„Mandalorianin: Sezon pierwszy” część pierwsza - recenzja
Dodane: 22-07-2023 19:44 ()
Nie mam nic przeciwko temu, by serialowe lub filmowe adaptacje książek różniły się od materiału źródłowego (szczególnie jeśli materiał ten powstał dawno temu). Medium filmowe rządzi się swoimi prawami, a to, co działa w książce, niekoniecznie będzie działać na ekranie. Ba, w większości przypadków bardzo mnie cieszy, jeśli adaptacja będzie w jakiś sposób inna od oryginału, jeśli ma to sprawić, że historia będzie lepsza – czego doskonałym przykładem jest, w moim odczuciu, serialowa „Fundacja”, której drugi sezon właśnie leci w streamingu.
W drugą stronę, gdy adaptujemy film czy serial do formy książkowej, działa to trochę inaczej. Oczekujemy znacznie większej wierności, jeśli nie wręcz przepisania dialogów słowo w słowo (co zwykle nie jest jednak możliwe, bo adaptacje są pisane na podstawie scenariusza), ale także rozwinięcia psychologii i motywacji bohaterów, dodania wyciętych scen, głębszego opisania różnych sytuacji z ekranu. W „Star Wars” różnie z tym bywało; mieliśmy adaptacje mierne – na myśl przychodzi „Mroczne widmo” Terry’ego Brooksa – bardzo dziwne – jak młodzieżowe „Zatem Jedi zostać chcesz?” Adama Gidwitza i absolutnie genialne, jak „Zemsta Sithów” Matthew Stovera, jedna z najlepszych powieści Star Wars w całym (!) starym kanonie.
„Mandalorianin: Sezon pierwszy – część pierwsza” jest z jednej strony adaptacją idealną, z drugiej – najgorszą, jaka mogła tylko powstać. Idealną, bo przenosi 1 do 1 fabułę i sceny z serialu, a najgorszą, bo... przenosi 1 do 1 fabułę i sceny z serialu. Co czynią ją najbardziej niepotrzebnym produktem z logo „Star Wars”, jaki kiedykolwiek trzymałem w swoich rękach, a fanem jestem od ponad 22 lat. Ten komiks nie ma żadnej wartości dodanej; ani jednej sceny, która nie ukazała się w serialu, ani jednego kadru, jakiego nie obejrzeliśmy na ekranie. Nic, co usprawiedliwia jego stworzenie, przynajmniej pod kątem artystycznym.
Wycięte sceny? Zapomnijcie. Nowe spojrzenie na postacie? A gdzie tam. Może chociaż mamy tu jakieś oryginalne, fajnie narysowane kadry? Może z jeden czy dwa, ale ogólnie to nie. Po prawdzie znajduję tylko jeden powód, by po ten produkt sięgnąć (nie licząc ciekawości lub nudy, oczywiście): to, że w skrótowej formie przypomina nam fabułę odcinków, które większość z nas obejrzała te cztery lata temu. Ot, takie szybkie, półgodzinne odświeżenie pamięci. Do tego celu ten komiks całkiem nieźle się nadaje – do jakiegoś innego? Nie.
Nie kupujcie tego komiksu. Nie sięgajcie po niego. Nie zachęcajcie decydentów w Lucasfilmie czy Disneyu do dalszego produkowania tego typu adaptacji. Nie zachęcajcie Egmontu do wydawania ich w Polsce. Szkoda i Waszych pieniędzy, i Waszego czasu.
Tytuł: Mandalorianin: Sezon pierwszy część pierwsza
- Scenariusz: Rodney Barnes
- Rysunki: Georges Jeanty
- Przekład: Jacek Drewnowski
- Wydawca: Egmont
- Data premiery: 28.06.23 r.
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Objętość: 136 stron
- Format: 167x255
- ISBN: 978-83-281-4974-8
- Cena: 49,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus