„Star Wars Doktor Aphra” tom 6: „Ascendent” - recenzja

Autor: Jedi Nadiru Radena Redaktor: Motyl

Dodane: 16-07-2024 23:19 ()


Ostatni crossover kończący crossoverową trylogię o Qi’rze i Szkarłatnym Świcie był, technicznie rzecz ujmując, crossoverem (wybaczcie powtórzenie) serii „Łowcy nagród” i „Doktor Aphry”. Możecie sobie wyobrazić moje zdumienie, jak zobaczyłem, że sprowadziło się to do krótkiej sceny, w której Darth Vader szybko rozprawił się z Wieczną Iskrą (w ciele tytułowej bohaterki). Długi i skomplikowany wątek z wysoko zaawansowaną sztuczną inteligencją wykreowaną przez Ascendent skończył się ot tak, bez większych fajerwerków, machnięciem ręki Vadera? Otóż na szczęście okazało się, że to nic więcej, jak klasyczna i ujmująco perfidna zmyłka!

Gdy kończyłem ostatnią recenzję serii „Doktor Aphra”, byłem rozczarowany tym, jak ślamazarnie toczy się akcja, acz miałem ogromną nadzieję, że w kolejnym tom zacznie się wreszcie coś dziać – oj, to teraz mam podwójnie za swoje, że zwątpiłem w Alyssę Wong! Powiedzieć, że nie spodziewałem się, że „Ascendent”, bo tak się zwie rzeczony tom, zacznie się rozróbą trwającą całą długość (!) pierwszego zeszytu, to mało powiedzieć. Jeśli ktokolwiek z Was narzekał na brak akcji w serii, niech zamilknie na wieki – tyle się dzieje!

Najważniejsze, że nie ginie w tym wszystkim duch „Doktor Aphry”. Jest humor, jest odkrywanie tajemnic. Co więcej, w końcu Just Lucky i Ariole Yu, czyli piąte koło u wozu tej serii, na coś się przydają głównemu wątkowi. I w końcu wszystkie rozgrzebane wątki, zarówno tej pary, jak i też Dominy Tagge i jej brata, oraz Ubesjańskich łowców nagród, mieszają się i łączą, by dać nam solidną, trzymającą w napięciu historię z niezłym twistem.

Ale – i to jest duże „ale” – ten tom cierpi na identyczny problem, co „Wieczna Iskra”. Po kadrach komiksu przemyka po prostu zbyt wiele postaci. Ba, na tyle dużo, że mam wrażenie, że nawet scenarzystka się zorientowała, że lekko przegięła, skoro co zeszyt każda z postaci jest na nowo przedstawiana. Nie żartuję, z jakiegoś powodu co 22-24 strony dostajemy panel, na którym wszyscy bohaterowie stoją lub siedzą razem, a obok nich wisi ‘dymek’ z pełnym imieniem i nazwiskiem. „Doktor Aphra” lepiej funkcjonowała, gdy postaci było mniej, a większość uwagi była skupiona na tytułowej bohaterce, naszej ulubionej ‘złej’ archeolożce. W „Ascendencie” Chelli Lona Aphra po prostu się gubi. A my wraz z nią.

Jakkolwiek ta wada sprawia, że komiks bywa chaotyczny i momentalnie trudny do czytania, to owocuje wyjątkowo emocjonującym i długim epilogiem, w którym zostajemy uraczeni serią namiętnych pocałunków – i nie tylko, ale na tym się zatrzymam, by Wam za dużo nie spoilerować. I w tym momencie powinienem podsumować całą serię komiksową, ocenić, czy finał był godny drugiego podejścia do Aphry... tyle że z jakiegoś powodu to wcale nie jest finał. „Ascendent”, mimo że wydaje się być końcem pewnej epoki, zostawia nas z kolejnym (małym) cliffhangerem i zapowiedzią kolejnego tomu. Szkoda, bo to dobry komiks i byłby świetnym zakończeniem serii.

 

Tytuł: Star Wars Doktor Aphra tom 6: Ascendent

  • Scenariusz: Alyssa Wong
  • Rysunki: Minkyu Jung, Natacha Bustos
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data wydania: 29.05.2024 r.
  • Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
  • Druk: kolorowy
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Format: 16,7x25,5 cm
  • Stron: 136
  • ISBN: 9788328162198
  • Cena: 49,99 zł


Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus