„Renfield” - recenzja wydania blu-ray
Dodane: 28-07-2023 12:59 ()
Przy zapowiedziach Renfielda wieszczono, że to wielki powrót Nicolasa Cage'a do światowego kina. Ten wprawdzie przepowiadano już wcześniej, bo przy Nieznośny ciężar wielkiego talentu (2022 r.), a aktor zebrał bardzo pozytywne opinie za występ w Świni Michaela Sarnoskiego. Wydaje się jednak, że zła słowa potomka rodu Copolli i występ w niezliczonej ilości gniotów sprawił, że nikt już nie traktuje powrotów Nica Cage'a do wielkiego kina, a szkoda.
W Renfildzie udowadnia on bowiem, że mimo charakterystycznej maniery i częstego grania z jedną miną, gdy dostanie większe pole do popisu, tudzież scenariusz pozwala mu wyrwać się z oków nadużywanego emploi, dostajemy Cage'a, któremu się chce. Tego samego, który pokazywał talent w Adaptacji, Ciemnej stronie miasta czy Zostawić Las Vegas. Tym razem przypadła mu w udziale rola drugoplanowa, a wcielił się w Księcia Ciemności. Trudno jednak interpretację Draculi w wykonaniu Cage'a nazwać klasyczną, chociaż aktor umiejętnie emituje styl, w którym lubował się Bela Lugosi. Utrzymanie filmu jedynie w horrorowym anturażu na pewno nie odniosłoby takiego efektu jak przy słynnym dziele swojego niemniej sławnego wuja. Chris McKay zatem zastosował wybuchowy koktajl, gdyż jego wizerunek nieumarłego krwiopijcy jest mocno przerysowany, groteskowy, a obraz poza nielicznymi elementami horroru przypomina mieszankę komedii, parodii, gore i kina mafijnego.
Oto Dracula wysługujący się od niepamiętnych czasów Renfieldem, dochodzi do siebie w swojej amerykańskiej kryjówce. Pokiereszowany po ostatnich potyczkach potrzebuje na gwałt morza krwi. Niestety, oddany poddany nie dostarcza mu stosownej ilości życiodajnego trunku, a przy tym przynosi jedynie niestrawne ochłapy. Trudno jest bowiem o świeże i krwiste ofiary, gdy dostaje się produkt gorszego sortu. Zostawmy jednak cierpiącego na brak pożywnej hemoglobiny Draculę w spokoju, a na chwilę zatrzymajmy przy pachołku, jakim niewątpliwie jest Renfield. Upodlony, pozbawiony własnego zdania, umęczony codzienną pracą na rzecz Księcia Ciemności. Postanawia on zmienić coś w swoim życiu, zmienić mroczne oblicze, chodzi na terapię, by wydrzeć się z toksycznego związku, a przy okazji - porachunków mafijnych - poznaję dziewczynę, policjantkę, której nomen omen ratuje życie.
Chris McKay sprawnie przeniósł ciężar opowieści o Draculi na Renfielda, pokazując jego złożoną i nieszablonową osobowość człowieka znajdującego się pod pręgierzem, a przez brak pewności siebie i wiary we własne (niemałe zresztą - patrz robaki) możliwości uwięzionego w nakręcającej się spirali morderstw i przemocy. Rzecz jasna, aby sytuacja uległa radykalnej zmianie, musi on wyzwolić się spod wpływu swojego pana, co nie należy do łatwych rzeczy, ale w tej fikcji nasączonej hektolitrami posoki, spektakularnych bitew, strzelanin i przede wszystkim nietuzinkowego humoru McKay wychodzi z tarczą. W tle gdzieś wybrzmiewa wątek terapeutyczny, ale nie oszukujmy się, to skrojona sprawnie rozrywka mająca zapewnić widzowi niespełna dwie godziny dobrej zabawy. I tak się też dzieje, nie tylko dzięki przerysowanej do granic możliwości przemocy, ale też głównym aktorom tego widowiska. Cage daje tu popis umiejętności, zwłaszcza że przyszło mu wcielić się w postać na wskroś złą ubraną w nieco groteskowe szaty.
Renfield wprawdzie kin nie zawojował, ale jest spora szansa, że odbije sobie z nawiązką na rynku płyt i streamingu. A Nicolasa Cage'a w takiej formie chciałoby się widywać częściej. Brutalna, krwista i zabawna wariacja na temat Draculi i jego oddanego sługi to kino rozrywkowe pełną gębą. Jeśli przegapiło się seans w kinie, warto sięgnąć po film na popularnych nośnikach.
Ocena: 7/10
Tytuł: Renfield
Reżyseria: Chris McKay
Scenariusz: Ryan Ridley, Robert Kirkman
Obsada:
- Nicholas Hoult
- Nicolas Cage
- Awkwafina
- Ben Schwartz
- Shohreh Aghdashloo
- Brandon Scott Jones
- Adrian Martinez
Muzyka: Marco Beltrami
Zdjęcia: Mitchell Amundsen
Montaż: Ryan Folsey
Scenografia: Gretchen Gattuso, Cynthia Anne Slagter
Kostiumy: Lisa Lovaas
Czas trwania: 93 minuty
Dziękujemy dystrybutorowi Galapagos Films za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus