"Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki", czyli wielka awantura o małego ufoka
Dodane: 18-06-2008 18:09 ()
W ciągu ostatnich tygodni napisano i chyba powiedziano wszystko na temat nowego filmu o przygodach słynnego archeologa. Przyznać muszę, że sam czekałem na film z zaciekawieniem. „Indianę Jonesa i Świątynię Zagłady” obejrzałem jeszcze w latach 80-tych, „Ostatnią krucjatę” już tylko na ekranie telewizora. Od powstania obu filmów upłynęło dużo czasu i w przeciwieństwie do fenomenu SW przygody Indiany Jonesa nie zaowocowały boomem na gadżety, książki, komiksy. Nie w takiej skali jak SW, i nie podtrzymujące zainteresowania serią.
Świat jest nieco inny, filmy kręci się często w tempie przypominającym grę komputerowa, a i sami aktorzy też przecież nie młodnieją. Niestety, wbrew mojemu utartemu zwyczajowi dałem się zaciągnąć na premierę. Nikt mi wcześniej nie opowiedział z detalami fabuły i nie znałem zakończenia!? Straszne - iść na film i nie wiedzieć jak się skończy!? No, ale trudno, czasami trzeba się poświęcić...
Po obejrzeniu kilku zwiastunów, wiedziałem już, że Indiana Jones po II wojnie światowej zmierzy się z największym wrogiem ówczesnego wolnego świata, czyli Sowietami. Zdjęcia pokazujące żołnierzy w zielonych mundurach i auta opisane cyrylicą wyglądały zachęcająco. Wiedziałem też, że obok Indy’ego wystąpi jego…syn!? Takie spekulacje również pojawiały się w serwisach poświęconych produkcji.
Kiedy tylko przeszły napisy początkowe i ujrzałem kolumnę ciężarówek na pustyni, zacząłem się cieszyć, bo już czułem ten klimat. Świetna scena z likwidacją strażników przy bramie. Indiana Jones pojawia się…a dokładnie zostaje wywleczony z bagażnika… motyw muzyczny marsza… i oto nagle, na ekranie pojawia się magazyn z wielkimi cyframi „51”.
Znam od lat wiele opowieści o owym miejscu na pustyni w Nevadzie, tylko po co to w filmie o przygodach Indy’ego? Gdzie historia, starożytne artefakty itp.? Zamiast Egipcjanina Sallaha mamy nowego przyjaciela dr Jonesa, niejakiego Maca, który okazuje się potem zdrajcą.
Kiedy pojawia się skrzynia, będąca chyba dość skomplikowanym kontenerem, to pomijając napis „Roswell”, wiem już, co w niej będzie… Potem, żeby akcja nie była zbyt monotonna, mamy pościg za Jonesem, który kończy się w… sennym amerykańskim miasteczku…świetnie. Lecz kiedy widać, że to osiedle zamieszkałe przez manekiny, to łatwo się domyślić, co będzie dalej. Pominę lot Indiany Jonesa w...lodówce. Mam nadzieję, że młodzi nie zaczną tego ćwiczyć z wyższych pięter budynków, schodów czy skarp. Jednak ciągle nie mamy tajemnicy. Jest raczej sensacyjna akcja pod tytułem: „Ruskie kradną ufoka”.
Cóż, kiedy weszli do Lublina w 1944, to jak mi mówili dziadkowie, kradli głównie zegarki. Widać, ufoki były im wtedy niepotrzebne albo ich w Lublinie nie mieli. No i co dalej, po co Indiana Jones miesza się w akcje wywiadu… Niedawno oglądałem „Poszukiwaczy zaginionej arki”. Tam nawet w początkowych scenach, kiedy pojawia się znany motyw muzyczny czuć… tajemnicę… Tutaj niestety efekt ten został niejako zaprzepaszczony, skoro zaczęło się od kradzieży ufokowego truposza, to hm… pewnie coś będzie z tymi ufokami dalej, a skoro w tytule jest owa czaszka, to pachnie Daenikenem i obcymi maczającymi palce w budowie prekolumbijskich piramid. Niestety, jak się pamięta książki o hm… paleoastronautyce, bo tak się to w latach 80-tych nazywało, to nie ma siły, żeby nie było skojarzeń.
Dobra idźmy dalej. Na uniwersytecie Jonesa spotykają same przykrości – zostaje posądzony o współpracę z komunistami i usunięty z uczelni. Jest ładna retrospekcja o ojcu - Henrym Jonesie Seniorze i o Marcusie Brodym. Ten ostatni występuje jako spiżowa statua… Szkoda, że Denholm Elliot, odtwarzający postać Markusa, zmarł tak dawno…
Pojawia się jednak kolejny nowy bohater, młody człowiek o imieniu Mutt. Na Henry’ego Jonesa Juniora mówili Indiana po psie…tymczasem na jego syna mówią Mutt po fordzie. Ciekawe co lepsze - samochód czy pies?
Zatem ów Mutt opowiada Indy’emu historie o jakiejś czaszce, oczywiście opowiada ją w barze, gdzie muszą być agenci sowieckiego wywiadu. Jest zatem scena bójki i pościg. Obaj bohaterowie wyruszają do Peru, ostatni odcinek podróży pokonują samolotem typu An 2, który nigdy w Ameryce Południowej nie latał. Wiem, czepiam się.
Ox zniknął, poszukiwania w ekhm... tamtejszym psychiatryku (wnętrza jak z horroru-duży plus za pomysł) oraz na cmentarzu owocują zdobyciem szeregu wskazówek do znalezienia złotego miasta, tudzież tytułowej kryształowej czaszki.
Zdążyłem zapomnieć o biednym ufoku, z powodu którego ta cała awantura. Oto demoniczna Irina Spalko, znaczy Galadriela z "Władcy Pierścieni”, która zdobyła owego ufokowego truposza, podąża śladem bohaterów i łapie ich w jeden sak, jakby powiedział Kozak lub inszy Tatarzyn. Jakim cudem Rosjanie jeżdżą po Ameryce Płd. jak po swoim, ale skoro jeździli i po strefie „51”, to co tam Peru. Zresztą jeździli obrzydliwie amerykańskimi ciężarówkami, i to nie wojennymi GMC, ale starszymi typami z czasów wojny wietnamskiej. Oj poskąpił Lucas kasy, poskąpił na porządny sprzęt…
Żeby było dramatyczniej powinno się wysadzić w powietrze Jumbo Jeta. W zamian mamy czaszkę, za pomocą której Jones przypięty do fotela dentystycznego komunikuje się z Oxem. W ramach przerywnika uwalnia się, podpala obóz, i ucieka - akurat tyle, by wpaść w ruchome piaski. Jak w dżungli podzwrotnikowej znalazły się ruchome piaski, a nie bagno? Miałem czwórkę z geografii i za chorobę nie wiem, może mi ktoś objaśni. Zatem kawalkada pojazdów sunie przez dżunglę za ruskim kombajnem, który piłami przecina drogę. Jaki cudem ta machina ma paliwo? Znając rosyjską technologie, to do oszczędnych ona nie należy. Jednak Jones, Marion Ravenwood, Mutt, zabierają Oxa i uciekają, niszcząc po drodze kombajn, kilka pojazdów i rzucają nawet jednego Ruska na pożarcie mrówkom. Strasznie komputerowym, a złote miasto coraz bliżej…
No i finał. Najpierw musi być kąpiel w wodospadzie - w trzech dokładnie, potem jaskinia, gdzie bohaterów atakuje zagadkowe plemię, wyłażące ze ścian niczym Obcy w II części cyklu... Jest i piramida, szczątki konkwistadorów, tudzież mechanizm otwierania przejścia rodem chyba z gry komputerowej, bo nigdzie podobnego nie widziałem. W krypcie na wyprawę czeka trzynaście szkieletów. Czemu trzynaście - bo to pewnie coś prekolumbijskiego oznacza. Udaje się ową czaszkę dopasować do jednego z nich. Demoniczna pani pułkownik tryumfuje, naszym bohaterom rzędna miny, bo coś się zaczyna dziać i…
Taaadaaaaa!!! Ufoki, ufoki atakują!!!!
W finale sufit się sypie, a powleczony skórą szkielet przeobraża się w koszmarnego wielkookiego „Szaraka”, jak to je określa literatura ufologiczna, zaś piramida okazuje się wielkim latającym talerzem, który spektakularnie startuje i znika. Potem mamy gruzy i tryumfalny powrót do USA zakończony ślubem Indiany i Marion. Wreszcie żadnych ufoków - nawet w charakterze świadków.
Indiana Jones czy film SF zahaczający o „Z archiwum X”? Rozumiem, że wrzucono do jednego worka demony Amerykanów z okresu zimnej wojny: Roswell, Strefę 51, lęk przed inwazją Rosjan, kosmitów, nagonkę antykomunistyczna i komisję senatora McCarthy’ego, szukającą sowieckich szpiegów nawet wśród szacownych profesorów, takich jak Henry Jones Junior. Szkoda, wystarczyłoby wyrzucić kosmitę i dodać ciut tajemnicy... Czy zresztą trzeba było pokazać w filmie, do czego czaszka miała służyć? Czy nie mogła zniknąć w wybuchu wulkanu, spaść razem z adwersarzem Indiany do wodospadu lub rozpadliny w pięknej finałowej scenie - jak np. Święty Graal w "Ostatniej Krucjacie"? Na co Strefa 51- z powodzeniem mogło to być nowojorskie muzeum, choćby to gdzie pracował Brody...
Co się stało z kinem, że po 20 latach Lucas kręci drugą część „Gwiezdnych Wojen” i wychodzi mu tak, że się fanom odbija. Teraz wziął się za „Indianę Jonesa”, na szczęście już niewiele można popsuć. Dobrze, że Harrison Ford, Karen Allen, a nawet Shia LaBeouf robią co mogą. Im zawdzięczamy, że obraz mimo tych drobiazgów, jakie opisałem trzyma się kupy, a aktorzy grają świetnie. W filmie nie zabrakło ciekawych dialogów. Polecam scenę, kiedy Indiana dowiaduje się, że Mutt to jego syn. Jest i pojedynek na broń białą, pościg z finałem w bibliotece uniwersyteckiej, a samo miasto oraz uniwersytet są cudownie neogotyckie i autentycznie wyglądają na miasto z Nowej Anglii. Pięknych krajobrazów i detali ogólnie nie brakuje.
Mimo niedostatków warto jednak wybrać się na ten film, pal licho owego ufoka.
Tytuł: "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki"
Reżyseria: Steven Spielberg
Scenariusz: George Lucas, David Koepp
na podstawie: Philip Kaufman, George Lucas, Jeff Nathanson
- Harrison Ford
- Karen Allen
- Cate Blanchett
- Shia LaBeouf
- John Hurt
- Ray Winstone
- Jim Broadbent
- Joel Stoffer
- Alan Dale
- Richard Perez
Zdjęcia: Janusz Kamiński
Muzyka: John Williams
Scenografia: Rick Carter, Alyssa Winter, Larry Dias, Luke
Freeborn, Guy Dyas
Montaż: Michael Kahn
Kostiumy: Bernie Pollack, Mary Zophres
Czas trwania: 123 minuty
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...