„Star Wars Łowcy Nagród” tom 5: Atak na „Vermilliona” - recenzja

Autor: Jedi Nadiru Radena Redaktor: Motyl

Dodane: 12-11-2023 21:54 ()


Gdy seria komiksowa „Łowcy nagród” zaczęła się ukazywać, jej tytuł mógłby właściwie brzmieć „Beilert Valance i łowcy nagród”; zdecydowana większość objętości komiksu przypadała naszemu cyborgowi (który na okładce najnowszej części znowu wygląda jak kalka Terminatora, ech...). Z czasem zaczęło się to zmieniać, i chyba dopiero z nadejściem „Ataku na Vermilliona”, tomu piątego – można powiedzieć, że tytuł wreszcie się zgadza z zawartością. Beilert nie tyle odchodzi na dalszy plan, ile staje się jednym z wielu bohaterów i antybohaterów. Czy wyszło to serii na plus?

Zanim odpowiem na to pytanie, powiem, że na komiks składają trzy osobne historie. Pierwsza z nich, najkrótsza, bo oryginalnie wydana jako jeden zeszyt tuż po crossoverze „Szkarłatne rządy”, daje nam nieco lepiej poznać Dengara. Ten najmniej popularny i najmniej egzotyczny z łowców nagród z mostka „Egzekutora” (czyli, nie licząc Beilerta, tytułowych postaci cyklu) nigdy niczym szczególnym się nie wyróżniał i choć komiks stara się go ukazać jako kogoś, kogo nie należy lekceważyć, raczej nie zmienicie swojego zdania o Dengarze. Sam komiks jest całkiem dobry i doceniam, że scenarzysta wyciągnął pewne fakty z historii Dengara z ery Legend z powrotem do kanonu; zawsze to miły smarczek!

Druga historia to właściwy „Atak na Vermilliona”, ambitna próba odbicia z rąk Szkarłatnego Świtu dziedziczki dwóch syndykatów kryminalnych. Jak przypadło na gwóźdź programu, komiks jest odpowiednio wybuchowy i pokręcony, dobrze też korzysta z dorobku poprzednich części w dziedzinie budowy nowych postaci. Tasu Leech, na ten przykład, nad wyraz butny i arogancki młodzik, którego dekady później spotka Han Solo w „Przebudzeniu Mocy”, przestał być irytujący, nawet wspomniany Dengar daje radę – na dokładkę dostał najlepszą chyba scenę „tortur”, jaką ostatnio widziałem. A zakończenie? Zakończenie jest zaskakujące, a zarazem idealnie wpasowuje się w obraz Szkarłatnego Świtu, jaki nam wygenerował ostatni crossover.

Trzecia historia, „Zamęt w Accretion Disco”, już tak dobra nie jest, co może wynikać z jej zwięzłości i gęstego przetykania głównego wątku z kontynuacją losów Beilerta Valance’a w służbie Imperium. Tym niemniej ma swoje momenty, a do tego sporo humorystycznych akcentów i one-linerów – scena z Vaderem poprawiającym mundur Valance’a to czyste złoto! Choć „Zamęt” stanowi osobną historyjkę, jest na tyle krótki, że szybko możemy wrócić do głównej linii fabularnej związanej, a jakże, ze Szkarłatnym Świtem. A przy okazji Bielert Valance dostał chwilę wytchnienia, mimo że jest chwilowo usidlony przez Vadera, co bardzo się przydało rozwojowi tej skądinąd dość niemrawej postaci.

Wracając do pytania ze wstępu: tak, zdecydowanie! Bez ciągłego uganiania się za Valance'em, seria, zdaje się, w końcu nabrała żywszych kolorów. Trzy historie stanowiące zawartość tego tomu „Łowców nagród” ładnie się ze sobą łączą, zapewniając solidną dawkę akcji, przygody i humoru. Seria dalej nie jest odkrywcza, dalej znajduje się w cieniu innych komiksów „Star Wars”, ale taki jej urok – podejrzewam też, że nikt nie spodziewał się po niej cudów. To powiedziawszy, „Atak na Vermilliona” to najlepsza jak dotąd odsłona cyklu, wielce zachęcająca do lektury kolejnych części!

PS. Niech Was nie zmyli widok Iden Versio na okładce komiksu – to ewidentnie błąd osoby, która zlecała tę okładkę; Iden, i owszem, zawita do serii „Łowcy nagród”, ale dopiero w kolejnym tomie.

 

Tytuł: Star Wars Łowcy Nagród tom 5: Atak na „Vermilliona”

  • Scenariusz: Ethan Sacks
  • Rysunki:  Paolo Villanelli, Natacha Bustos
  • Przekład:  Katarzyna Nowakowska
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 27.09.23 r.
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Objętość: 144 stron
  • Format: 167x255
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • ISBN: 9788328156890
  • Cena: 54,99 zł


Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus