pan berło Jiuh'khala. Nie mam czasu opisywać dokładnie czym jest ten przedmiot, ufam, że sam znajdzie Pan potrzebne informacje. Gdyby jednak miał Pan problemy proszę na uniwersytecie Miskatonic powołać się na mnie, a dostanie Pan dostęp do całej zakazanej wiedzy tam zgromadzonej. Gdyby to zawiodło załączam list polecający dla Pana.

Ten przeklęty przedmiot należy zanieść do miejsca, z którego go zabrałem. Załączona mapa zawiera cały plan wędrówki. Niestety nie dysponuję już planem jaskiń, wiem jednak gdzie taki się znajduje. Płaskorzeźby w świątyni, jedna z nich to mapa tych piekielnych korytarzy. W jedną stronę musi Pan przebyć tunele na ślepo. Kryształy, oddają zebraną energię przez godzinę i ani minuty więcej. Musi Pan to zapamiętać! Tylko godzina, ale uwaga! Przygasać zaczynają już po 40 minutach, wtedy cienie rosną. Istota w jaskiniach. Gdy zgasną kryształy nie będzie już nadziei. Ja miałem szczęście, teraz to wiem. Była zaskoczona. Berło musi zostać zwrócone na swoje miejsce, a korytarze zniszczone. Znalazłem informacje o kryształach. Właściwie kryształy to zła nazwa, to żywy organizm! Nie będę się jednak rozpisywał nad tym fenomenem. Odkryłem, że "to coś" gwałtownie reaguje z amoniakiem. Pod jego wpływem następuje bardzo szybki rozrost. Próbka, którą udało mi się wziąć z jaskiń zwiększyła objętość o kilka tysięcy procent. Rozumie Pan co to znaczy? Gdy wykona Pan zadanie dzięki amoniakowi będzie mógł Pan zapieczętować to szatańskie miejsce jeśli nie na całą wieczność to przynajmniej na najbliższe eony. Materiał ten bowiem jest bardzo twardy, tę próbkę zdobyłem jedynie dlatego, że leżała odłupana koło kamiennej ściany. Może tak się rozsiewa? Nieważne. Składam losy świata w Pańskie ręce. Ja nie dałem rady. Niech Bóg wszechmogący ma Pana w opiece. Tak, ja wciąż w niego wierzę. Głęboko. Panu radzę to samo, czasem wiara to jedyne co nam pozostaje.

 

Proszę bardzo uważać z berłem, nigdy nie powinno zostawać się z nim sam na sam. Odpowiedź jest na uniwersytecie. Z jakichś względów jestem odporny na jego moc, a może dawno się już jej poddałem i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy? Jaskinie, znaki na ścianach, ołtarz. Sala artefaktu Yiuh’khala .  Proszę tam być jak najkrócej. Tam czas biegnie inaczej.

 

Z uszanowaniem

Charles Hunthley

 

Mapa przedstawia drogę przez dżunglę.

List polecający od CH, zapewniający nieograniczony dostęp do księgozbioru. Przydatny jeśli badacze nie są znani w środowisku akademickim.

 

Berło Yiiuh’khala

"Gdy spojrzałem na ten wytwór jakiejś bluźnierczej magii nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ów przedmiot również uważnie mi się przygląda. Przypominał małe drzewko w zimie z dużą ilością nagich gałęzi. Gałęzi? Właściwie bardziej podobne były do macek. „Pień owego drzewa” wyglądał jak bezgłowy wąż, cały pokryty łuskami, które mieniły się rożnymi kolorami. Całość miała kolor ciemnozielony. Kiedy zostałem z tą rzeczą sam w pokoju odniosłem dziwne wrażenie, że nagle zaczęła się poruszać. Przetarłem oczy, ale to nie było złudzenie. Ta rzecz najspokojniej w świecie posuwała się w moją stronę. Rzuciłem się z krzykiem w stronę drzwi. Kiedy jednak po chwili odwróciłem się, przedmiot stał na swoim miejscu. Pewnie byłem przemęczony."

Gdy ktoś zostanie sam na sam z berłem doświadczy strasznych wizji. Jeśli nie  ucieknie berło wprowadzi tę osobę w trans podobny do śpiączki. Po zabraniu przedmiotu z otoczenia ofiary budzi się ona po 24 godzinach. Wyczerpana koszmarami jakich doświadczała. Traci znaczną ilość PP.

 

Poniższe informacje można znaleźć także w innych miejscach, ale w bibliotece uniwersytetu znajdą się z całą pewnością.

 

Informacje z biblioteki uniwersyteckiej

Yiuh'khal był potężnym sługą Wielkich Przedwiecznych, który za swoje oddanie został nagrodzony ogromną mocą. Stworzył wiele niebezpiecznych artefaktów. Jednym z nich było berło dające mu kontrolę nad żywymi istotami. Wiele razy korzystał z jego mocy. Kiedyś jednak popadł w konflikt z mocami, które przyzywał i ślad po nim zaginął.

 

Berło Yiuh'khala - Umożliwia kontrolę nad żywymi istotami. Posiada ogromną moc, która nie do końca została poznana. Niebezpieczne tak dla użytkownika jak dla każdej żywej istoty znajdującej się w pobliżu. Krążą plotki, że dusza Yiuh'khala została uwięziona w tym artefakcie. Miałaby to być kara za jego pychę. Czyni to rzecz tą jeszcze bardziej niebezpieczną. Berła może użyć każdy, kto zna tajemne formuły. Nie każdy jednak potrafi nad nim zapanować. Nieudana próba sprowadza obłęd na człowieka. Wypala go wewnętrznie zostawiając pustą skorupę. Przedmiot ten od wieków uznany za zaginiony.

 

Gracze mogą próbować, ale nie odnajdą formuł i tym samym dla nich berło jest bezużyteczne. Gdyby jednak Strażnik zadecydował inaczej to badacz używający berła zginie lub popadnie w obłęd, jeśli w najbliższym otoczeniu znajdą się inne osoby będą narażone na pomieszanie zmysłów ze względu na nieumiejętne użycie artefaktu.

 

Badacze powinni zająć się transportem do Brazylii, a następnie do jaskiń. Droga składa się z kilku etapów. Kultyści nie dają za wygraną i w ciągu podróży kilka razy następuje konfrontacja. Nie powinny to być otwarte bitwy. Raczej coś bardziej subtelnego. Oto kilka przykładów :

 

"Cuchnący żebrak proszący o jałmużnę siedział oparty o ścianę. Podzwaniał kilkoma ćwierćdolarówkami, które ktoś wrzucił do jego metalowego kubka. Chciałem przejść szybko, zanim zdąży wygłosić swoją mowę lecz nie udało mi się. Biedak chwycił moją nogawkę od spodni. Nie wyrwałem się i wysłuchałem wszystkiego co  miał mi do powiedzenia. Potem uciekłem nie oglądając się za siebie. Słowa, które wywarły na mnie tak upiorne wrażenie brzmiały „Widzimy Cię, możesz się ukryć lecz nie uciekniesz. Yiuh'khal to przewidział, Wielki Mistrz znowu do nas powróci” w tym miejscu kończyły się słowa, które miałbym odwagę powtórzyć"

 

"Szedłem właśnie zatłoczoną ulicą, kiedy wpadł na mnie jakiś mężczyzna. Przeprosił mnie za nieuwagę i zniknął w tłumie. Szybko sprawdziłem zawartość kieszeni. Jakież było moje zdziwienie gdy w kieszeni marynarki odkryłem niewielki pakunek. Ciekawość wzięła górę nad strachem. Opakowanie wypełnione było dziwnym proszkiem o drażniącym zapachu. Poczułem wtedy dziwną senność" Badacz traci przytomność, pomóc mu może tylko szaman mieszkający np. w dzielnicy portowej. Odnalezienie szamana wiązać powinno się z chwilą zachodu ze strony graczy. Jeśli badacze przyjdą do niego z berłem powie im, że "przedmiot ten emanuje dziwną energią" i poprosi, żeby zabrali je na zewnątrz bo mu przeszkadza w koncentracji.

 

 

Zakończenie

 

Na miejscu należy m.in. wykupić prowiant, potrzebny sprzęt, wynająć zwierzęta, zatrudnić przewodników, tragarzy, ochroniarzy. Droga do miejsca zaznaczonego na mapie zajmie sześć dni. Kultyści przypuszczą zmasowany atak drugiego dnia. Zostaną odparci ale wyprawa poniesie duże straty. Mogą zaatakować jeszcze raz czy dwa, ale już mniejszymi siłami. Podróż obfituje w dziwne cienie w dżungli. Niesamowite odgłosy. Począwszy od 5 dnia dżungla staje się coraz cichsza. Po dotarciu na miejsce jest już całkiem cicho. Każdej nocy jedna osoba znika. Następnego dnia wyprawa znajduje zmasakrowane zwłoki, na trasie swojej wędrówki. Ludzie zaczynają panikować bo uważają to za ostrzeżenie. Mówią, że lepiej zawrócić bo ktoś lub coś wie dokąd zmierzają i nie dopuści by tam dotarli. Część z nich ucieknie i słuch po nich zaginie. Na miejsce badacze dotrą 8 dnia, co spowodowane jest dziwnymi zdarzeniami oraz ingerencją kultystów.

 

Celem graczy jest wejście do jaskini zamaskowanej wszędobylskim zielskiem. Jeśli trafią na miejsce gdy kryształy będą świeciły znajdą wejście bez trudu. W innym wypadku powinni poczekać do następnego dnia. Chyba, że chcą bezproduktywnie się męczyć. Jeśli badacze wejdą do środka w czasie gdy tunele są ciemne, zapewne z latarkami itp. powinni usłyszeć i poczuć co CH. Nie uda im się oświetlić Istoty, ale mogą zobaczyć, że miejscami mrok jest jakby materialny. Takie doświadczenie osłabia psychikę (-PP). Jeśli będą w środku zbyt długo mogą zginąć. Muszą wiedzieć, że z takimi mocami się nie zadziera. Gdy obóz zostanie rozbity zbyt blisko wyjścia do tuneli to osoba przechodząca w nocy w promieniu 30 stóp od wejścia zostanie wciągnięta a jej krzyki będą odbijały się echem w tunelach przez kilka minut. Gdy kryształy się zapalą gracze powinni udać się do jaskiń. Należy dać im do zrozumienia, że nie są do końca bezpieczni. Każdy najmniejszy skrawek cienia może chować część tej dziwnej istoty. Możliwość, że wpadliby na miejsce gdzie należy umieścić berło już za pierwszym razem powinna istnieć, ale być bardzo mało prawdopodobna. Najpierw powinni trafić do świątyni z płaskorzeźbami. Można to rozbić na kilka dni. Jednego dnia badają część korytarzy, następnego znowu i tak aż wyjdą na dziedziniec. Powinni zostać zmuszeni do spędzenia koszmarnej nocy w zakazanej budowli. Treść płaskorzeźb jest dowolna muszą jednak zawierać mapę jaskiń. Po jej zdobyciu wystarczy zwrócić berło na miejsce. Sala z której zostało wzięte składa się tylko z czterech ścian, sufitu i podłogi całkowicie pokrytych mistycznymi symbolami. W pomieszczeniu słychać ciche buczenie i lekkie drżenie ścian i powietrza. Pośrodku stoi niewielki ołtarz z otworem w centrum. Wystarczy tam wetknąć artefakt. Przy wyjściu gracze powinni użyć amoniaku i w ten sposób zapieczętować jaskinie na dobre. (Jeśli o tym zapomną kultyści w kilka dni po zajściu zabierają przedmiot, co może być początkiem nowej przygody) Radość ze zwycięstwa przyćmić powinien fakt, że w okolicy nie widać żywego ducha. Nie ma nawet śladu po obozowisku. Tak jak ostrzegał CH, w miejscu przechowywania berła czas biegnie inaczej. Od wejścia do jaskiń minął miesiąc i cztery dni. Badacze muszą jeszcze wrócić do miasta.

 

 

Uwagi

 

Kultyści ubrani są jak normalni ludzie. Jedynym stałym elementem ubioru jest bransoleta przypominająca dwie splecione macki i mieniąca się kolorami. Przeważnie ukryta pod ubraniem. Notorycznie gnębią graczy, od czasu kiedy ci odbiorą berło. Ważna jest atmosfera zaszczucia, badacze muszą czuć oddech kultystów na karku ponieważ ważnym wątkiem jest dość długa podróż podczas, której stać się może wiele rzeczy...

 

Gdyby badacze utracili berło muszą je oczywiście odzyskać. Sposób jednak w jaki tego dokonają zostawiam Strażnikowi Tajemnic. Sugeruję jednak, że nie powinno być to łatwe. Chyba, oczywiście, że ma to na celu wydłużenie scenariusza a nie karę za nieuwagę.

 

Każdorazowy pobyt w jaskiniach powinien wiązać się z wielkim koszmarem. Wraz z utratą przez kryształy energii ich blask gaśnie i oddaje pola cieniowi...

 

Opisałem powyżej ogólny szkielet przygody. Wyróżniłem i bardziej szczegółowo zająłem się tylko ważniejszymi miejscami. Wierzę, że Strażnik Tajemnic bez problemu poradzi sobie z resztą. Ta przygoda to dopiero początek zatargów z „Posłańcami Gwiazd”.

 

 

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...